Czy auta luksusowe przestają być ekskluzywne?
Posiadanie jednego z modeli Ferrari, Rolls-Royce'a czy nawet Astona Martina wciąż jeszcze pozwala wyróżniać się w tłumie jeżdżących po drogach samochodów. Jeśli jednak obecna tendencja zostanie utrzymana, niebawem ekskluzywny charakter najbardziej luksusowych marek może runąć niczym domek postawiony z kart. Czy dążenie do większych zysków wyjdzie na dobre ultraluksusowym markom, czy może za jakiś czas odbije im się to czkawką, jak w przypadku Maserati.
Czasy, w których producenci samochodów trzymali się twardo tradycyjnych rozwiązań minęły już bezpowrotnie. Jeśli jakiś czas temu marka Lamborghini kojarzyła nam się wyłącznie z supersportowymi modelami, Aston Martin ze sportowymi coupe, a Rolls-Royce z eleganckimi limuzynami, to teraz musimy zmienić swoje postrzeganie motoryzacyjnej rzeczywistości. A wszystko za sprawą utrzymującej się od kilku lat ogromnej popularności aut z segmentu SUV-ów. Przykład Porsche pokazał dobitnie, że wejście w nowe segmenty rynkowe nawet przez marki dość jednoznacznie kojarzone np. ze światem motorsportu nie musi być wcale złą decyzją.
Bentley Bentayga, Lamborghini Urus, Maserati Levante czy Porsche Cayenne pokazują wyraźnie, że nawet ultraluksusowe marki skręciły w drogę z kierunkowskazem SUV. Dodajmy jeszcze, że w kolejce są już Rolls-Royve Cullinan, który ma zadebiutować na rynku pod koniec tego roku, Aston Martin DBX (końcówka przyszłego roku) oraz Ferrari Purosangue (2022 r.).
Wśród najbardziej ekskluzywnych producentów samochodów coraz mniej jest takich, którzy omijają segment SUV-ów. Nawet ostatnio pojawiły się spekulacje, że Bugatti również myśli o produkcji takiego modelu. Jedynie McLaren twardo pozostaje przy swojej decyzji i nie zamierza wprowadzać do swojej oferty modeli z podwyższonym prześwitem. Mike Flewitt, CEO brytyjskiej marki, stwierdził wprawdzie, że nie ma on nic przeciwko SUV-om, ale nie jest to to, co McLaren powinien robić. Z drugiej jednak strony, kiedyś Sergio Marchionne podobnie wypowiadał się o Ferrari.
Co by nie mówić o SUV-ach luksusowych marek, to wszystko weryfikuje rynek. A że popyt na tego typu modele rośnie dynamicznie, głównie na rozwijających się rynkach jak Chiny, Indie czy Rosja, to tendencja taka wcale nie powinna dziwić. Co więcej, również na nieco bardziej konserwatywnym, europejskim rynku rośnie pozycja ultraluksusowych SUV-ów.
Po pierwszych ośmiu miesiącach br. łączna sprzedaż wszystkich luksusowych marek na Starym Kontynencie wyniosła 11 069 egzemplarzy, podczas gdy w analogicznym okresie przed rokiem było to niecałe 10 tys. aut. Wciąż największy udział w tym gronie stanowią auta sportowe, których sprzedaż wyniosła 8537 egzemplarzy, ale już drugiej miejsce zajmują wspomniane SUV-y, które wyprzedziły sedany i limuzyny. Duża zasługa w tym zwłaszcza Bentleya Bentaygi, który jest drugim co do popularności modelem z grona luksusowych marek z tegoroczną sprzedażą na poziomie 1087 egzemplarzy.
Liderem europejskiego segmentu luksusowych modeli jest Ferrari 488 ze sprzedażą na poziomie 1416 sztuk, a podium uzupełnia Audi R8 (1026 sprzedanych egzemplarzy). W ścisłej czołówce znalazły się jeszcze Bentley Continental GT (990), Aston Martin DB11 (799), Lamborghini Huracan (675), Mercedes Klasa S Maybach (452) oraz Lamborghini Aventador (428).
Choć SUV-y mają przyczynić się do zwiększenia sprzedaży (Lamborghini np. oczekuje wzrostu rocznej sprzedaży z 7 do 10 tys., a Ferrari do nawet 14 tys.), to jednak bardziej masowa produkcja może też mieć gorsze konsekwencje, z którymi musi się teraz mierzyć Maserati. Mike Manley, szef koncernu Fiat Chrysler Automobiles, przyznał niedawno, że w przypadku tej marki poczyniono w ostatnich latach błędne decyzje. Chcąc zwiększyć sprzedaż, postawiono właśnie na masową produkcję i chęć dotarcia do jak największej grupy odbiorców, przez co Maserati upodobniło się nieco do Alfy Romeo. Skutkiem tego były znaczne spadki sprzedaży i konieczność weryfikacji celów sprzedażowych. W tym roku włoska marka miała pierwotnie sprzedać łącznie na wszystkich rynkach 75 tys. aut. W czerwcu te założenia zredekowano do 50 tys. Po pierwszych dziewięciu miesiącach sprzedaż wynosi 26 400 egzemplarzy i już wiadomo, że również tego drugiego celu nie uda się zrealizować.