Zespołowi Toyota Racing zabrakło w wyścigu Le Mans odrobiny szczęścia
Choć Toyota Racing stanęła na podium 24-godzinnego wyścigu Le Mans, zespół opuścił tor Circuit de la Sarthe z poczuciem zawodu po frustrującym wyścigu.
TS040 Hybrid z nr. 8, który prowadzą Anthony Davidson, Nicolas Lapierre i Sébastien Buemi, finiszował jako trzeci, utrzymując pozycję lidera w klasyfikacji generalnej i zaliczając piąte podium zespołu w Le Mans. Nie jest to jednak cała prawda o tym dramatycznym wyścigu. Jednocześnie zakończył on bowiem serię zwycięstw Toyoty w FIA WEC.
W sobotę, 14 czerwca zespół Toyoty rozpoczął wyścig w Le Mans w świetnym stylu. Samochód z numerem 7 prowadzony przez Alexa Wurza w pełni wykorzystał możliwości zagwarantowane wywalczonym wcześniej pole position. W pierwszy zakręt po starcie Wurz wszedł najszybciej i pozostał na prowadzeniu całej utytułowanej stawki składającej się z hybrydowych Audi i Porsche.
Półtorej godziny po starcie nad Circuit de la Sarthe rozpadał się rzęsisty deszcz. Wkrótce doszło do kolizji Audi nr 3, Toyoty nr 8 i Ferrari nr 81. Na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa, a prowadzona przez Nicolasa Lapierre’a Toyota dotarła do boksu, gdzie poddana została naprawom zniszczonej przedniej części nadwozia.
W połowie wyścigu prowadzenie należało wciąż do Toyoty. Samochód z siódemką ze Stephane’em Sarrazinem za kierownicą wypracował prawie dwuminutową przewagę nad oboma samochodami Audi i oboma wozami Porsche. Druga Toyota, która ucierpiała w zderzeniu, nie prowadziła się tak dobrze jak przedtem i zamykała stawkę hybryd ze stratą 12 okrążeń do lidera.
Niestety, o piątej nad ranem, prowadzony przez Kazuki’ego Nakajimę TS040 z numerem 7 nagle zatrzymał się na zakręcie Arnage. Samochód unieruchomiła awaria w wiązce elektrycznej. Defektu nie udało się zlokalizować i ostatecznie spowodował on wycofanie z wyścigu samochodu, który prowadził stawkę tegorocznego Le Mans od pierwszego zakrętu.
Chwilę później pech dopadł Audi z numerem 2, które po Toyocie przejęło prowadzenie w wyścigu z korzystną przewagą trzech okrążeń nad pozostałymi. Niemiecki samochód musiał jednak trafić do boksu, kiedy o 7.00 rano wybuchła w nim turbosprężarka. Prowadzenie przejął R18 e-tron quattro z numerem 1. Za nim podążało Porsche 919 Hybrid Marka Webbera, Toyota i kolejne Porsche.
Do południa identyczna awaria turbo skierowała do boksów Audi z numerem 1. Przez kilka godzin szanse na podium miała ekipa Porsche. Prowadzony przez Toma Kristensena e-tron wrócił jednak na tor, by w końcu wygrać wyścig. Porsche numer 20 przejechało w Le Mans 346 okrążeń, kiedy wycofano je z wyścigu po awarii silnika. W drugim Porsche awarii uległa skrzynia biegów i samochód wyjechał tylko na ostatnie okrążenie przed końcem.
Anthony Davidson, Sébastien Buemi i Nicolas Lapierre pomimo kłopotów technicznych spowodowanych wypadkiem na początku wyścigu nie przestali walczyć o podium. Udało im się je wypracować w ciągu ostatnich dwóch godzin. Trzecie miejsce gwarantuje marce prowadzenie w klasyfikacji World Endurance Championship.
Następne spotkanie załóg FIA World Endurance Championship odbędzie się 18-20 września na torze Circuit of the Americas w Texasie.
Yoshiaki Kinoshita, prezydent zespołu:
Nasz zespół jest niewątpliwie rozczarowany wynikiem. Oba TS040 były dość szybkie, by wygrać wyścig. Jednak to właśnie jest część magii Le Mans - element nieprzewidywalności i wyzwania. Mieliśmy dziś wszystkie atuty, by wygrać wyścig, potrzebowaliśmy tylko trochę szczęścia. Niestety zabrakło go nam, ale takie są sporty motorowe, więc musimy zaakceptować wynik. Po dzisiejszych doświadczeniach będziemy silniejsi, a przecież stawką jest zwycięstwo w całym FIA World Endurance Championship.
Wszyscy członkowie zespołu spisali się świetnie - i kierowcy, i mechanicy. O znalezieniu się na podium zdecydowało nie tylko sprawne naprawianie uszkodzeń, ale przede wszystkim pozytywne nastanienie i wola walki. Jestem z tego powodu bardzo dumny i uważam, że wszyscy członkowie Toyota Racing powinni być dumni ze swoich starań.
Chcę także pogratulować Audi i Porsche ich świetnego występu. Dziś każdy zespół dawał z siebie wszystko i wykazał się wspaniałym sportowym duchem.
Sébastien Buemi:
W pewnym sensie jestem rozczarowany, bo przyjechaliśmy do Le Mans jako faworyci, a mimo to nie udało nam się wygrać. Z drugiej strony, choć po wypadku nasz samochód stracił wiele okrążeń, udało nam się nadgonić czołówkę i zająć trzecie miejsce. Po zderzeniu trudno było liczyć na podium. Ale podjęliśmy walkę i dobrze się spisaliśmy.
Oczywiście jest to dla nas trudny dzień, bo liczyliśmy na więcej. Niemniej, wciąż prowadzimy w klasyfikacji generalnej, co jest bardzo pozytywne.