Szykują się poważne zmiany w testach emisji spalin
Choć winę za manipulację podczas testów emisji spalin ponoszą naturalnie koncerny motoryzacyjne, to jednak zastanawiający jest również brak reakcji ze strony instytucji unijnych, które już od co najmniej dekady przyglądały się rozbieżnościom pomiędzy wynikami rzeczywistymi a laboratoryjnymi. Teraz jednak ma się to zmienić. Parlament Europejski chce zmian w testach spalania oraz bardziej rygorystycznego nadzoru nad wprowadzonymi już na rynek modelami.
Jak wynika z raportu Komisji śledczej ds. pomiarów emisji w sektorze motoryzacyjnym (EMIS), Komisja Europejska oraz państwa unijne wiedziały już od około dziesięciu lat, że rzeczywisty poziom emisji tlenków azotu mocno się różni od oficjalnych wyników testów spalania, które przeprowadzane są w warunkach laboratoryjnych. Dopiero jednak ujawnienie nieprawidłowości w pomiarach aut koncernu Volkswagena, do jakich doszło we wrześniu 2015 r., spowodowało żywsze reakcje władz unijnych, w tym powołanie powyższej Komisji.
Przez niedopełnienie obowiązków po stronie większości państw członkowskich producenci samochodów (i nie dotyczy to wyłącznie koncernu z Wolfsburga) mogli dość bezkarnie manipulować testami emisji spalin, wprowadzając specjalnie oprogramowanie, które potrafiło wykryć, że dany samochód jest testowany i tymczasowo zmniejszyć moc silnika, ograniczając ilość emitowanych szkodliwych substancji. W czasie jazdy w normalnych warunkach ten sam samochód wydzielał nawet do 40 razy więcej zanieczyszczeń.
Również Komisja nie podjęła prewencyjnych działań kontrolnych, co stanowi przykład „niewłaściwego administrowania i niedopełnienia obowiązków”. Komisja oczekiwała, że to państwa członkowskie przeprowadzą dochodzenia i nie domagała się dodatkowych działań. Tymczasem państwa członkowskie nie karały producentów samochodów i nie domagały się wycofania z rynku samochodów wyposażonych w takie urządzenia.
W odpowiedzi na opublikowany raport Parlament Europejski przyjął zalecenia dla Komisji oraz Rady UE, których głównym celem ma być udoskonalenie metodologii przeprowadzanych testów. Europosłowie chcą, by jak najszybciej przyjęty został pakiet przepisów w sprawie testowania emisji zanieczyszczeń w rzeczywistych warunkach drogowych, obejmujący pewien element losowy, aby utrudnić wszelkiego rodzaju próby fałszerstwa.
Ponadto właściciele samochodów, których dotyczyły wcześniejsze manipulacje z jednostkami napędowymi, powinni otrzymać finansowe rekompensaty od producentów tychże aut.
Parlament wnioskuje również o jak najszybsze przyjęcie nowych przepisów w sprawie homologacji i nadzoru rynku pojazdów silnikowych, wprowadzając wyraźny podział obowiązków między organy UE i krajowe.
Celem tej propozycji jest między innymi możliwość sprawdzanie skuteczności stacji kontroli pojazdów i systemu dopuszczania pojazdów do sprzedaży przez władze krajowe. Kontrola samochodów w warunkach drogowych powinna zostać wzmocniona, a Komisja powinna mieć większe uprawnienia w zakresie kontroli skutków działań organów krajowych, a nawet, w niektórych przypadkach, móc samodzielnie testować samochody.
Europarlamentarzyści chcieliby także, by na państwa członkowskie został nałożony obowiązek testowania co roku co najmniej 20 proc. wprowadzanych rok wcześniej nowych modeli na rynek. Za wszelkiego rodzaju próby fałszerstwa Komisja Europejska mogłaby nakładać na producentów grzywny do wysokości 30 000 euro za jeden pojazd.
Proponowane przez Parlament Europejski zmiany w prawie są dość rewolucyjne. Obecnie projekt tych zmian trafił do parlamentarnej komisji rynku wewnętrznego, która będzie prowadziła rozmowy z Radą. Po uzyskaniu opinii Rady nastąpią trójstronne rozmowy z Parlamentem oraz Komisją. I choć wydaje się, że droga do wprowadzenia nowych przepisów w życie jest jeszcze dość daleka, to jednak nacisk ze strony publicznej może znacząco przyspieszyć prace legislacyjne. Chyba, że jednak lobby producentów samochodów będzie miało mocniejsze argumenty...