Byl to moj pierwszy powazny samochód(po maluchu). Jezdzilem nim 4 lata i musze szczerze powiedziec "nigdy nie mialem gorszego auta". Samochod niestety byl w zlym stanie technicznym. Ja tez o niego za bardz nie dbalem. Duzo awarii bylo spowodowanych brakiem dbalosci o niego, ale byly tez takie awarie ktorych nie da sie niczym racjonalnym wytlumaczyc. Np.awaria cewki zaplonowej w nocy w szczerym polu bez jakich kolwiek wczesniejszych objawow.czy jednorazowy wyciek plynu z ukladu sprzeglowego(po uzupelnieniu plynu jezdzilem dwa lata jeszcze tym autem i nic sie nie dzialo). Czy w koncu problemy z sekwencyjna instalacja gazowa, ktore spowodowaly, ze przestalem juz pakowac w nia pieniadze i jezdzilem na benzynie, ale to moze byla i wina instalacji lpg, a nie auta. Byla to bardzo biedna wersja, miala tylko elektryczne szyby z przodu i elektryczny szyberdach. Nie bylo takich rzeczy jak ABS, poduszki powietrzne, czy klimatyzacja. To auto nauczylo mnie tego, ze o auto trzeba dbac i za to jestem mu wdzieczny

Jeżdżąc tym samochodem ponad 6 lat nic w nim nie naprawiałem abym musiał przerwać jazdę.Samochód jeździł 19 lat po Polsce i miał 3 właścicieli gdzie każdy zrobił po 90tys.Ślady korozji dopiero pojawiły się w tamtym roku w postaci kilku pęcherzy na karoserii i elementy pod podwoziem zaczęła brać rdza,pewnie przez to że go nie garażowałem jak poprzedni właściciele.Jeszcze na nim fabryczny pierwszy lakier.Raz w nim wymieniłem silnik dmuchawy,co kilka miesięcy żarówki przednich lamp, komplet tarcz z klockami i drugi raz klocki na przednią oś,świece zapłonowe co 3 lata zapobiegawczo.Wszystko w przeciągu 90tys km. Z dodatkowych rzeczy których producent nie montował jak LPG to musialem wymienić raz reduktor i 2gi raz go zregenerować.

Po niewiarygodniej przygodzie z Vectrą B 2.0, w której psuło się dosłownie wszystko, gdzie każdego miesiąca musiałem liczyć po kilka stówek na naprawy ( tak, tak, tanie części, mówili...) i po roku zwyczajnie zdechł silnik, dostałem przez to ****** niemieckie ostro po kieszeni. Mając 5000 PLN postanowiłem wrócić do dobrze znanej mi japońskiej myśli technicznej i... kolejne pozytywne zaskoczenie. Accord'96 1.8 LPG Golas, bo tylko elektryczne szyby, roleta tylnej szyby i niedziałająca klima, ale z fajnymi felami i udokumentowaną historią poprzednich 6 lat. Szukałem czegoś mocniejszego ale teraz nie narzekam, dobrze dobrana instalacja LPG (mam fakture na wszystkie części i robociznę) pracuje cycuś glancuś, nie ma strat mocy na gazie. Genialnie się prowadzi, duży rozstaw osi i kół, przez co jest baaardzo stabilna i naprawde szybko można pokonywać zakręty na lokalnych wąskich drogach, ale zawieszenie zestrojone dosyć komfortowo i na nierównościach wygodne. Spore gabaryty auta sprzyjają prowadzeniu auta niż przestrzeni w środku... poprostu średnio, ale wygodnie. Ale największą zaletą jest silnik. Nieporównywalna konstrukcja do innych koncernów, po 220 000 km bez jakich kolwiek wyciszeń, ciszej pracuje jak nowa Insignia :P Oprócz brania oleju nie ma prawa cokolwiek się z nim zadziać. Szkoda, że nie miałem 7-9 tysi na dowalony wyposażeniem egzemplarz (ze skórami, tempomatami, podgrzewanymi fotelami, itp) i z silnikiem przynajmniej 2.0, bo to mógłby być pojazd na lata, a tak to będę za niedługo szukał czegoś dopasionego.