II runda WMMP 2010 Brno - deszczowo, zimno i szybko
Nie było chyba osoby, która nie śledziłaby prognozy pogody przed wyjazdem do Brna. A wszelkie znaki na niebie i ziemi świadczyły o tym, że II runda WMMP będzie w większości po mokrym.
<p style="text-align: justify;"><span class="wstepniak">Nie było chyba osoby, która nie śledziłaby prognozy pogody przed wyjazdem do Brna. A wszelkie znaki na niebie i ziemi świadczyły o tym, że II runda <strong>WMMP</strong> będzie w większości po mokrym.</span></p>
<p style="text-align: justify;"> </p>
<p style="text-align: justify;">Czwartkowy poranek nie należał do najcieplejszych. Większość zespołów rozstawiała namioty lub buszowała w boksach, kończąc przygotowania do treningów. Uwijali się zawodnicy klas pucharowych, którzy w czwartek mieli już kwalifikacje, poprzedzające piątkowe wyścigi. Park maszyn zapełniał się kolorowymi namiotami, śmigały skutery, a tor ożywał.<br />
</p>
<p style="text-align: justify;">Ogólnie roboty miałem sporo, bo Patryk Kosiniak, któremu obiecałem pomóc w obsłudze motocykla, zdążył wyglebić na środowych treningach wolnych i doprowadził motocykl do opłakanego stanu. Pracy starczyło na cały dzień, tym bardziej że sympatyczny „Kosa” wciąż wpadał na nowe pomysły, aby wreszcie o 21:00 przypomnieć sobie o konieczności wymiany oleju w przednim zawieszeniu. Daliśmy radę. Miło jest popatrzeć, jak szpej stoi czysty i gotowy do jazdy, szczególnie po całym dniu walki i dwóch wyjazdach przy niepewnej pogodzie, gdzie na zmianę deszcz i wiatr starają się wszystkim utrudnić życie. Przy okazji przez cały dzień kręciłem się po depot i boksach, odwiedzając znajomych i spotykając dawno niewidzianych ludzi. U Grandysów tłoczno, Gwen Giabbani krzywił się na pogodę, w POLand Position było jak w ulu – sporo motocykli i nie mniej ludzi. Bardzo ładnie prezentował się boks SC Racing Team – panowie powinni dostać szkolną szóstkę za oprawę wizualną zespołu i przygotowanie zaplecza. Wszystko wyglądało jak wyjęte z Mistrzostw Świata i przeniesione w światek naszych wyścigów. Moje gratulacje! I tak można by opisywać i wymieniać wszystkich po kolei aż cała pisanina stałaby się niczym więcej, jak opisem tego kto gdzie stał i jak wyglądał. A my tu nie zamierzamy bawić się w damskie gadki. Dodam tylko, że Janusz Oskaldowicz ma ładne BMW, które zdążył już lekko „styrać” w żwirku po tym, jak skupił się za mocno na redukcji biegów. A gdy przypomniał sobie o hamowaniu, to mu nawet sportowy ABS z kontrolą trakcji nie pomógł i zwiedził strefę bezpieczeństwa. Dla „Profesora” to chleb powszedni, więc Januszek, mało przejęty faktem gleby, poprosił o umycie go za pomocą węża z wodą tak, jak stał – w kombinezonie. Bumer nie ucierpiał zbyt mocno, stracił w większości plastiki i nabrał kamieni w owiewki.<br />
</p>
<p style="text-align: justify;">Wieczorem nadszedł czas na odpoczynek. Kolacja odbyła się w boksie, gdzie nagle przy stole zrobiło się gęsto – kanapki Demolki robiły furorę. Do tego herbatka, kawa czy piwo – co kto sobie życzył. Za to w nocy okazało się, że kto zapomniał o grzejniku, ten jest w kłopotach. Temperatura spadła na tyle, że wszystkim marznącym przywiodła na myśl wczesną wiosnę czy późną jesień, a niewesołą Majówkę. Coś z tymi wyścigami jest nie tak – kolejna runda, a wali deszczem. Auro, litości!!!<br />
</p>
<p style="text-align: justify;">O 4:23 zbudziło mnie chrapanie Wojtka „Bubu” Grzesiaka, naszego fotografa, który rozpoczął koncert w najróżniejszych tonacjach, aby finalnie przejść do konwersacji z wyśnioną Panią Marzeną, której obiecał natychmiast wysłać maila. Łokieć w nerkę, słabiutkie „ała…” i błoga cisza aż do chwili, kiedy budzik bestialsko wyrwał mnie ze snu. Ech… Piątek. Pada. Szybki przejazd skuterem do budynku mieszczącego prysznice sprawił, że byłem cały mokry. Obrzydliwa mżawka nie dawała spokoju. Za to gorący prysznic skutecznie postawił mnie na nogi. Kolejnym marzeniem była kawa. I śniadanko. I robota. I tak w kółko.<br />
</p>
<p style="text-align: justify;"><span class="srodtytul">Ogórki w piątek</span><br />
Deszcz ulitował się nad „Ogórkami”. Klasy Volna startowały w piątkowe popołudnie na suchym torze. Wśród Polaków prym wiódł lider kwalifikacji, Adrian Pasek. Młodzieniec ów wyścigami zaraził się w ubiegłym roku, a znany jest też dobrze jako jeden z najlepszych polskich stunterów. Jak widać, na dwóch kołach i przy dużych prędkościach radzi sobie bardzo dobrze, zwłaszcza że startował na nowym dla siebie obiekcie. „Pasio” zdeklasował rywali z Polski, dowożąc do mety zwycięstwo w klasie Rookie 600. Za nim uplasowali się Czarek Chrobot i Stanisław Assmann. Nieźle poradziła sobie debiutantka, Natalia Florek, która, po przesiadce z CBR 125 na większą 600-tkę, zajęła piąte miejsce. A mówią, że baby do garów… Widocznie Natalia stanowi wyjątek, potwierdzający regułę :D.</p>
<div style="page-break-after: always;"><span style="display: none;"> </span></div>
<p style="text-align: justify;">W Rookie 1000 na najwyższym podium stanął Krzysztof Kubiś, drugi był Radosław Gabski, a trzecie miejsce na pudle zajął Klaudiusz Iciek. Pecha miał Przemek Saleta, który tańczył na mokrym torze, kręcąc na wodzie lepsze czasy niż na suchym. W wyścigu Przemek napierał jak dzik, ale ostatecznie padł ofiarą błędu wirażowych, którzy na okrążenie przed końcem wyścigu omyłkowo nakazali zjazd do parku zamkniętego. Przemek posłusznie opuścił tor i nie ukończył wyścigu. Ale, jak twierdził później, całkiem fajnie się poganiał na torze i nawet udało mu się wyprzedzić kilku konkurentów. A po wszystkim zapadła błoga cisza, przerywana od czasu do czasu rykiem odpalanych silników, kiedy mechanicy sprawdzali sprzęt.<br />
</p>
<p style="text-align: justify;"><span class="srodtytul">Zimno, coraz zimniej! Sobota</span><br />
To była wręcz apokalipsa! Zgodnie z zapowiedziami, robiło się coraz zimniej. W sobotę wiatr urywał głowę, a prognozy na niedzielę były wręcz zastraszające… W nocy temperatura oscylowała wokół 3° ciepła, co nie nastrajało pozytywnie. Jednak głodni jazdy zawodnicy dawali z siebie wszystko. Dla niektórych to była pierwsza okazja do treningów i jazdy w sezonie. Np. Marek Szkopek po raz pierwszy zasiadł na swoim Trumpecie. Zdołał przejechać zaledwie jeden wolny trening i kwalifikacje, kiedy motocykl na ostro zastukał panewkami. Pech jak jasna cholera! Mało brakowało, a doszłoby do powtórki z ubiegłego sezonu, czyli do wyprawy do Niemiec w celu naprawy silnika. Jednak niemieccy tunerzy, którzy w tym czasie byli Oscherschleben, nie mieli ze sobą części silnikowych i nie byli w stanie pomóc. Pomógł za to Michał Irzyk, który odstąpił Markowi swojego Trumpeta, a sam zdecydował się na jazdę ubiegłoroczną Yamahą R6. Dla Trumpetowców oznaczało to kilka godzin pracy przy przerzucaniu gratów pomiędzy motocyklami, czyli budowę Supersporta z Supersporta. Znacie to powiedzenie „Bikers Work is Never Done”? To szczera prawda. Wieczorem Rasta – Daytona Michała – zmieniła się nie do poznania, przywdziewając szatki z numerem 33 i dostając zawieszenia z najwyższej półki, które jeszcze chwilę wcześniej siedziały w motocyklu Marka. Pracę skończyliśmy znów późnym wieczorem. W międzyczasie boks zapełniał się ludźmi, jak to na zawodach; jedni wpadają pogadać, inni coś przynoszą, kolejni coś pożyczają. Osobiście bardzo lubię te klimaty, szczególnie z początku sezonu. Kojarzycie sympatycznego Marcina Włodarczyka, znanego też pod ksywką „Pitbull”? W sezonie 2009 startował w Superstock 600 z numerem 59, czerwona Honda CBR 600RR (obecnie własność Natalii Florek). Marcin odpuścił ściganie w tym sezonie, ale nie zrezygnował z wyścigów. Siedzieliśmy sobie przy stole i gadaliśmy. Wreszcie padło pytanie: „Marcin, nie żal Ci, że się nie ścigasz?”. Popatrzył na mnie jak na wariata: „Chłopie, w sumie wiesz... Nie. Do momentu, kiedy widzę start jakiegokolwiek wyścigu i całą bandę, idącą pełną petardą w pierwszy zakręt. Wtedy zaciskam zęby ze złości…”. Wyścigi to jednak nałóg, ale bardzo pozytywny. I wyzwolić się z niego jest naprawdę ciężko.<br />
</p>
<p style="text-align: justify;"><span class="srodtytul">Ognia! Niedziela</span><br />
Cholerna pogoda! Nieszczęsne prognozy musiały się sprawdzić w 100%. Od rana nie wiadomo było jakie gumy szykować, więc przy maszynie do zmiany opon ustawiła się kolejka. „Suche” i „rainy” walały się wokoło. Większość ekip starała się kontrolować sytuację, biegając przez pit lane, aby wyjrzeć na nitkę toru, mokrą po nocnych opadach, ale mającą wszelkie szanse na wyschnięcie pod wpływem silnego wiatru. Termometr na linii startu wskazywał maksymalnie 7°C, ale temperatura odczuwalna była bliższa epoce lodowcowej.</p>
<div style="page-break-after: always;"><span style="display: none;"> </span></div>
<p style="text-align: justify;">Do wyścigu Supersport było jednak jeszcze sporo czasu. Za to po 125-kach przyszedł czas na nasze młode wilczki, czyli zawodników Superstock 600. Na polach startowych zebrała się całkiem zacna liczba 32 zawodników, z czego czternastu ścigantów było Polakami. W kwalifikacjach bardzo dobrze wypadli Mateusz Korobacz, Artur Wielebski, Grzesio Szczypka, Patryk Kosiniak i Kuba Sudoł. Już przed wyścigiem można było stawiać na to, że walka o podium w polskiej klasyfikacji STK 600 Junior rozegra się pomiędzy tymi zawodnikami. Tor wysechł, więc wyścig odbył się po suchym. Na pierwszym kółku wypadł z gry Szczypka, który zaliczył dosyć efektownego „dzwona”. Do przodu wydarli Korobacz z Wielebskim, a „Kosa”, który zamulił w kwalifikacjach i na starcie miał siódmą lokatę wśród Polaków, przebudził się w wyścigu i, ze spokojem pracownika ubojni bydła, rozpoczął pościg za prowadzącą dwójką. W trakcie pierwszych kółek opóźniał znacznie hamowania na końcu prostej startowej aż w pewnym momencie wydawało się, że manewr nie ma szans powodzenia. Jednak „Kosa” przeszedł obok „Sudoła” jak przeciąg. Zredukował, wyhamował i złożył się w winkiel. Rozpoczął też zdecydowany pościg za Wielebskim, mając chrapkę na drugą lokatę. Jednak Arti znacznie przyspieszył, odjeżdżając w pewnym momencie „Kosie” i trzymając go na dystans. Od tej chwili wyścig należał do trójki Korobacz–Wielebski–Kosiniak. W tej kolejności panowie stanęli też na podium i zebrali pierwsze punkty w sezonie. Brawo! Już trzymam kciuki za kolejne starty!<br />
</p>
<p style="text-align: justify;">Mniej szczęścia mieli zawodnicy Superstock 1000, których wyścig przerwano po ostrej glebie jednego z nich, a w dodatku na skutek deszczu, który najpierw od niechcenia, a później już zdecydowanie, zalał tor hektolitrami wody. W Superstock 1000, po wznowieniu biegu, poważną kraksę zaliczył Marcin Walkowiak, dla którego wycieczka w żwir skończyła się pobytem w szpitalu w Brnie (wstrząs mózgu, popękane żebra itd.). Za to Adaś Badziak przeszedł samego siebie! Wyprzedził starego wyjadacza, Fabrizio Pellizzona i szedł za Andy Meklau, który prowadził stawkę. Niestety, pod koniec wyścigu dał się wyprzedzić Fabrizio, zdobywając trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej AAC i drugie w <strong>WMMP</strong>. Mimo wszystko, Badziu, przeszedłeś samego siebie! Duże brawa! Paweł Górka po wyścigu opowiadał: „W sumie nieźle mi się jechało. Coś tam powalczyłem, na mokrym trzymałem tempo, mówię sobie w duchu – utrzymam pozycję, będzie dobrze. Aż tu nagle ktoś koło mnie przechodzi ogniem i co widzę? To Stachu (Piotrek Satchowiak) wyleczył mnie jak dziecko”.<br />
</p>
<p style="text-align: justify;">Najliczniej prezentowała się w Brnie klasa Supersport, gdzie na starcie pojawiło się 51 zawodników! Wśród nich także Polacy. Największe szanse powodzenia misji miał Daniel „Buła” Bukowski, który ma za sobą doświadczenia w AAC. Kroku dotrzymywał mu Mariusz Kondratowicz, który okazuje się być czarnym koniem w SSP! Bracia Kondratowicze spędzili zimę na intensywnych treningach, jeździe na crossach i tuningu motocykli, co w chwili obecnej przynosi znakomite efekty. „Buła” miał chrapkę na zwycięstwo w klasyfikacji AAC, ale plan się nie powiódł i Daniel musiał zadowolić się zwycięstwem w klasyfikacji Mistrzostw Polski. Kondratowicz „zaliczył” drugi stopień na pudle. Marek Szkopek, który pokazał w ubiegłym sezonie, jak szybko potrafi jeździć, startował z 23 polajednak na mokrym dał popis swoich możliwości i wyścig zakończył na szóstym miejscu w AAC, a jako trzeci z Polaków! Kolejną niespodziankę sprawił też Michał „Perek” Pernach, który, po wyścigowym urlopie, postanowił wrócić do kręcenia kółek na torze i wystartował w Supersportach. „Perek” wyruszył do boju, narzekając, że powyżej czterdziestego pola nie widać świateł startowych, a po wyścigu został jednogłośnie okrzyknięty Królem Brna. Bieg ukończył na czternastej pozycji. Nie mam pytań, „Perek” ma jednak ADHD…</p>
<div style="page-break-after: always;"><span style="display: none;"> </span></div>
<p style="text-align: justify;">Mokry był też ostatni wyścig niedzieli, czyli Superbike, gdzie po długiej przerwie startuje w tym roku Paweł Szkopek. Na kwalifikacjach zaliczył szlifa, który, jak sam stwierdził, odblokował mu banię. „To było mi potrzebne. Jechałem jak kukła z drewna, zastanawiając się kiedy walnę glebę. Jak już się to zdarzyło, puściłem motocykl, starając się upaść jak najdelikatniej. Dało radę, blokada zniknęła jak zaczarowana. Nagle wiedziałem, jak siedzieć na motocyklu” – skomentował. Udowodnił to w trakcie wyścigu, przez dłuższy czas prowadząc stawkę przed Pellizzonem i Giabbanim, finalnie jednak oddając pola Włochowi i ścierając się z Gwenem w walce o drugą pozycję. Na przedostatnim zakręcie Szkopas postanowił jednak spróbować ataku na Fabrizio, wyjeżdżając mocno w wodę i zaliczając efektowny upadek. Gdyby jego Yamaha odpaliła od razu, dojechałby trzeci do mety. Motocykl jednak strzelił focha i Paweł musiał zadowolić się piątym miejscem w generalce AAC i trzecią lokatą wśród Polaków, tuż za… Tomaszewskim!!! Tak, nie mylę się. Hubert bierze różowe tabletki na deszcz, polubił pływanie i sprawił widowni wielką niespodziankę. Za to Andy Meklau miał wyraźne problemy z tylnym zawieszeniem podczas tego wyścigu, chowając się gdzieś z tyłu. „Słuchaj” – powiedział po wyścigu. – „Rzucało mi mocno motocyklem. Stwierdziłem, że muszę dojechać do mety, utrzymując pozycję, jednak kiedy zobaczyłem, jak przechodzi koło mnie Adam Kropiwnicki, powiedziałem sobie, że muszę w ogóle dojechać” – skwitował ze śmiechem sympatyczny Austriak. „Kropa” na deszczu znów poczuł się jak ryba w wodzie i imponował szybką jazdą. Przedwcześnie zakończył wyścig Bartek Wiczyński. Sympatyczny Skierniewicczanin wyleciał z zakrętu, gruzując swoją Hondę. Natomiast Bartuś wyszedł z cash-testu bez szwanku i spokojnie przeszedł za bandę, nucąc po drodze Brodkę: „Głęboko w środku gdzieś, choćby śladu łez jej oczy nie poznały nigdy, nie! Głęboko w środku tam otwiera ci swój świat, otwiera wszystko to, co w sercu ma!”.<br />
</p>
<p style="text-align: justify;">Cóż… Po Superbike pozostało jedynie spakować graty i wracać do domu. Po Brnie, mimo że działo się dużo i wciąż mam pewien niedosyt wyścigów, mimo że sam nie dosiadam w tym sezonie motocykla, a początkowo się nad tym zastanawiałem, myślałem, że podejdę do wszystkiego spokojnie. Na kolejne zmagania <strong>WMMP</strong> trzeba czekać aż do początku lipca, kiedy to wyruszymy na Słowację.<br />
</p>
<p style="text-align: justify;"><span class="srodtytul">Podsumowania słów kilka</span><br />
OK. To będzie trochę osobiste… Wrażenia i zje*** od Wujka Samo Zło.<br />
</p>
<p style="text-align: justify;"><b>Najciekawsza klasa:</b> Superstock 600 – gówniarze dają radę! Tu wszystko może się zdarzyć!<br />
</p>
<p style="text-align: justify;"><b>Opieprz należy się:</b> PZM-owi za zamieszanie ze zgłoszeniami zawodników klasy Superstock 600. Wyszła chryja po tym, jak nie wiadomo było kto i gdzie jest zgłoszony. Ktoś tu chyba czegoś nie dopilnował... Na przyszłość proponuję działać bardziej uważnie. Mam wrażenie, że żadnemu z najmłodszych zawodników klas mistrzowskich nie stanie się wielka krzywda, jeżeli nie będą zbierali punktów w Supersport, a skupią się na własnej klasie, która jest dla nich priorytetem. Tym bardziej że podobna sytuacja może mieć miejsce podczas trzech kolejnych rund Alpe Adria, w których startują polscy zawodnicy (Slovakiaring, Most i jedna runda na Torze Poznań). Warto posłuchać głosów środowiska wyścigowego, a szczególnie najbardziej zainteresowanych, i podjąć jak najszybciej odpowiednie kroki.<br />
</p>
<p style="text-align: justify;"><b>Najcieńszy żart rundy:</b> nagroda idzie w ręce Artura „Darth Wajdera” Wajdy aka „Lewar” – „Modlin wylewarowałem, ale tu mi się nie udaje”. Naprawdę smutny tekst, którym po wielokroć raczeni byli wszyscy, którzy się akurat napatoczyli…<br />
</p>
<p style="text-align: justify;"><b>Best Sharp Look:</b> SC Racing Team – wspominałem na początku i jeszcze raz chylę czoła. Dobra robota!<br />
</p>
<p style="text-align: justify;">Z poważaniem<br />
Wasz O.</p>
<p style="text-align: justify;"> </p>
<p style="text-align: justify;"><span class="srodtytul">Wyniki:</span></p>
<p style="text-align: justify;">Wobec braku wszystkich wyników, podajemy link do <a href="http://chronopn.neostrada.pl/WMMP2010.HTM">strony polskiej federacji PZM</a>, na niej znajduje się już część (Superstock 600 Junior, Superstock 1000, Rookie 600 ccm oraz Rookie 1000 ccm), która miejmy nadzieję zostanie zaktualizowana.</p>
<p style="text-align: justify;"> </p>
<p style="text-align: justify;"><span class="wstepniak">Redakcja MOTOGEN.PL dziękuje firmom: Honda Poland oraz Inca za pomoc w realizacji materiału. Pojazdy <a href="http://www.motogen.pl/laboratorium/testyskuterowimotorowerow/honda-innova-anf-125i-nigdy-nie-oceniaj-po-wygladzie,art25.html">Innova 125</a> oraz <a href="http://www.motogen.pl/galeria/skutery/skuter-inca-street-50,art21.html">Street 50</a> dzielnie się spisywały i ułatwiły poruszanie się ekipie po tak dużym obiekcie jakim jest tor wyścigowy Brno.</span></p>
Olaf Popanda