Centralna Ewidencja Pojazdów z mnóstwem błędów
Możemy być poprawni politycznie i napisać, że każdemu może się zdarzyć, ale prawda jest zupełnie inna. Za każdym razem, gdy nasz rząd zabiera się za stworzenie jakiegokolwiek systemu lub zleca to podwykonawcy możemy być pewni, że wyjdzie z tego bubel. Bardzo kosztowny bubel.
Tak było z systemem e-WUŚ (Elektroniczna Weryfikacja Uprawnień Świadczeniobiorców) czy też z systemem zliczającym głosy. Takie doświadczenie uczy nas, że przy najbliższej okazji znów będzie coś "ciekawego". I jest! System odpowiedzialny za Centralną Ewidencję Pojazdów, który kosztował ponad 600 milionów złotych jest pełen dziur, pomyłek i absurdów. Przykładów jest wiele.
Według systemu, nasz kraj jest fenomenem na skalę światową pod względem kolekcji unikalnych aut. Ba! Niektóre z aut to prawdziwe cuda! Przykładowo, w Polsce jest ponad 23 000 pojazdów, które są starsze od Forda T. Jakby tego było mało, wśród 5 milionów pojazdów historycznych zarejestrowanych w CEP, aż 38 tysięcy to Syreny, czyli więcej, niż niektórych współcześnie produkowanych modeli. Sporo jest też Żuków - ponad 65 tysięcy.
Przeszło 2600 pojazdów w CEK zostało wyprodukowanych w 1900 roku, niektóre rodzynki mają ponad 1000 lat, więc pewnie należały do Mieszka I lub Bolesława I Chrobrego. Śmieszne? Owszem, ale i straszne zarazem. Trochę szkoda, że za nasz pieniądze tworzy się coś, co nie działa i generuje takie absurdy. Choć z drugiej strony, czy cokolwiek jest w stanie Was zaskoczyć?