wygląda na to jakby samochód pozostawiono z włączonymi światłami co spowodowało rozładowanie akumulatora. przy rozpoczęciu ładowania prostownikiem - duży pobór prądu - światła nadal włączone i nie można ich wyłączyć pomimo ustawienia przełącznika we wszystkich możliwych pozycjach w tym oczywiście "na zero" . Po naładowaniu akumulatora kręci rozrusznik ale nie udaje się uruchomić silnika po kilku próbach, przy ciągle świecących światłach mijania akumulator padł - co się mogło stać ? Do tej pory samochód zapalał "od strzała".

Typowa wada konstrukcyjna (inżynierski knot) i Fiat nic nie robi w tym kierunku, żeby to zmienić - w serwisie twierdzą, że nic nie robią tylko wymieniają notorycznie drążki stabilizatora. Co mi z tego, że jest to na gwarancji, trzeba jechać dwa razy - raz żeby zdiagnozować usterkę, drugi raz na wymianę, ponieważ jest to część deficytowa i trzeba ją zamawiać, po trzecie trzeba zmarnować ileś godzin w serwisie bo wymiana jest kłopotliwa. Najśmieszniejsze ze wszystkiego jest to, że już kilkadziesiąt lat w normalnych samochodach można wymienić gumki stabilizatora bez problemu. W przypadku fiata jest to niemożliwe - wszystko jest zintegrowane - trzeba wymienić cały drążek.

Dopiero zakupiłem scudo I wyskoczył błąd i konieczność zgłoszenia do serwisu. Przy przygazowaniu leci ciemny dym. Przypuszczam że to zawór EGR jak w innych wersjach dilnika