Legalne łamanie przepisów i podróż z policyjną eskortą? To możliwe, ale...
Choć głównym zadaniem funkcjonariuszy drogówki jest pilnowanie porządku na drogach i łapanie kierowców łamiących przepisy drogowe, to jednak zdarzają się i takie sytuacje, w których policjanci pomagają kierowcom szybciej dotrzeć do celu podróży. W minionym tygodniu miało miejsce kilka takich zdarzeń.
W całej Polsce zdarzają się sytuacje, gdy policjanci z uwagi na stan wyższej konieczności pomagają kierowcom w jak najszybszym dotarciu do szpitala. Eskortują samochody w przypadku zagrożenia dla życia, zdrowia czy porodu.
1 listopada policjanci z Rzeszowa interweniowali przy zderzeniu trzech aut w miejscu zjazdu z trasy S19, przed rondem Kuronia. Jednak sytuacja, którą zastali spowodowała, że interwencja przebiegła w sposób nieoczekiwany i odmienny od codziennej praktyki. Okazało się, że w jednym z samochodów jechała kobieta wioząca chorego 9-letniego syna na zabieg do szpitala. Upływający czas oraz stan chłopca, który przed zabiegiem był bardzo osłabiony, wymagały szybkiego dotarcia do szpitala. W związku z tym policjanci na miejscu wykonali tylko niezbędne czynności. Upewnili się, że nikt inny nie potrzebuje pomocy, a wszyscy uczestnicy są trzeźwi, po czym zdecydowali, by w pierwszej kolejności pomóc kobiecie, jak najszybciej dojechać do szpitala. Po konsultacji z dyżurnym, wykorzystując sygnały uprzywilejowania, policyjny patrol pomógł kobiecie w dotarciu na czas.
Do nieco innej, choć podobnej w skutkach sytuacji doszło w Ciechanowie. Przy radiowozie policjantów zatrzymał się samochód osobowy, którego kierująca poprosiła o pomoc. Chodziło o to by jak najszybciej dostać się do szpitala w Ciechanowie. Powodem pośpiechu była bardzo poważna sytuacja, bowiem kobieta wiozła męża z raną nogi, który uległ wypadkowi przy pracy z piłą spalinową. Mężczyzna omdlewał, a jego życiu zagrażało niebezpieczeństwo. Funkcjonariusze z ciechanowskiej drogówki natychmiast przy użyciu sygnałów świetlnych i dźwiękowych podjęli eskortę kobiety z rannym mężem do oddziału SOR w Ciechanowie.
Jednak sposób na ranną czy chorą osobę nie zawsze zdaje egzamin. W Rybniku doszło do sytuacji, w której kierowca chciał nadużyć zaufania policjantów. Mężczyzna okłamał funkcjonariuszy drogówki o konieczności pilnego przewiezienia chorej córki do lekarza. Jak się okazało, całą historię wymyślił, chcąc w ten sposób uniknąć odpowiedzialności za przewinienia drogowe (zawracanie w niedozwolonym miejscu). Policjanci najpierw jednak sprawdzili, czy w samochodzie jest dziecko oraz czy potrzebuje pomocy. W foteliku siedziała 4-letnia dziewczynka, która powiedziała policjantom, że wcale nie jest chora i nie jadą z tatą do lekarza. Okazało się, że kierowcą jest 37-letni rybniczanin z czynnym zakazem prowadzenia pojazdów mechanicznych. Wcześniej stracił uprawnienia za jazdę po pijanemu. Co jednak ciekawe, kilka godzin później, patrol rybnickiej drogówki zatrzymał do kontroli pojazd. Okazało się, że za jego kierownicą siedzi „bohater” wcześniejszej interwencji. Tym razem samochód również został usunięty z drogi. Teraz rybniczanin musi liczyć się, że odpowie za wprowadzenie w błąd policjantów oraz dwukrotne złamanie zakazu sądowego. Grozi mu do 3 lat więzienia.