Hołowczyc wycofuje się z Dakaru
Po wypadku ma pęknięte trzy żebra oraz podejrzenie wstrząśnienia mózgu.
<strong>
Po wypadku ma pęknięte trzy żebra oraz podejrzenie wstrząśnienia mózgu.
</strong><br/>
<p class=maintext>
Krzysztof Hołowczyc i Jean-Marc Fortin mieli wypadek podczas trzynastego etapu Rajdu Dakar 2007. Na dziesięć kilometrów przed CP1, tj. na 140 kilometrze odcinka specjalnego samochód polsko-belgijskiego duetu rolował na szlaku. Lekarz, który helikopterem pojawił się na miejscu wypadku nie stwierdził żadnych poważnych obrażeń u zawodników. Po wypadku załoga Orlen Teamu wycofała się z rajdu.
</p><p class=maintext>
Według wstępnej diagnozy służb medycznych rajdu Krzysztof Hołowczyc ma pęknięte trzy żebra oraz podejrzenie wstrząśnienia mózgu i w związku z tym został skierowany na dalsze badania i obserwację do szpitala w Dakarze. Helikopter przywiózł polskiego kierowcę do punktu medycznego rajdu w Tambakunda, gdzie Hołowczyc zostanie poddany dalszym badaniom.
</p><p class=maintext>
Polski kierowca o własnych siłach wysiadł z helikoptera i pieszo udał się do punktu medycznego. – W opisie trasy była tylko jedna dziura, a w praktyce były trzy. Przez jedną przejechaliśmy, a na drugiej rolowaliśmy przez przód – powiedział Hołowczyc.
</p><p class=maintext>
– To była bardzo niebezpieczna próba sportowa i trudna nawigacyjnie. Jak zawsze na tych odcinkach bardzo duży kurz utrudniał jazdę i orientację. Tak jak wielu zawodników zgubiliśmy właściwy szlak i straciliśmy około dziesięciu minut. Gdy byliśmy już bardzo blisko CP 1 doszło do nieszczęścia. Na szlaku było bardzo dużo potężnych dziur i niestety nie wszystkie znalazły się w opisie dostarczonym przez organizatora. W takiej właśnie serii trzech dziur, z których tylko pierwsza znalazła się w opisie mieliśmy wypadek. Rolowaliśmy przez przód, a uszkodzenia auta i moja boląca klatka piersiowa nie pozwoliły dalej jechać. Jean-Markowi nic się na szczęście nie stało. Strasznie żałuję, że nie udało mi się ukończyć Dakaru. W tym roku mieliśmy sporego pecha, często coś się działo nie po naszej myśli. Taki to już sport, a szczególnie sam Dakar, który należy do grupy rajdów zupełnie nieprzewidywalnych. Na kilku odcinkach pokazaliśmy już jednak bardzo dobre tempo. Nie zamierzam kapitulować wrócę tutaj na pewno – mówił obolały Krzysztof Hołowczyc na biwaku w Tambakunda.
</p><p class=maintext>
Innego typu dramat przeżywał dzisiaj Jacek Czachor. Kapitan Orlne Team po znakomitej jeździe na wczorajszym etapie i zajęciu trzeciego miejsca na odcinku specjalnym walczył o dalszy awans w klasyfikacji. Dziś popełnił błąd nawigacyjny i poniósł znaczne starty czasowe, ale pozostał na 11. miejscu w klasyfikacji generalnej. Marek Dąbrowski podróżował także z przygodami jednak awansował na 24. pozycję. Z rywalizacji wycofał się po wypadku Marc Coma, lider klasyfikacji motocyklistów.
</p><p class=maintext>
– To dla mnie po prostu katastrofa. Walczyłem, jechałem najszybciej jak tylko potrafiłem, walczyłem przecież o pierwsza dziesiątkę. Do trzydziestego kilometra wszystko przebiegało po mojej myśli. Później był przejazd przez wioskę i za tą wioską zgubiłem właściwy szlak. Zacząłem zbyt bardzo odbijać w prawo i niestety przejechałem 50 kilometrów w buszu, przedzierając się wśród drzew i krzewów, łamiąc gałęzie. Jechałem raz w lewo, raz w prawo, ale nie mogłem odnaleźć szlaku. Trasa była bardzo trudna, jechałem z prędkością 20-30 km/h. I w końcu udało mi się powrócić na właściwy szlak na 48. kilometrze. Z Markiem Comą w ogóle dzisiaj nie jechałem razem. Informacje na ten temat były błędne. Najprawdopodobniej jechaliśmy gdzieś blisko siebie, ale nie w zasięgu wzroku – powiedział Jacek Czachor.
</p><p class=maintext>
Reprezentant Orlen Team utrzymał swoja bardzo wysoką, 11. pozycję w klasyfikacji generalnej. Awansował natomiast Marek Dąbrowski, który przewrócił się dzisiaj na odcinku specjalnym.
</p><p class=maintext>
– Na trasie było bardzo dużo nieopisanych w książce drogowej pułapek. Domyślam się, że w serię niewidocznych dziur wpadł Krzysiek. Ja też leżałem w podobnych okolicznościach. Na szczęście dla mnie wpadłem w mniejsze dziury i przy mniejszej prędkości. Pofrunąłem do przodu nad kierownicą, a motocykl pojechał w swoja stronę. Wspominałem ostatnio, że na ostatnich etapach może się jeszcze sporo wydarzyć i..... pewny zwycięzca rajdu już nie jedzie. Mam oczywiście z tego powodu wątpliwą satysfakcje, ale Dakar pokazuje nam cały czas, że jest niebezpieczny do samej mety – dodał Marek Dąbrowski.
</p><p class=maintext>
Rajd Dakar opuścił dziś Mali i wjechał do Senegalu. Odcinek specjalny o długości 260 km rozegrano tylko na terenie tego ostatniego kraju. Metą trzynastego etapu o łącznej długości 458 kilometrów była Tambakunda.
</p><p class=maintext>
Jutro, 20 stycznia ostatni „prawdziwy" odcinek specjalny Dakaru prowadzący z Tambakundy do stolicy Senegalu. Próbę sportową o długości 225 km poprzedzą i zakończą dojazdówki liczące odpowiednio 124 i 227 km. Trasa całego etapu liczy 576 km. A w niedzielę, na pożegnanie z Dakarem tylko 16 kilometrów próby sportowej nad Lac Rose.
</p>
(ip)