Spór o przyszłe limity emisji CO2 w UE
Na początku listopada Komisja Europejska ma ogłosić cele emisji dwutlenku węgla przez samochody na najbliższe lata. Wciąż nie wiadomo, która opcja zwycięży - bardzo restrykcyjna czy może jednak nieco łagodniejsza.
Unia Europejska cały czas znajduje się w trakcie realizacji nałożonego na siebie celu, jakim jest obniżenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery przez samochody osobowe oraz dostawcze do 2030 r. o 40% w stosunku do poziomu emisji CO2 w 1990 r.
8 listopada powinniśmy poznać cele na najbliższy okres, jakie ma ogłosić Komisja Europejska. Choć oficjalnie o tym się nie mówi, w kwestii tej ścierają się cały czas dwie opcje. Jedna z nich wzywa do utrzymania ambitnych i restrykcyjnych celów, zaś według drugiej może to niekorzystnie wpłynąć na europejską branżę motoryzacyjną. Osiągnięcie takich celów może sprawić, że poniesione koszty będą bardzo wysokie i producenci wytwarzający swoje modele w Europie staną się przez to mniej konkurencyjni. Według nieoficjalnych źródeł mówi się o obniżeniu końcowego celu na 2030 r. do poziomu pomiędzy 25 a 35% w stosunku do 1990 r. Za takim złagodzeniem polityki wobec branży motoryzacyjnej są największe europejskie państwa, czyli Niemcy, Francja oraz Włochy.
Tymczasem 25 października do Komisji Europejskiej został przesłany list wzywający do utrzymania pierwotnego, 40-proc. celu. Podpisało go siedem państw europejskich: Austria, Belgia, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Portugalia oraz Słowenia.
Również europejscy producenci apelują o złagodzenie polityki klimatycznej wobec nich. Przestawienie się na dużo bardziej ekologiczne pojazdy jest wprawdzie możliwe, ale nie wiadomo, czy będzie na nie odpowiedni popyt.