Maserati 4200 GT wg. G&S - pomarańczowa rewolucja?
Gdy jakiś tuner bierze się za modyfikację nieprodukowanego już od kilku lat modelu, zazwyczaj jesteśmy ciekawi końcowego efektu tego zabiegu odmładzającego. Niestety niektóre modele powinny być zostawione w spokoju, gdyż nieudolne próby wskrzeszenia mogą jedynie zepsuć legendę.
Niemiecka firma G&S Exclusive postanowiła wziąć na warsztat nieprodukowany już od 5 lat model Maserati 4200 GT, który tak naprawdę od 2004 roku zmienił nazwę na GrandSport przechodząc szereg zmian i modyfikacji. Tak czy inaczej, pozostańmy przy pierwotnym nazewnictwie.
Pod maską modelu montowano 8-cylindrową jednostkę Ferrari o pojemności 4,2-litra i mocy 390 KM. Ważący 1670 kg samochód setkę osiągał w 4,90 s, a jego prędkość maksymalna wynosiła 285 km/h. Bardzo przyzwoicie jak na masywne gran turismo.
Auto przygotowane przez niemieckiego tunera nie ma lepszych osiągów - silnik oraz jego osprzęt pozostał bez zmian. Jedyną modyfikacją jest nowy układ wydechowy opracowany przez firmę Capristo, choć nawet tutaj zmienił się jedynie dźwięk - żadnych zmian w charakterystyce silnika. Sporo zmian zaszło pod autem, a konkretniej w zawieszeniu.
Standardowe zawieszenie zastąpiono komponentami firmy KW z zestawu Variant 3. Sportowo zestrojone zawieszenie z pewnością sprawdza się na torze, ale podczas normalnej jazdy raczej nie pieści kierowcy komfortem. Podobne wrażenia dostarczą niskoprofilowe (30 z przodu, 25 z tyłu) opony Dunlop nawinięte na 20-calowe felgi OZ Ultraleggera o szerokości 8,5” z przodu i 10,0” z tyłu.
We wnętrzu pojawiło się sporo dodatków z włókna węglowego, które zostały pomalowane na kolor pomarańczowy. Taki sam kolor ma nadwozie, pomalowane tą samą barwą, jakiej używa się do malowania Lamborghini Gallardo. O ile w Lamborghini kolor ten pasuje, to już Maserati w pomarańczy wygląda trochę dziwacznie.
Być może efekt nie byłby najgorszy, gdyby nie te wszystkie szpetne modyfikacje nadwozia. Co tu dużo mówić: efekt końcowy wygląda jak "wieś tuning" Lanosa. Z przodu zamontowano zderzak stylizowany na modelu Gran Turismo, po bokach podziwiamy potężne listwy, z tyłu zaś straszy ogromny dyfuzor, a raczej jego atrapa. Jedynie felgi prezentują się ładnie, ale nie mają szans naprawić tego, co wyczynili styliści z G&S.
Od czasu do czasu warto opisać podobną modyfikację aby pokazać, że nie warto na siłę upiększać aut, które już przeszły do historii. Jeśli już ktoś się na to porywa, niech pomyśli nad tym czy ma na to pomysł i czy w ogóle dysponuje czymś tak niezwykłym, jak gust.