Citroen kończy z hydropneumatycznym zawieszeniem
Z fabryki w Rennes wyjechał właśnie ostatni egzemplarz drugiej generacji modelu C5 z hydropneumatycznym zawieszeniem. O ile model ten ma powrócić w nowej odsłonie, to o hydropneumatyce możemy zapomnieć. Francuzi zapowiadają zastąpienie tej technologii innym rozwiązaniem.
Druga generacja Citroena C5 na rynku pojawiła się w 2005 r., co oznacza, że obecnie jest już najstarszym modelem w segmencie średnich aut na europejskim rynku. W minionym roku zakończona została produkcja wersji sedan, a teraz z francuskiej fabryki wyjeżdżają właśnie ostatnie egzemplarze odmiany kombi.
Ponad 630 tys. sprzedanych egzemplarzy nie jest złym wynikiem, ale w minionym roku liczba wydanych klientom aut wyniosła zaledwie 10 tys. sztuk. Nie ma więc, co się dziwić, że francuski koncern podjął decyzję o zakończeniu sprzedaży. Decyzja ta dotyczy jednak wyłącznie rynku europejskiego. W Chinach w dalszym ciągu ten model będzie produkowany, tyle że z nieco zmienionym designem i całkowicie nowym wnętrzem. To efekt sporej popularności sedanów w największym pod względem ludności kraju świata.
Nie potwierdzają się natomiast informacje, że Francuzi całkowicie zrezygnują z modelu C5 na Starym Kontynencie. Podobno prowadzone są prace nad nową generacją "C-piątki", choć trzecia odmiana C5 będzie jednak najprawdopodobniej hatchbackiem. Wiadomo też, że w ofercie pojawi się wersja hybrydowa.
Koniec drugiej generacji C5 oznacza jednocześnie koniec pewnej ery w historii Citroena. Model ten jest bowiem ostatnim, w którym było dostępne hydropneumatyczne zawieszenie. Już wcześniej władze francuskiej marki zapowiedziały, że wraz z końcem produkcji C5 zakończą stosowanie tej technologii, która była oferowana w różnych modelach Citroena od ponad 60 lat.
Zakończenie produkcji hydropneumatycznego zawieszenia wiąże się z chęcią ograniczenia kosztów, gdyż to rozwiązanie podnosi cenę modeli. Francuzi zapowiedzieli, że pracują nad zawieszeniem znacznie tańszym w produkcji, ale zapewniającym równie wysoki poziom komfortu. Pożyjemy, zobaczymy...