Hyundai chce stawiać na... latające samochody. Czy to ma sens?
Patrząc w przyszłość motoryzacji, gdzieś tam na horyzoncie można już dostrzec zapowiedzi tzw. autonomicznych pojazdów, czyli samochodów, które będą w stanie się poruszać bez ingerencji kierowcy. Natomiast wciąż w sferze science fiction postrzegane są latające auta. Mimo to Hyundai właśnie powołał do życia dział odpowiedzialny za rozwój tego typu pojazdów, na czele którego stanął człowiek z przeszłością w NASA.
Urban Air Mobility Division (UAMD) to nowy pion w strukturze największego koreańskiego koncernu motoryzacyjnego, który będzie prowadził prace nad technologiami w obszarze mobilności lotniczej, które w przyszłości mają pomóc w zmniejszeniu korków w ruchu miejskim. Na czele nowego działu stanął Jaiwon Shin, który przez 30 lat pracował w NASA nad najnowszymi rozwiązaniami w dziedzinie aeronautyki i przewodził nawet specjalnej komórce odpowiedzialnej za prowadzenie badań w zakresie nowych technologii.
Na tym etapie przed Shinem i działem UAMD nie zostały postawione żadne konkretne cele. Nowy zespół inżynierów koreańskiego koncernu ma sprawdzać różne mniej lub bardziej realne rozwiązania z obszaru mobilności lotniczej, nawet takie, o których do tej pory nie wspominano. Dzięki prowadzonym już teraz pracom Hyundai ma stać się w przyszłości jednym z liderów nowego sektora w branży transportowej.
I choć dziś połączenie w jednym pojeździe funkcji samochodu i samolotu wydaje się ciągle jeszcze niedorzeczne, to jednak według różnych prognoz w ciągu 20 lat tego typu pojazdy drogowo-lotnicze może nie staną się powszechnym widokiem we wszystkich miastach, ale też nie będą już budzić większych sensacji. Według szacunków rynek latających samochodów za 20-30 lat ma być wart ok. 1,5 biliona dolarów. Gra jest więc warta świeczki.
Wprawdzie Hyundai jest jak dotąd jedynym koncernem motoryzacyjnym, który powołał specjalną komórkę do opracowania latającego samochodu, to jednak nie jest jedyną firmą samochodową, która zajmuje się tym tematem i przeznacza na tego typu technologię znaczne środki finansowe.
Toyota np. zainwestowała ok. 375 tys. dolarów w projekt grupy swoich inżynierów, którzy opracowali jednoosobowy pojazd latający. Ich celem jest wykorzystanie tego pojazdu do zapalenia znicza olimpijskiego podczas ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w przyszłym roku w Tokio.
Z kolei chiński koncern Geely, do którego należą już m.in. Volvo oraz Lotus, od 2017 r. jest również właścicielem firmy Terrafugia, która ma już na swoim koncie kilka latających prototypów. Airbus, Audi oraz Italdesign natomiast pracują nad projektem latającego pojazdu Pop.Up. Airbus jest odpowiedzialny za prace nad dwuosobowym latającym modułem, zaś Audi za jeżdżącą platformę, na której będzie się dokował wspomniany moduł.
Latające samochody to bez wątpienia dalsza przyszłość i to bardzo niepewna. Jeśli jednak motoryzacja, a dokładniej – transport, w tym transport miejski, przyjmą taką formę, wówczas obecna decyzja Hyundaia o podjęciu prac nad tego typu technologiami może zapewnić mu wyraźną przewagę konkurencyjną nad zdecydowaną większością rywali.