Berlin chce modyfikacji nawet 12 milionów diesli
Niemiecki rząd prowadzi rozmowy z przedstawicielami niemieckiej branży motoryzacyjnej w sprawie przeprowadzenia koniecznych poprawek w silnikach wysokoprężnych. Stosowne modyfikacje miałyby objąć aż 12 milionów samochodów.
Silniki wysokoprężne mają się coraz gorzej i nic nie wskazuje na to, że ta passa miałaby się za chwilę zmienić. Samochody z tego typu silnikami jeszcze w minionym roku stanowiły większość kupowanych aut w Europie, podczas gdy na początku tego roku po raz pierwszy musiały oddać palmę pierwszeństwa autom z jednostkami benzynowymi.
Przyczyną jest naturalnie szereg reperkursji po skandalu wywołanym przez ujawnienie nieprawidłowości w niektórych modelach Volkswagena i innych marek należących do koncernu VAG związanych z emisją trujących związków, głównie tlenków azotu (NOx).
Najbliższa przyszłość również nie rysuje się w kolorowych barwach dla jednostek wysokoprężnych. W Niemczech na przykład niektóre miasta, w tym tak ważne dla branży motoryzacyjnej jak Monachium oraz Stuttgart, rozważają wprowadzenie zakazu wjazdu dla diesli. Przyczyną jest spore zanieczyszczenie powietrza wywołane m.in. przez wydalane spaliny, a w efekcie zwiększone ryzyko zachorowań na wiele chorób.
Aby całkowicie nie uśmiercać silników wysokoprężnych, niemiecki rząd chciałby sprawić, aby stały się one czystsze. W tym celu niemiecki minister transportu negocjuje z przedstawicielami branży motoryzacyjnej (VDA oraz VDIK) oraz władzami lokalnymi, aby ograniczyć emisję NOx o co najmniej 25 proc. Aby to się udało, niezbędne jest wprowadzenie modyfikacji w już istniejących silnikach wysokoprężnych.
Szacuje się, że taka akcja objęłaby swoim zasięgiem nawet 12 milionów pojazdów, które spełniają normy Euro 4, 5 oraz 6 i kosztowałaby od 1,5 do 2,5 mld euro. O to, kto miałby ponieść koszty takich modyfikacji, prowadzone są obecnie rozmowy.
Władze w Berlinie chciałyby, aby negocjacje zostały zakończone przed planowanymi na 24 września br. wyborami do niemieckiego parlamentu.