Citroen C4 Picasso - gadżet, czy samochód?
Pierwszy Citroen Xsara Picasso przypominał jajo Tyranozaura, ale zachwycił kierowców swoją praktycznością i osiągnął spory sukces. Kolejne pokolenie, C4 Picasso, było reklamowane jako Visiovan. Choć samochód nie był liderem rynku, to i tak oferował naprawdę sporo, przez co zdobył kolejnych zwolenników. Tym razem przyszła jednak kolej na nową generację C4 Picasso - już nie Visiovana, a Technospace. Na jakie pomysły tym razem wpadł Citroen?
Pablo Picasso uważany jest za jednego z najwybitniejszych artystów XX wieku, a że Citroen chce mieć wybitne samochody, to w 1999 roku stworzył linię aut sygnowaną nazwiskiem artysty. Pomysł przyjął się, przez co kierowcy pokochali francuskie minivany przyprawione ciekawymi pomysłami. Szczerze mówiąc nigdy nie przepadałem za francuskimi samochodami, ale od dłuższego czasu uważnie przyglądam się Citroenowi. W końcu zaczął produkować auta, z których nie wstydzę się wysiadać pod domem, wprowadził ekskluzywną linię DS i nie boi się innowacyjnych rozwiązań. To wszystko sprawiło, że pozbyłem się uprzedzeń i z ciekawością wybrałem się na polską prezentację nowego C4 Picasso w województwie warmińsko-mazurskim. I to pomimo tego, że droga z Wrocławia w tamte rejony to prawdziwa krucjata, co idealnie odzwierciedla stopień mojej ciekawości.
CITROEN C4 PICASSO – ZNOWU NOWA TWARZ
Po wygranej wojnie na zakorkowanym moście w centrum Torunia w końcu dotarłem do Iławy i już przy wejściu do hotelu przywitało mnie kilkadziesiąt C4 Picasso. W przypadku Porsche, Audi czy Volkswagena momentami trudno zgadnąć czy nowy model jest kolejną generacją, bo są tak do siebie podobne. Citroen stawia jednak na drastyczne zmiany, przez co żaden Picasso nie przypominał poprzedniego – i tak też jest i w tym przypadku. Choć wygląd jest kwestią gustu, to postanowiłem zebrać opinię znajomych i mimo wszystko były skrajne. Początkowo sam byłem zdania, że przód wyglądałby lepiej, gdybym po kryjomu zamalował światła mijania sprayem pod kolor lakieru – jednak sama listwa diod LED po bokach grilla po zmroku niewiele by dała. Mimo tego im więcej patrzyłem się na przednią część auta, tym bardziej zaczynała mi się podobać. Tył z kolei naprawdę mnie rozbawił. Klapa unosząca się wraz ze wstecznym oświetleniem, charakterystyczne lampy ze świetlnymi prostokątami i tablica rejestracyjna poniżej ich linii – wystarczy tylko zdrapać emblemat Citroena widelcem i zamiast niego przykleić logo czterech pierścieni, by całość do złudzenia zaczęła przypominać Audi Q7 sprzed liftingu. Profil auta jest już za to unikatowy. Gruba, chromowana listwa w kształcie litery „C” jest jak gustowna bransoletka na ręce, ale chyba najbardziej rzucają się w oczy proporcje auta. C4 Picasso schudł o 140kg, a żeby było jeszcze śmieszniej – waży teraz tyle, co mniejszy C3 Picasso. Z kolei nadwozie zostało skrócone o 40mm dzięki zmniejszonym zwisom. Mierzy teraz 4428mm. Nie oznacza to jednak, że pasażerowie będą musieli zmieniać się przed podróżą w manekiny, odpinać sobie nogi i przewozić je w bagażniku z powodu braku miejsca na fotelach. Przez to, że koła zostały mocno przesunięte na skraje nadwozia, to rozstaw osi zwiększył się do 2785mm - zaowocowało to dokładnie 5,5cm dodatkowej przestrzeni wewnątrz. Zwiększony został również rozstaw kół, a szerokość auta wynosi teraz 1,83m. Tajemnica takich zmian tkwi w nowej płycie podłogowej EMP2. Jest modułowa, można zmieniać jej długość oraz szerokość – coś na zasadzie konstrukcji z klocków LEGO, z tym, że tu możliwości są nieco ograniczone. Obecnie będzie ona bazą dla kompaktowych oraz średnich aut koncernu PSA – czyli Peugeota i Citroena. Sam pomysł wydaje się banalnie prosty, ale podobnie jak klocki LEGO nie są specjalnie tanie, tak i skonstruowanie takiej płyty trochę kosztowało – dokładniej mówiąc około 630 milionów Euro. A co na temat nowego Citroena C4 Picasso sądzą przedstawiciele marki?
TECHNOLOGIA I JESZCZE RAZ TECHNOLOGIA
Nie wierzyłem, że konferencja prasowa, która zwykle jest bardzo kompaktowa, może trwać 1,5 godziny. Dlatego zacząłem planować spacer po malowniczym krajobrazie Iławy – urzekające jezioro rynnowe z mnóstwem jachtów i rzeka Iławka sprawiają, że miejsce ma bardzo przyjemny i odprężający klimat. Zwątpiłem jednak, że mój plan wycieczki po okolicy się uda, gdy całe wydarzenie medialne rozpoczęło się – miałem wrażenie, że owe 1.5h nie wystarczy. C4 Picasso dopiero ujrzał światło dzienne, ale nową myśl stylistyczną ma promować koncept Cactus. Przedstawiciele marki poruszyli też temat rozwoju linii modeli C oraz DS, po czym zgrabnie przeszli do omawiania nowej platformy EMP2. Na deser został temat technologii i zastosowanych smaczków w nowym aucie – od kamer umożliwiających wyświetlanie obrazu w obrębie 360 stopni wokół pojazdu, poprzez asystenta automatycznego parkowania samochodu, czujniki martwego pola i inteligentny tempomat z radarem. Większość z tych rzeczy i tak już dawno była dostępna u konkurencji, ale miło, że zawitały też do Citroena. Konferencję „zamknęły” aktywne pasy bezpieczeństwa, wyposażenie oraz innowacyjne ekrany wewnątrz auta, a całe wydarzenie uświetnił gość specjalny – Artur Żmijewski, znany ostatnio lepiej, jako Ojciec Mateusz z TVP. Aktor od lat jeździ Citroenami, dlatego został zaproszony na prezentację. Zarzekł się, że za wszystkie samochody płacił gotówką i w prezencie żadnego nie dostał... Trzeba uwierzyć mu na słowo. Ja byłem jednak ciekawy ile z jego zachwytów jest prawdą, dlatego z niecierpliwością czekałem na jazdy testowe.
Nazajutrz odebrałem kluczyki, a raczej nadajnik systemu bezkluczykowego, do Citroena C4 Picasso. Idea wnętrza nic się nie zmieniła. W opcji dalej znajduje się szyba głęboko wcinająca się w dach, przez co w aucie można poczuć się jak w pojeździe z bajki o Jetsonach, a widoczność jest genialna. Z kolei sama deska rozdzielcza ma centralnie umieszczone wskaźniki, surowy klimat i odrobinę hi-techu – czyli wszystko tak jak dawniej. Ale nie do końca – technologia powędrowała na następny szczebel. W aucie nie ma żadnych, analogowych wskaźników. Wszystkie żyją w świecie wirtualnym i patrząc na pozostałych producentów – warto oswoić się z tym, bo taka jest przyszłość motoryzacji. Na podszybiu umieszczony jest ogromny, kolorowy, 12-calowy wyświetlacz o wysokiej rozdzielczości, który prezentuje choćby symulacje analogowych zegarów. Oczywiście wymaga on dopłaty, bo w standardzie jest dostępny dużo prostszy, cyfrowy i czarnobiały, podobny do tego w poprzednim C4 Picasso. Prócz wirtualnego prędkościomierza, 12-calowy ekran wyświetla komunikaty nawigacji, dane płynące z silnika oraz mnóstwo innych informacji. W skrócie – wszystkiego jest tak dużo, że momentami całość staje się wręcz nieczytelna w tym nawale kolorów i symboli. Ale jak we wszystkim – jest pewien haczyk. Wyświetlacz można spersonalizować. Prezentowane informacje da się edytować, a całą kolorystykę zmienić. Świetny pomysł – zupełnie jak w telefonie. Jednak w komórce wystarczy parę kliknięć, by menu się zmieniło, a w Citroenie po wybraniu innej opcji resetuje się cały system – radio cichnie, wyświetlacze gasną, coś zaczyna się nagle ładować, a kierowca zastanawia się, czy auto czasem nie stanie na środku drogi. Po dłużej chwili wszystko wraca jednak do normy w nowej odsłonie. Problem pojawi się tylko, gdy zechcecie wrócić do poprzedniego motywu – opcja zmiany będzie już nieaktywna… Zmartwiło mnie to, bo wcześniejszy wygląd zegarów bardziej mi się podobał, jednak zmiana stała się na szczęście możliwa po ponownym uruchomieniu auta. Mogę się tylko domyślić, że w przyszłości zostanie to poprawione lub już teraz istnieje jakiś prostszy sposób. Co ciekawe – personalizacja jest tak zaawansowana, że w tle można ustawić sobie nawet narcystycznie swoje zdjęcie lub jakiekolwiek inne. Niestety w ogromie funkcji komputera nie udało mi się dokopać do tej opcji.
Poniżej 12-calowego ekranu znajduje się drugi – 7-calowy. Najwyraźniej księgowi zostali wysłani na przymusowy urlop, a gdy z niego wrócili, to było już za późno na zmiany. Jednak na dobre to wyszło. Mniejszy wyświetlacz został nazwany przez Citroena tabletem, choć każdy normalny człowiek będzie w nim widział centrum multimedialne znane choćby z Peugeota. To właśnie tutaj kierowca może zarządzać autem i lepiej żeby nie szukał analogowych przycisków oraz pokręteł. Zostały tylko nieliczne, reszta została zaklęta w dotykowych ikonach po bokach ekranu. To wszystko wygląda tak groźnie, jak programowanie jakiejś sondy, która zostanie wysłana na Uran, ale w praktyce interfejs jest przyjazny. Chcecie ustawić klimatyzację – klikacie w ikonę z wiatrakiem i na ekranie zmieniacie temperaturę. A może by tak przestawić piosenkę? Wtedy wystarczy musnąć palcem po ikonie z nutą oraz wybrać inny utwór z menu na wyświetlaczu. Wszystko działa naprawdę intuicyjnie. Częścią funkcji można też sterować z koła kierownicy, ale na niej akurat przycisków jest więcej, niż na padzie z Play Station, toteż początkowo można się pogubić. Jednak dość pstrykania – czas ruszać w trasę.
KOMFORT PRZEDE WSZYSTKIM
W samochodzie mogą pracować silniki benzynowe o pojemności 1.6l i mocy 120 lub 156KM, oraz diesle – 1.6l 90KM, 1.6l 115KM oraz 2.0l 150KM. Mi trafiła się benzynowa wersja 1.6l 156KM, choć Citroen podaje w katalogach, że motor ma 155KM. Moc udało się osiągnąć dzięki turbodoładowaniu o ciśnieniu 0,8 bara. Cena? Podstawowy model 1.6 120KM kosztuje 73 900zł, za najtańszy wariant 156-konny trzeba dać już 86 200zł. Z kolei 90-konnego diesla można mieć od 81 000zł. Polak jednak szuka promocji i dobrze jest poruszyć ich temat w salonie. Za pozostawienie starego samochodu w rozliczeniu lub złomowanie można dostać premię do 8000zł, ponadto C4 Picasso objęty jest rabatem wahającym się w granicach 5500-8550zł. To wszystko sprawia, że cena auta staje się dużo niższa, ale ze względu na brutalne promocje, wartość rezydualna po latach szybciej spada.
Chwilę po ruszeniu z miejsca szarpnął mnie pas bezpieczeństwa, by dać mi znać, że czuwa. Osobom, które do zapinania pasów zmusiły migające kontrolki i denerwujące dźwięki pewnie nie będą zachwycone, ale sam pomysł jest niezły. Od tej pory przy jeździe slalomem po drodze i każdym gwałtowniejszym manewrze pas zapobiegliwie będzie zaciskał się na moim ciele lub wibrował. I faktycznie lepiej, żeby był w pogotowiu, bo motor 1.6THP naprawdę dobrze radzi sobie z samochodem, a w okolicy Iławy panuje moda na drogi o szerokości chodników w Skalnym Mieście i sadzenie drzew przy samej jezdni. Maksymalny moment obrotowy 240Nm jest dostępny w przedziale 1400-4000 obr./min., jednak auto zaczyna przyspieszać od około 1700 obr./min. Uderzenie mocy jest odczuwalne jeszcze później – nieco powyżej 2000 obr./min. i tak naprawdę trwa aż do odcięcia zapłonu. Dzięki temu pierwszą „setkę” można zobaczyć na symulowanym prędkościomierzu po 9,2s. Wersją 1.6THP jeździ się łatwo, ponieważ do żwawej jazdy w zupełności wystarczają niskie i średnie obroty – wtedy też motor jest najcichszy, choć i tak jego wyciszeniu nie można wiele zarzucić. Pracy układu kierowniczego i lewarka skrzyni biegów również, choć piąty bieg wchodzi z odczuwalnym oporem. Nie ma za to problemów z trafieniem dźwignią na odpowiednie przełożenie. Średnie spalanie na poziomie 6.9l/100km jest co prawda wyższe od 6.0l/100km deklarowanego przez producenta, ale przy takiej mocy i tak nie ma się czego wstydzić. Co z zawieszeniem? Opiera się na pseudo McPhersonach z przodu i odkształcalnej belce z tyłu. W erze układów wielowahaczowych to tak, jakby na imprezie podać gościom same ziemniaki polane kefirem zamiast polędwicy z grilla żeby było taniej. W praktyce jednak nie jest źle. Nadwozie C4 Picasso co prawda wychyla się w zakrętach, a na łukach z nierówną nawierzchnią auto myszkuje i zachowuje się niepewnie, ale za to zdecydowanie stawia na komfort, przez co sugeruje też spokojną jazdę – jak na rodzinnego minivana przystało. Dzięki dość miękkiemu zestrojeniu zawieszenia samochód nie męczy w długich trasach i całkiem dobrze wybiera nierówności. W relaksie pomagają również fotele z funkcją nieco chaotycznego masażu, zagłówki z regulowanymi płatkami podtrzymujące głowę i wysuwany elektrycznie podnóżek w fotelu pasażera – prawie jak w Maybachu, dlatego ten ostatni element jest moim faworytem. Choć radar ostrzegający przed „siedzeniem na zderzaku” innego auta też się niektórym przyda. A co zaoferowano pasażerom?
Przede pasażerowie są pod okiem kierowcy, który ma dodatkowe lusterko odbijające to, co dzieje się na tylnej kanapie. A raczej tylnych fotelach, ponieważ cały rząd składa się z trzech, niezależnych siedzisk, które niezależnie można składać, przesuwać, podnosić i regulować. Skrajni pasażerowie mają do dyspozycji też składane tacki z podświetleniem oraz za dopłatą – własny nadmuch. Za 1500zł więcej można też kupić C4 Grand Picasso, czyli C4 Picasso w wersji 7-osobowej, która premierę ma teraz na targach we Frankfurcie. Wbrew pozorom auto jest inne – nadwozie zostało wydłużone, ma nieco zmieniony przód, inaczej zaprojektowany profil i zupełnie restylizowaną tylną część nadwozia. Jak na ironię – auto faktycznie jest 7-osobowe, ale za 2 dodatkowe miejsca w bagażniku i tak trzeba dopłacić…
Kufer Citroena urósł o 37l i teraz ma ich 537. Dodatkowe 40l serwują jeszcze wielorakie schowki, choć niektóre nie są najszczęśliwsze. Podszybie ma wielkość kortu tenisowego i mimo tego producent nie zdecydował się tam umieścić choćby zwykłej półki. Ponadto schowek w centrum deski rozdzielczej jest wąski i niepraktyczny, a w jego górnej części znalazły się miejsca na złącza multimedialne i gniazdko 220V, które z pozycji kierowcy są zupełnie niewidoczne. Trzeba zaparkować auto, przesunąć fotel i najlepiej położyć się na podłodze, żeby cokolwiek do nich podłączyć. Albo próbować po omacku w czasie jazdy. Inna sprawa, że sama ich obecność jest świetnym pomysłem, szczególnie jeśli chodzi o gniazdko 220V. Ponadto do zagospodarowania jest jeszcze wiele innych skrytek umieszczonych w podłodze, fotelach, drzwiach… Krótko mówiąc – praktycznie wszędzie. Pozytywne odczucia potęgują jeszcze materiały. Są nieźle spasowane i miłe dla oka. Użyte kolory cieszą oczy, podobnie jak faktura oraz wygląd tworzyw. Co prawda w dolnej części plastiki są twarde, ale deska rozdzielcza i wiele innych miejsc są bardzo przyjemne w dotyku oraz nietypowe.
Na konferencji prasowej nowy C4 Picasso był prezentowany na tle banerów ze zdjęciami kosmosu, a w pewnym momencie na wydarzenie weszli nawet przebrani astronauci, by zaprezentować wariant 7-osobowy. Ta sceneria idealnie obrazuje charakter nowego C4 Picasso - jest kosmicznym samochodem dla rodziny. Naszprycowany nowinkami rusza na podbój rynku i mam nadzieję, że wszystkie te rozwiązania okażą się trwałe i niezawodne, bo naprawdę umilają życie. Mi auto podoba się mimo wszystko z jednego względu – teraz nowy, rodzinny Citroen jest zarówno praktycznym samochodem rodzinnym jak i gadżetem. A chyba każdy facet lubi gadżety.