Krytykowany system halo ponownie ratuje życie
Obowiązkowy od początku tego sezonu Formuły 1 tzw. system halo ponownie zapobiegł tragedii. Kto wie, jak zakończyłaby się kraksa na początku niedzielnego wyścigu o Grand Prix Belgii, gdyby w bolidzie Charlesa Leclerca nie było zamontowanego systemu halo.
Przypomnijmy, władze Formuły 1, dbając o bezpieczeństwo kierowców, co i rusz wprowadzają różne obostrzenia, których celem jest poprawa bezpieczeństwa. Od początku tego sezonu w bolidach F1 musi być zamontowany system halo. Jest to charakterystyczny, wykonany z tytanu pałąk, który zamontowany w przedniej części kokpitu ma chronić głowy kierowców np. przed uderzeniem kołem, które odpadło od innego bolidu. Co ciekawe, rozwiązanie to było krytykowane zarówno przez zespoły (swój sprzeciw wyraziło 9 z 10 zespołów, jakie przystąpiły do tego sezonu F1), jak i samych kierowców. Po pierwszych jazdach testowych bolidami z dobudowanym systemem halo wielu z nich narzekało na ograniczoną widoczność. Władze F1 jednak się uparły, argumentując swój pomysł wynikami przeprowadzonych symulacji (w 15 na 17 różnych typowych wypadków system halo znacząco poprawiał bezpieczeństwo kierowcy), i system ten został ostatecznie wprowadzony.
Z całą pewnością dziś Charles Leclerc z zespołu Sauber może być wdzięczny, że taka decyzja została podjęta.
Zaraz po starcie niedzielnego wyścigu F1 o GP Belgii, na pierwszym zakręcie, doszło do sporej kraksy. Nico Hulkenberg spóźnił się mocno z hamowaniem i jego Renault wjechało w tył bolidu Fernando Alonso. McLaren Hiszpana pofrunął w powietrze i spadając uderzył w bolid Leclerca. Choć sama kraksa, jak oceniał ją później nawet sam kierowca Saubera, nie wyglądała niebezpiecznie, to jednak późniejsza analiza (co widać również na zdjęciach) wykazała, że było o krok od tragedii. Zniszczony system halo sugeruje, że gdyby nie ta konstrukcja bolid Alonso mógłby uderzyć w głowę kierowcy z Monaco.
Dodajmy, że nie jest to pierwszy przypadek, w którym system halo zdaje egzamin. W maju uchronił on głowę japońskiego kierowcy Tadasuke Makino startującego w Formule 2 przed uderzeniem oponą przelatującego nad nim auta jego rodaka Nirei Fukuzumiego. Gdyby nie ten pałąk z całą pewnością Makino nie wyszedłby z tego wypadku bez szwanku.