Nissan BladeGlider Concept - kosmos na ziemi
Na rynku niewiele jest aut produkcyjnych, które w jakimś stopniu łamią standardy i utarte stereotypy. Być może takie wynalazki nie są popularne i nie przynoszą wielkich zysków, ale z pewnością ubarwiają cały świat motoryzacji. Czy już wkrótce takim urozmaiceniem będzie Nissan BladeGlider Concept?
Już za niespełna dwa tygodnie wystartuje Salon Samochodowy w Tokio, a na nim pojawi się wiele ciekawych modeli koncepcyjnych. Jednym z nich będzie z pewnością Nissan BladeGlider Concept, który swą konstrukcją łamie mnóstwo stereotypów. Wiele osób może kojarzyć podobne rozwiązanie z modelu wyścigowego Nissan Deltawing czy też najnowszego ZEOD RC.
Jak widać takie rozwiązanie świetnie sprawdza się na torze przy ogromnych przeciążeniach i prędkościach, czemu więc nie zastosować go w aucie drogowym? W Tokio zobaczymy również Nissana GT-R Nismo i mamy spore obawy, które auto wzbudzi większe zaciekawienie. Wiemy, że GT-R Nismo wejdzie do produkcji, ale co z tym wynalazkiem?
Co ciekawe, w Nissanie mówią o tym aucie w czasie przyszłym, więc być może za rok lub dwa w ofercie pojawi się taka ciekawostka. Andy Palmer w jednym z ostatnich wywiadów powiedział, że trojaczki Toyota GT86/Subaru BRZ/Scion FR-S to auta dla... 50-latków. Dość mocne słowa, więc teraz trzeba przejść do czynów i pokazać coś powalającego.
Takim kopniakiem może być produkcyjna wersja modelu Nissan BladeGlider Concept, który praktycznie pod każdym kątem wygląda dziwnie. Wąski, zaledwie metrowy przód oraz szeroki tył zapewniający stabilność, do tego rozkład masy w stosunku 30/70 przód/tył. Auto jest lekkie, ma podwozie z włókna węglowego, nadwozie ze wzmocnionego włóknem węglowym plastiku etc.
Brzmi ciekawie, ale i drogo. Ciekawostką są również silniki elektryczne w kołach z niezależnym zarządzaniem, co z kolei przekłada się zarówno na świetne prowadzenie, jak i możliwość niemal dowolnej aranżacji i stylistyki nadwozia. Wszystko zapowiada się świetnie, ale jeśli auto w takiej wersji wejdzie do produkcji, tanie z pewnością nie będzie. Co wtedy powie Andy Palmer?