Bugatti, BMW i Ferrari skradzione przez... Polaków
Policja z niemieckiej Bawarii poinformowała o bardzo interesującej akcji. W poniedziałek rano tamtejszym funkcjonariuszom udało się ująć dwóch kierowców prowadzących Bugatti Veyrona Grand Sport Sang Blue oraz BMW 750 iL, które zostały skradzione dzień wcześniej w szwajcarskim Oberrieden. Wspomnianymi kierowcami okazali się… Polacy!
Podczas, gdy 1001-konny supersamochód Bugatti (pochodzący z limitowanej serii) prowadzony był przez 27-letniego mężczyznę z Gdańska, za kierownicą 407-konnej limuzyny BMW (w wersji z przedłużonym rozstawem osi) siedział 24-latek z Elbląga. Nie byli więc to kierowcy z długoletnim stażem „za kółkiem”…
Skradziony Veyron i „siódemka” zauważone zostały na autostradzie A9, biegnącej z Monachium do Berlina. Polacy zmierzali do swojej ojczyzny, ale dzięki akcji policji z udziałem śmigłowca udało się ich złapać. Kierowca BMW zrozumiał powagę sytuacji i nie stawiał oporu, zupełnie inaczej było z kierowcą Bugatti.
Gdańszczanin w pewnym momencie zatrzymał „swój” samochód, po czym wysiadł z niego i zaczął uciekać. Pokonał barierkę dzielącą kierunki ruchu i ryzykując życie przebieg przez trzy pasy autostrady biegnące na południe. Został ujęty przez policjantów, gdy uciekał na otwartym terenie.
Należy jednak wspomnieć, że w kradzieży ultra-ekskluzywnych aut z Oberrieden uczestniczyła jeszcze jedna osoba, która to… skradła jeszcze jeden supersamochód. Egzemplarz Ferrari 599 GTB, bo o tym modelu mowa, został porzucony w pobliżu stacji kolejowej bawarskiej miejscowości Fürth. Kierowcy 620-konnego bolidu do tej pory nie udało się złapać.
Wszystkie trzy auta należą do szwajcarskiego biznesmena, a ich łączną wartość oszacowano na 1,5 miliona euro (prawie 6 milionów złotych). Samochody przekazano już szwajcarskim władzom, a polskich przestępców czeka ekstradycja. Ciekawe, co by było, gdyby pojazdy dotarły jednak do naszego kraju…