RPO: Obecne przepisy blokują rozwój car-sharingu
Czy car-sharing jest przyszłością transportu miejskiego? Jest to z pewnością jedna z opcji, dzięki której ruch w dużych miastach może być bardziej ekologiczny, tańszy i również szybszy. Jak zauważa jednak Rzecznik Praw Obywatelskich, obecne przepisy ruchu drogowego nie nadążają za postępem technologicznym. Doskonałym przykładem może być właśnie wspomniana usługa car-sharingu, z której skorzystanie może grozić mandatem.
Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar, zwrócił uwagę na brak konsekwencji w obowiązujących przepisach i planach rozwoju transportu miejskiego. Z jednej strony rządzący chcieliby ograniczenia ruchu samochodów w ścisłych centrach dużych miast, gdzie zanieczyszczenie powietrza bywa największe, z drugiej za różnymi pomysłami nie nadążają przepisy drogowe.
– Skala zagrożenia dla zdrowia i życia obywateli wymaga przy tym systemowych działań, albowiem obecnie istniejące mechanizmy nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Potwierdzają to wyraźnie, występujące w bieżącym roku wielokrotne przekroczenia dopuszczalnych stężeń szkodliwych substancji w powietrzu w wielu miejscach w kraju.
– podkreśla w wystąpieniu do ministra Andrzeja Adamczyka Adam Bodnar.
Jednym z pomysłów na poprawę sytuacji jest rozwój car-sharingu, a także szereg ułatwień dla tego typu usług, czyli systemu wspólnego użytkowania samochodów osobowych, w którym samochody udostępniane są za opłatą na krótki czas.
Ta usługa nie może się jednak upowszechnić w naszym kraju z różnych powodów. Z pewnością wielu naszych rodaków z rezerwą podchodzi do wszelkich nowinek i trudno będzie ich przekonać, by zostawili własne auto pod domem i zdecydowali się na współdzielenie samochodu z inną osobą. Jazda własnym samochodem to jednak większa swoboda decyzyjna i możliwość zmiany planów w każdym niemalże momencie.
Jednak również obowiązujące przepisy nie przyczyniają się do rozwoju tego typu usług. Pokazała to opisana w mediach historia z Wrocławia. Użytkownikom miejskich wypożyczalni samochodów elektrycznych grożą mandaty, bo do wypożyczonego samochodu nie dostaje się dowodu rejestracyjnego. Wypożyczalnia tłumaczy, że nie może każdemu dawać oryginału dowodu, bo samochód zmienia użytkownika kilka razy dziennie i szybko skończyłoby się to zgubieniem albo zniszczeniem dowodu. A odtwarzania dokumentu to skomplikowany, żmudny proces.
To, jakie dokumenty musi mieć przy sobie kierowca, określa art. 38 Prawa o ruchu drogowym. Wymaga on, by kierowca miał przy sobie dokument stwierdzający „dopuszczenie pojazdu do ruchu” – czyli dowód rejestracyjny albo pozwolenie czasowe. Brak dokumentu jest karany jako wykroczenie mandatem w wysokości 50 zł, a „podejrzany” samochód może nawet zostać odholowany na parking strzeżony.
Jak słusznie podkreśla Adam Bodnar, te przepisy powinny być poprawione zgodnie z wytycznymi zawartymi w Konstytucji. Ochrona środowiska jest jedną z zasadniczych wartości chronioną przez naszą Konstytucję. Stosownie do jej art. 5, „Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę środowiska, kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju”, zaś zgodnie z art. 74 Konstytucji, „władze publiczne mają obowiązek ochrony środowiska i prowadzenia polityki zapewniającej bezpieczeństwo ekologiczne współczesnemu i przyszłym pokoleniom oraz wspierania działania obywateli na rzecz ochrony i poprawy stanu środowiska”.
To, zdaniem RPO, jest wystarczającą podstawą do zmiany przestarzałych przepisów w powyższym zakresie. Być może zbiegnie się to z planowanymi zmianami w aplikacji mDokumenty. Ministerstwo Cyfryzacji (zlikwidowane swoją drogą podczas ostatniej rekonstrukcji rządu - mamy nadzieję, że plany w związku z tym nie zostaną przesunięte w czasie) chciałoby, by już w trzecim kwartale br. takich dokumentów jak dowód rejestracyjny, polisa OC czy prawo jazdy nie trzeba było wozić ze sobą w tradycyjnej postaci. Zastąpić by ją miała wspomniana aplikacja na komórkę, dzięki której w razie potrzeby wszelkie niezbędne dane podczas kontroli drogowej byłyby wyświetlane na ekranie telefonu.