Fiat Chrysler też manipulował ze spalaniem?
Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) wszczęła postępowanie przeciwko Fiat Chrysler Automobiles, zarzucając koncernowi motoryzacyjnemu manipulacje przy pomiarach emisji spalin w dwóch modelach. FCA odpiera jednak te zarzuty i nie przyznaje się do nieprawidłowości.
EPA zarzuca włosko-amerykańskiej firmie, iż ta stosowała w swoich modelach oprogramowanie, sterujące pracą układu wydechowego, wpływając tym samym na fałszowanie wyników testów na zawartość zanieczyszczeń, głównie tlenków azotu, w wydalanych spalinach. Co ważne, zainstalowane oprogramowanie nie zostało nigdzie zgłoszone, co już jest złamaniem amerykańskich przepisów (ustawy o ochronie środowiska naturalnego) i podstawą do wymierzenia kar.
Jak na razie Agencja nie opublikowała, jak wielkie są różnice w emisji tlenków azotu w autach podczas procedury testowej w stosunku do normalnej eksploatacji. Wiadomo jedynie, że oprogramowanie to zostało wykryte w 103 828 autach dwóch modeli - Jeep Grand Cherokee (25,6 tys.) oraz Ram 1500 (78,2 tys.) z lat 2014-2016, wyposażonych w trzylitrową jednostkę wysokoprężną.
Obecnie prowadzone jest dochodzenie, które ma wyjaśnić, czy użyte przez FCA oprogramowanie działało podobnie do wykrytego w modelach, należących do grupy Volkswagena. Stosowane przez niemiecki koncern urządzenie załączało się w momencie, gdy jednostka sterująca wykryła, że silnik znajduje się w fazie testowej. Podczas normalnej eksploatacji pozostawało ono wyłączone, czego następstwem były wyższe poziomy emisji zanieczyszczeń.
Włosko-amerykański koncern w wydanym oświadczeniu zaprzeczył, jakoby oszukiwał podczas przeprowadzania testów emisji zanieczyszczeń. Co więcej, jest mocno rozczarowany, gdyż nie tylko starannie przestrzegał wszystkich przepisów, dotyczących emisji spalin, jak i już od dłuższego czasu współpracował z EPA, dostarczając Agencji wszystkich niezbędnych informacji na temat stosowanych technologii kontroli emisji w swoich modelach. Władze koncernu wyraziły nadzieję na szybkie rozwiązanie tej sytuacji i chęć podjęcia dalszych rozmów z nową ekipą rządzącą.
Gdyby potwierdziły się zarzuty, stawiane wobec koncernu Fiat Chrysler Automobiles, groziłoby to nałożeniem kary w wysokości do 44 539 dolarów od każdego samochodu, czyli łącznie ok. 4,6 mld dolarów. Na wyjaśnienie sprawy przyjdzie nam z pewnością trochę poczekać, na razie jednak opublikowane informacje wpłynęły negatywnie na notowania koncernu - akcje FCA na nowojorskiej giełdzie spadły o 16,14%. Spadki, choć w mniejszym zakresie, dotknęły również inne spółki powiązane z FCA.