Ariel Atom 3.5 - dla wariatów na ostrej diecie
Dla niektórych aut najważniejsza jest astronomiczna moc i czarowanie cyferkami - idealnym przykładem jest Bugatti Veyron o astronomicznej mocy 1200 KM, osiągający równie kosmiczną prędkość ponad 400 km/h, kosztujący przy tym fortunę. Na ulotkę Ariela Atoma 3.5 mało kto spojrzałby z podziwem. Przynajmniej na początku.
Na pierwszy rzut oka, Ariel Atom 3.5 nie imponuje na papierze - jeśli chodzi o parametry silnika etc. Szok przychodzi dopiero po chwili, gdy spojrzymy na osiągi. Z pewnością mało obeznani z motoryzacją obserwatorzy zdziwiliby się dość mocno: "Co to w ogóle jest?! To samochód czy motocykl?!" No właśnie, Ariel Atom od zawsze miał więcej wspólnego z motocyklem niż normalnym autem.
Oprócz tego, że pojazd ten ma cztery koła i fotel, w większości przypomina motocykl niż tradycyjne auto. Nie ma tu dachu, bagażnika, schowków, uchwytów na kubki czy nawet dywaników. Wszystko jest skrajnie surowe i nastawione na ponadprzeciętne osiągi. Opisywany model Ariel Atom 3.5 to wzmocniona wersja modelu 3.
Ariel postanowił dość mocno ulepszyć model z numerkiem 3 dodając do niego nowe zawieszenie z ulepszonymi amortyzatorami. Skutkiem tego zabiegu jest jeszcze lepsze prowadzenie na torze - pewniejsza trakcja, większa przyczepność i pewność prowadzenia. Oprócz tego wiele zmieniło się "we wnętrzu" auta.
Znajdziemy tam między innymi nowy wyświetlacz LCD z kontrolkami biegów i obrotów rodem z rasowych aut wyścigowych. Na zewnątrz widać nowy nos, lampy projektorowe z przodu oraz wykonane w technologii LED kierunkowskazy oraz światła tylne. Oprócz tego komputer pokładowy może wyświetlać czasy okrążeń oraz przeciążenia na zakrętach.
Za plecami szaleńca, który odważy się wsiąść do tego pojazdy wylądowała 2,0-litrowa jednostka Hondy iVTEC o mocy 245 KM - tu nic się nie zmieniło. Zmiany zaszły w turbodoładowanej wersji jednostki - z 300 KM wyciągnięto jeszcze stadko 10 KM. Wydaje się niewiele, ale w samochodzie, który waży mniej niż Maluch, 310 KM to zabójcza broń.
Źródło: Autocar