Toyota Yaris - Happy New Yaris
Dzisiejsze wyśrubowane standardy techniczne w motoryzacji sprawiają, że kolejne generacje samochodów mogą przerastać poprzedników co najwyżej o parę procent mocy, spalania, wagi czy innych wartości, które się studiuje przy zakupie. Jeśli więc nowy model ma być czymś więcej niż lżejszym o 15 kg i mocniejszym o 6 KM rozwinięciem poprzednika, to do akcji muszą wkroczyć designerzy.
I nie mogą to być ci sami designerzy, którzy projektowali poprzednią wersję. A jeśli mają dość odwagi i wiedzą czego chcą, to nowa generacja auta będzie przypominała właścicielowi o swojej świeżości jeszcze długo po tym, jak już się przyzwyczai do krótszego o 0,4 sekundy przyśpieszenia do „setki”.
„Ile to ma koni?”
Tak się stało z Yarisem trzeciego pokolenia. Precz ze smutkiem i obłością starej generacji! Nadchodzi Happy New Yaris. Wygląda o wiele lepiej od poprzednika: wyrazisty „dziób”, śmiałe, ostre formy zderzaków, spójny stylistycznie tył z zadziornym spojlerem – jest dynamicznie, a nawet agresywnie. Projektanci najwyraźniej dostali prikaz takiej zmiany wizerunku Yarisa, aby zaczął on podobać się facetom – czyli takim potencjalnym klientom, którzy poprzedniego Yarisa omijali szerokim łukiem, bo nie wzbudzał on w ich oczach wielkich emocji.
Tak, wiem - to jest Toyota, a w jej stajni auta nie muszą być szalone. Tu się pielęgnuje powściągliwość stylistyczną, bo Toyota stawia na inne wartości. Jednak poprzednia generacja Yaris była towarem tak wyraźnie skierowanym do kobiet, że równie dobrze mogła mieć kolczyki w lusterkach czy korale na masce. A teraz? Wszystko jest inaczej. Zmiany stylistycznie pozytywnie odbiły się również na współczynniku oporu aerodynamicznego Cx, który spadł do wartości 0.287, co z pewnością zwiększy komfort akustyczny i ekonomię podróży.
To zabawne, jak niewiele trzeba, aby Yaris diametralnie zmienił swój styl. Więcej ostrych poziomych linii, mniej rozmiękczonych pionowych form, mały spojler, parę sportowych akcentów w zderzakach i … po obejrzeniu samochodu i wyrażeniu swojej aprobaty znajomi pytali mnie: „Ile on ma koni?”. To bardzo ciekawe i charakterystyczne pytanie, bo dowodzi, że Yaris kipi energią i zapowiada mnóstwo koni mechanicznych pod maską.
Zanim zajrzymy pod maskę…
Wewnątrz auto konsekwentnie trzyma poziom narzucony przez nadwozie. Kokpit jest stylowy, czytelny i imponuje łatwością łączenia różnorodnych materiałów. Plastik w kropki i w paski, plastik gładki i szorstki, czarny i srebrny – mnogość rodzajów materiałów robi wrażenie i skutecznie ożywia wnętrze nowej Toyoty. Żal tylko, że plastiki cieszą jedynie oko, w większości pozostając twardymi w dotyku. Dało się też zauważyć kilka rysek przed fotelem pasażera, co jest kolejnym dowodem na to, że przy najbliższym faceliftingu nie zaszkodzi dodać tym materiałom trochę miękkości i szlachetności.
Miło jest zobaczyć zegary za kierownicą – w poprzedniej generacji wędrowały po kokpicie, szukając widocznie wciąż swojego miejsca. Moja sugestia dla projektantów: już znalazły – nie ruszajcie więcej tego! Panel klimatyzacji jest umieszczony na innym „piętrze” kokpitu niż panel obsługi systemu multimedialnego, co wyraźniej rozdziela funkcje i ułatwia szybkie odnalezienie się w aucie. W podświetleniu dominuje agresywny czerwony kolor. Duży dotykowy wyświetlacz LCD ma także czerwone i stylowo narysowane tło - nawet nić przeszywająca skórzane fragmenty wykończenia, jest w czerwonym kolorze. Jedyne, co można zarzucić ergonomii, to brak podświetlenia przycisków na kierownicy oraz konieczność włączania i ponownego gaszenia świateł przy każdej przejażdżce.
Nie można natomiast zarzucić Yarisowi braku schowków. Są wszędzie, głębokie i płytkie, podłużne i okrągłe, ale zawsze praktyczne i pod ręką. Od tej strony samochód przywołuje skojarzenia z rodzinnym vanem, który z definicji musi dbać o komfortową podróż całej załogi. Bagażnik także nie rozczarowuje - ma 286 litrów, a po złożeniu dzielonych siedzeń może być powiększony do 770 litrów.
Dodatkowo przestrzeń w środku powiększa optycznie ogromny, panoramiczny szklany dach. Zresztą nie tylko optycznie – tafla szkła zajmuje po prostu mniej miejsca niż klasyczna podsufitka – co daje kolejnych kilka cennych centymetrów nad głową.
Twarde skórzano-materiałowe fotele pozwalają wygodnie podróżować z przodu dwóm rosłym osobom. Kierownicę można regulować w dwóch płaszczyznach, lecz najwyższe jej położenie jest wciąż za niskie, aby wysoki kierowca mógł wygodnie wygramolić się z samochodu bez zahaczania kolanami o kierownicę - nie pomaga nawet bardzo szeroka pionowa regulacja fotela kierowcy.
Auto jest 5-osobowe i zasadniczo poradzi sobie z zadaniem przewiezienia pięciu osób, lecz jeśli wybierasz się w daleką podróż, to lepiej planować ją we czwórkę. Chodzi tu nie tyle o miejsce na nogi, którego jak na segment B jest dość sporo, co o skromną szerokość auta.
A co pod maską?
Benzynowy 99-konny silnik 1,33l w testowym samochodzie jest optymalną jednostką napędową do Yarisa. Przyśpieszenie 11,7 sek. do 100km/h nie wyróżnia się na tle reszty przedstawicieli segmentu B, a moment obrotowy 125 Nm wystarcza temu jednotonowemu autku do sprawnego poruszania się po mieście. Trzeba tylko mieć na uwadze, że ww. wartości są dostępne w zakresie obrotowym 4000-6000 obr/min, a więc jeśli będziemy jechać zgodnie z zaleceniami komputera pokładowego, czyli zmieniając biegi, długo zanim wskazówka zbliży się do 3 tysięcy obrotów, to przyśpieszenie do „setki” potrwa kilka sekund dłużej.
Za taką posłuszną, ekologiczną jazdę auto odwdzięczy się w mieście umiarkowanym spalaniem na poziomie 7 litrów/100 km. Nie jest to może mistrz ekonomiczności, lecz z drugiej strony częstsze zaglądanie na czerwone pole obrotomierza będzie skutkowało tylko niewielkim wzrostem spalania o 1-1,5 litra.
Co innego w trasie – tu przy wyprzedzaniu silnik musi dać z siebie wszystko, co sprawia, że spalanie przy dynamicznej jeździe sięga 7 litrów. I ponownie - jeśli nie śpieszy Ci się nigdzie, to wynik będzie zaledwie o litr-półtora lepszy.
Skrzynia biegów ma 6 przełożeń, co pomaga oszczędzać paliwo i wyciszać silnik na dłuższej trasie. Ma dość długi lewarek i nie jest wzorem precyzji, lecz słona dopłata 5 000 zł za automatyczną skrzynię biegów zachęca do przyzwyczajenia się do takiego „manuala” jaki jest.
Inżynierowie nie mogli się zdecydować, czy nadać zawieszeniu nowej generacji sportowy charakter niepasujący do jego wyglądu, czy pójść w kierunku komfortu. W efekcie otrzymali całkiem przyjemny kompromis – samochód, którym można pokonywać progi zwalniające bez obaw o połamanie kości, a jednocześnie auto, które mimo zauważalnych przechyłów daje się przewidywalnie i posłusznie prowadzić w zakręcie. Również układ kierowniczy jest dobrze wyważony – manewrowanie w mieście jest łatwe, ale kierownica nie jest „pusta” i pozwala przynajmniej zgadywać, co się dzieje z przednimi kołami. Dobrze wypośrodkowany model dla statystycznego kierowcy bez specjalnych sportowych ambicji.
Za ile?
W Polsce Yaris dostępny jest z trzema silnikami i w maksymalnie 5 wersjach wyposażenia. Tańszy i słabszy benzynowy trzycylindrowy silnik o pojemności 1 litra (69 KM) można mieć już za 43 300 zł. 90-konny 1,4 l D-4D kosztuje 58 800 zł, a testowany dziś 99-konny silnik 1,33 l wydaje się być optymalnym wyborem, ponieważ daje zadowalającą dynamikę przy wciąż rozsądnej cenie 46 500 zł.
Pamiętać trzeba jednak, że dokupienie lakieru metalicznego powiększy rachunek o 2 000 zł, a w najtańszej wersji wyposażenia TERRA nie dostaniemy klimatyzacji wartej 4 000 zł. Brakuje niestety też tak podstawowych rzeczy, jak obrotomierz czy centralny zamek, a materiały wykończeniowe są jeszcze twardsze (z granitu?). Zostawmy więc TERRĘ sprzedawcom chrupek, a do prywatnego użytku kupmy droższą o 5 000 zł wyższą wersję LUNA, w której znajdzie się przyzwoity komplet wyposażenia - w tym manualna klimatyzacja.
Dalsze studiowanie cennika rozchmurzy twarz największego nawet skąpca i pesymisty. Najciekawsze elementy wyposażenia kupuje się bowiem w Yarisie w sensownie skalkulowanych pakietach. Oto przykłady. Dach panoramiczny za 1 900 zł. Dwustrefowa automatyczna klimatyzacja za 1 300 zł. Nawigacja z dotykowym ekranem i kamerą cofania za 1 900 zł. Wyjazd z salonu bez takich „łakoci” w tak rozsądnych cenach będzie się ocierał o masochizm. Testowe auto, wyposażone w niemal wszystko, co było w cenniku kosztowało 63 500 zł. Dobry wynik – szczególnie w porównaniu do niemieckiej konkurencji, w której zaznaczenie wszystkich opcji w konfiguratorze szybko powoduje podwojenie ceny wyjściowej.
A na koniec jeszcze parę dobrych wieści. Właśnie trwa wyprzedaż 2011, więc końcowy rachunek Toyota dobrowolnie pomniejszy nawet o 3 100 zł, a jeśli uważasz, że para drzwi z tyłu Ci się do niczego nie przyda, to zaoszczędzisz kolejne 1 800 zł.
Bezpieczny zakup
Już poprzednia generacja Yarisa zdobyła 5 gwiazdek w testach EuroNCAP. Cóż można było się spodziewać od następcy? Nowy Yaris został niedawno roztrzaskany pod okiem kamer i również zdobył komplet gwiazdek.
Lecz nie o takim bezpieczeństwie chciałem powiedzieć. Są bowiem takie marki w Polsce, które można kupować bez obaw o późniejszą korzystną odsprzedaż. Toyota niewątpliwie się do nich zalicza. Choć Yaris nie należy do najtańszych przedstawicieli segmentu B, to jednak zakup tego samochodu wcale nie musi oznaczać „wtopy” finansowej. Po kilku latach jazdy będziesz mógł bowiem sprzedać ten najpopularniejszy w Polsce model Toyoty ze stosunkowa niewielką utratą wartości.
Kupić czy nie kupić? Segment B aż się gotuje od ciekawych aut i atrakcyjnych nowości ostatnich miesięcy i potencjalny klient ma w czym wybierać. Yaris ma więc bardzo mocną konkurencję, z którą walczy wszystkim… tylko nie ceną. Czy to problem? Po prostu przelicz to i przejedź się na próbę. Wydaje mi się, że wybierając Yarisa, nie przeliczysz się i się nie przejedziesz.
Plusy:
+ atrakcyjny i świeży wygląd
+ obszerne i ciekawe wnętrze
+ rozsądne ceny wyposażenia dodatkowego
Minusy:
- silnik benzynowy nie rozpieszcza ani mocą, ani ekonomicznością