Nowa Honda N-One - brzydkie kaczątko?
Niektóre auta bywają tak brzydkie, że aż wzbudzają sympatię. Spójrzmy na przykład na najnowszą Hondę N-One, która pojawi się na rynku w Japonii jako kei car. "Ale pudełeczko!" - taka reakcja towarzyszy większości odbiorców. Po chwili jednak, to "pudełeczko" staje się po prostu urzekające.
Wizualnie Honda N-One, mimo niewielkich wymiarów, zwraca na siebie uwagę. Co prawda na rynku w Japonii pojazd takich gabarytów to codzienność, ale na rynku w Europie niewielki kei car raczej nie miałby racji bytu - jesteśmy po prostu zbyt wybredni i rozpieszczeni. A szkoda, gdyż niektóre modele z Kraju Kwitnącej Wiśni z powodzeniem mogłoby powalczyć o klienta, który poszukuje niewielkiego auta do miasta.
Taka właśnie jest Honda N-One - niewielka, przyjemna wizualnie i stosunkowo niedroga. Czy to autko jest tylko miejskim toczydełkiem? Niekoniecznie, gdyż standardowa jednostka o pojemności 0,66-litra w mocniejszej wersji wyposażona jest w turbosprężarkę. Zdaniem producenta, taki silnik ma moc "porównywalną z jednostkami o pojemności 1,3-litra". Niestety na potwierdzenie nie mamy konkretnych danych.
Mało tego, autko jak przystało na rynek japoński, może być napędzane na przednią oś lub na wszystkie koła. Honda N-One trafi na rynek japoński już na dniach w cenie (w przeliczeniu z jenów) około 11 tysięcy euro. Dużo? Owszem, za tą cenę można mieć auto większe... No właśnie. Nie zawsze wielkość się liczy. Japończycy wolą auta mniejsze, zwrotniejsze, ale o wiele lepiej wyposażone. I tu wyraźnie widać różnicę postrzegania motoryzacji.
Źródło: Autoblog