Nowe fotoradary na nasz koszt - ile zapłacimy?
Już wkrótce na naszych drogach pojawi się imponująca liczba aż 330 nowych fotoradarów o łącznej wartości 50 milionów złotych. Czy ta inwestycja się zwróci i ile zapłaci za to przeciętny kierowca?
Czy się zwróci? No dobrze, skończmy z tymi żartami - oczywiście, że się zwróci! Ktoś w to w ogóle wątpił? Mało tego - jak przewiduje minister finansów Jacek Rostowski wpływy z mandatów mają w ciągu roku przynieść około 1,2 miliarda złotych. Chyba nietrudno obliczyć, że kwota 50 milionów złotych zainwestowanych w nowe fotoradary to tylko kropla w morzu zysków.
Czy jest się czego obawiać? No cóż, jakiś czas temu napisałbym, że jedynie pirat i nagminnie przekraczający prędkość szaleniec może się bać, ale dziś wiem, że nawet flegmatyczny kierowca z 50-letnim stażem za kółkiem jest w stanie zarobić pamiątkę w postaci zdjęcia auta z mandatem jako załącznik. Skoro nawet rowerzysta jest w stanie dostać mandat za przekroczenie prędkości... Szkoda to nawet komentować.
Zapewne do sakiewki państwa wpłynie dużo świeżej gotówki już teraz, gdy wielu rodaków wybiera się na upragniony urlop. Już w te wakacje na naszych drogach zacznie przybywać fotoradarów, które zdaniem niektórych, mają poprawiać bezpieczeństwo na drogach. Czy tak jest w rzeczywistości? A może to tylko przykrywka? Tu już zdania są podzielone - my dyplomatycznie sprawę przemilczymy.
Najbardziej zadziwiają statystyki Komendy Głównej Policji. Otóż wynika z nich, że z roku na rok będzie przybywać około 35 tysięcy mandatów. W 2010 roku było ich przeszło 2,5 miliarda. No cóż - jest popyt, jest i podaż, więc i fotoradarów przybywa praktycznie z dnia na dzień. Czy naprawdę zwiększenie liczby fotoradarów to tylko kwestia poprawy bezpieczeństwa? Komu oni chcą zamydlić oczy?