Prezes Ferrari potwierdza: Planujemy hybrydę V12
Mało tego, w planach są również silniki sześciocylindrowe. To trochę smutne, ale wydaje się, że taka po prostu będzie przyszłość motoryzacji. Do tej pory silnik V12 automatycznie kojarzył się z kilkoma markami, głównie z Ferrari. Niestety za kilka lat, V12 może kojarzyć się z już tylko z muzeum.
Nawet pierwsze auta marki Ferrari miały pod maską silniki V12. Legendarny model 125 S z 1947 roku miał pod maską niewielki silnik o pojemności 1,5-litra w układzie V12. O ile model F12 Berlinetta ma pod maską ten legendarny silnik, tak samo nowe Enzo będzie kultywowało tradycję, to już przyszłość jednostek tego typu ze znaczkiem czarnego konia nie jest tak różowa.
Oczywiście wszystko przez coraz większe restrykcje ekonomiczne i co gorsze - ekologiczne. Coraz częściej zwraca się uwagę na rozsądne zużycie paliwa, zaś emisja CO2 to prawdziwa plaga i koszmar producentów supersamochodów.
Prezes Ferrari, Amadeo Felisa powiedział, że rozwinięta w Formule 1 technologia odzyskiwania energii KERS pozwoli na utrzymanie silników V12 jeszcze przez kilka lat, ale co potem? Niestety przyszłość nie wygląda już tak przyjaźnie.
Ferrari już od jakiegoś czasu eksperymentuje z nowymi technologiami, głównie z jednostkami hybrydowymi. Na Salonie Samochodowym w Genewie w 2010 roku włoska marka pokazała model koncepcyjny bazujący na modelu 599 o nazwie HY-KERS.
W aucie tym zastosowano niewielki i lekki silnik elektryczny sprzężony ze skrzynią biegów z podwójnym sprzęgłem oraz zestawem baterii ukrytych pod podwoziem. Takie technologia zmniejsza emisję CO2 o około 35 procent, tym samym generując dodatkowe 100 KM. Teoretycznie, rozwiązanie nie jest takie złe. Ale jak zwykle, istnieje również ciemniejsza strona.
Felisa powiedział, że: "Na dzień dzisiejszy ta technologia jest bardzo droga, ale w niedalekiej przyszłości prawdopodobnie będzie stałym składnikiem naszej strategii i rozwoju". W takim razie, czy wszystkie modele Ferrari będą w przyszłości hybrydami? "Jeśli rozwiniemy tę technologię, a prawdopodobnie tak będzie, będzie ona montowana do każdego auta w standardzie. Nie będzie to z pewnością dodatek opcjonalny." A co z silnikami sześciocylindrowymi?
"Czemu mamy nie oferować silników sześciocylindrowych? Co prawda jest to prawdopodobnie daleka przyszłość, ale nie widzę żadnych przeciwwskazań. Nawet w Stanach Zjednoczonych, jakiś czas temu absolutnym minimum były silniki ośmiocylindrowe, zaś dziś nikt nie gardzi nawet czterocylindrowymi. Tak kształtuje się przyszłość i nic na to nie poradzimy."
Swoją drogą, silnik sześciocylindrowy w Ferrari to żaden dramat i nowość. Przypomnijmy, że model 206 Dino z 1966 roku napędzany był silnikiem V6. Być może jest to powrót Ferrari do korzeni. Tak czy inaczej patrzymy w przyszłość z nadzieją i liczymy na to, że mimo nacisków włoska marka nie straci swojego szaleństwa i pasji.