Co dalej ze spalinowymi autami? Trwa właśnie debata
Rada ds. środowiska, w skład której wchodzą ministrowie środowiska ze wszystkich unijnych państw, debatowała wczoraj nt. dalszych redukcji dwutlenku węgla emitowanych przez samochody osobowe oraz dostawcze. Rozbieżności były spore, bowiem wynosiły od 25 do nawet 50% dalszej redukcji CO2 do 2030 r.
Przypomnijmy, że wcześniej swoje stanowisko w tej kwestii wyraziły już Parlament Europejski oraz Komisja Europejska. Europosłowie byli za ustanowieniem poziomu redukcji dwutlenku węgla na poziomie 40% (w porównaniu do poziomów emisji z 2021 r.), zaś unijni komisarze za poziomem 30-proc. Na wczorajszym posiedzeniu Rady ds. środowiska ministrowie krajów unijnych zgodzili się na kompromis w wysokości 35%, który dziś będzie przedmiotem dyskusji trzech wyżej wymienionych organów prawodawczych Unii Europejskiej.
Choć wczoraj udało się uzyskać kompromis, to jednak wcale nie było o niego łatwo, a niektóre kraje (m.in. Holandia i Irlandia) wyraziły wręcz niezadowolenie z takich rozstrzygnięć i zapowiedziały, że będą walczyć jeszcze o jego zmianę.
Grupa państw, która najbardziej optowała za wprowadzeniem wyższych poziomów redukcji CO2, powoływała się na opublikowany w poniedziałek raport Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu, wg którego brak dalszych radykalnych kroków w tym zakresie przyczyni się do dalszego globalnego ocieplenia. Również na ustanowienie wyższych zobowiązań dot. redukcji emitowanego do atmosfery dwutlenku węgla namawiał unijnych komisarz ds. klimatu.
Wśród wnioskujących o wyższy poziom redukcji CO2 były także państwa, w których przemysł motoryzacyjny odgrywa znaczącą rolę, w tym Francja, Włochy czy Hiszpania. Jednak za największym ograniczeniem, aż o 50%, była Szwecja. Szwedzka minister środowiska przekonywała, że proponowany kompromis to za mało, by ograniczyć niekorzystny wpływ na nasze środowisko ze strony sektora motoryzacyjnego.
Po drugiej stronie barykady stały przede wszystkim Niemcy wraz z grupą krajów z naszego regionu Europy. Niemiecka minister środowiska przekonywała, że zbyt wysokie cele redukcyjne mogą negatywnie wpłynąć na rozwój sektora motoryzacyjnego w Europie oraz na miejsca pracy w tej branży. Z kolei np. przedstawiciel Czech wskazywał, że ceny obecnie dostępnych w sprzedaży pojazdów z napędem elektrycznym są za wysokie, co może utrudnić dostęp do nich mieszkańców z biedniejszych rejonów Europy.
Polski minister środowiska, Henryk Kowalczyk, zaproponował natomiast, by w państwach o niższej sile nabywczej mieszkańców wprowadzić specjalne unijne dopłaty do zakupu zeroemisyjnych aut. Kowalczyk poparł 30-proc. cel redukcji CO2 do 2030 r.