Kupiłem auto do tzw. lekkiego offroadu. Takie było moje marzenie a marzenia trzeba spełniać ;) Samochód kosztował mnie sporo pieniędzy, ale w dużej części były to koszty związane z modyfikacją zawieszenia do offraodu i szkodami wynikającymi z zaniedbań poprzednich właścicieli. Poza przeznaczeniem docelowym - wyprawy 4x4 w różne miejsca Europy, zdarzyło mi się pojeździć po większym błocie a na co dzień samochód jeździ po mieście. I o ile jako wyprawówka samochód sprawuje się świetnie, a jeżdżenie po mieście to czysta (choć droga) przyjemność o tyle do przepraw w błocie są lepsze auta. Mimo wszystko jestem bardzo zadowolony z zakupu Jeepa - trzeba tylko wiedzieć że to nie jest tania zabawka. I tutaj rada dla kupujących - jeżeli nie chcecie spędzić roku na doprowadzaniu samochodu do porządku, lepiej odpuścić sobie oglądanie egzemplarzy tańszych niż średnia na rynku. I warto pojechać na oględziny z kimś kto zna się na takich autach...

Kupiłem Jeep 3.1td 4 lata temu. Samochód super się prowadzi i w terenie daje radę oczywiście to nie samochód do masakrycznego topienia, ale na jazdę terenową w piachu i na podjazdach super. Ważne dobre gumy z dobrym bieżnikiem i gryzie piach pięknie. Ja używam M+S nie jest źle ale przymierzam się do A/T. Nie polecam go zbyt mocno motać bo ten samochód nie jest do dużych kółek, lift max 2'' nie więcej. Jeżeli chcesz go bardziej podnosić i dać opony większe to przeróbka zawieszenia jak w banku, bo inaczej wszystko będzie się rwało. Silnik to iście czary mary z łodzi. Jak trafisz na zadbany to nie ma problemu z jazda, ale trzeba pamiętać o wymianie oleju i kontroli temperatury, bo jak raz coś się zacznie sypać to już koniec, remont u niego jest masakryczny. Na szczęście mnie to nie spotkało, ale słyszałem, że jak trafi się to mało kto potrafi to dobrze zrobić, lepiej poszukać działający a stary na szrot. Jednak jak się dba to samochodzik wdzięcznie działa. NIE MIAŁEM Z NIM ŻADNYCH PROBLEMÓW. Jeżdżę nim na odpoczynek bezdrożami i zrobiłem za te 4 lata 30tys. Jak cieknie to mur beton nie jest to uszczelnienie tylko mikro pęknięcia na flanszy między skrzynia a silnikiem. Nie warto spawać, bo może pofałdować najlepiej poszukać dobrej używki albo kupić nową.

Awaryjny silnik, w którym rozlatuje się klawiatura rozrządu - spadają kołyski popychaczy! Silnik nie pali na tych garach, bardzo mocno przez to kuleje. Ludzie piszą rożne bzdury o niewłaściwych olejach itd. - Guzik prawda. Chrysler sknocił wykonanie głowicy, w której dochodzi do WYPADANIA GNIAZD ZAWORÓW. Trzeba ściągać głowicę bo samo założenie kołyski z powrotem skutkuje ponownym wypadnięciem po tygodniu, trzech czy dziesięciu. Remont polega na wspawaniu tych gniazd tak, żeby już nie wypadły nigdy! To jest wada fabryczna, która całkowicie dyskwalifikuje ten samochód jako terenowy. Wyobraźmy sobie, że jedziemy na odkrywczą wyprawę np. na Antarktydę, wierząc w swojego Jeepa ze wspaniałym silnikiem 4,7. a tu silnik ten rozlatuje nam się nagle w środku pustkowia bez żadnej wyraźnej przyczyny. My zamarzamy w drodze do najbliższych siedzib ludzkich tylko dlatego, że firma Chrysler odwaliła badziew z wykonaniem zaworów. Skandal, panie Chrysler, albowiem pierwszą cechą samochodu terenowego ma być jego NIEZAWODNOŚĆ. A tu nie tylko mi ale wielu użytkownikom również w Stanach takie rzeczy się dzieją i jest to standard przy przebiegu 150 000 km. Mi się i tak udało bo mój ma 250 tys, ale co to jest na taki silnik. Gdyby gniazda były odpowiednio zrobione, to ten silnik robi spokojnie dwa czy 3 razy tyle - bo inne rzeczy są super - mało pali, dobrze ciągnie bardzo równo pracuje.