Skoda Fabia Monte Carlo 1.2 TSI - zamiast RS
Logo Rajdu Monte Carlo trafiło już prawie na każdy model Skody. Wyjątek stanowią jedynie Rapid Liftback, Octavia i Superb. Nie mogło tu jednak zabraknąć Fabii. Czy warto zdecydować się na wersję hołdującą rajdom samochodowym?
Nową Skodę Fabię już znamy. 110-konne 1.2 TSI też. Nadwozie hatchback - jak najbardziej. Polski oddział udostępnił nam jednak konfigurację o nieco innym charakterze. W wydaniu Monte Carlo ma być bardziej sportowa, ale raczej wizualnie, bo przecież nie przez mocniejszy silnik. Skąd taki pomysł? Producent nie chce produkować kolejnej Fabii RS. Zbierała dobre opinie, ale nie przekładały się na liczbę sfinalizowanych transakcji w salonach. W tej generacji nie mamy więc co liczyć na czeskiego hot hatcha. Pozostaje przystroić go w „szybsze” dodatki.
Jak zapewne zdążyliście już zauważyć, wszystkie testowe modele edycji Monte Carlo występują w czerwonym kolorze z czarnymi dodatkami. Kolor nie jest obligatoryjny - choć biały i czerwony dostaniemy bez dopłaty, w katalogu mamy jeszcze 8 innych odcieni. Czarne dodatki, z drugiej strony, występują wyłącznie w takiej edycji. Pakiet stylistyczny obejmuje światła, zderzaki i progi, a dach przedłużono spoilerem o podobnym kształcie, jak w Audi RS3. Na słupkach B pojawiły się znaczki „Monte Carlo” i właściwie na tym koniec, jeśli mówimy o wyglądzie zewnętrznym. Aha, są jeszcze czarne felgi z polerowanym rantem w kolorze chromu. Tyle.
O dziwo, wnętrze to nie tylko kilka mniej ważnych dodatków. Znajdziemy tu elementy, których nie dostaniemy w żadnej innej Fabii. Swoistą ciekawostką jest choćby obudowa dźwigni zmiany biegów w wiśniowym kolorze. Tapicerka to również wyjątek zarezerwowany dla Monte Carlo. W mojej opinii, jest trochę pstrokata, ale uznajmy, że przynajmniej ciekawsza, niż materiały utrzymane w jednym tonie. Kontrast dla tych czarno-beżowo-czerwono-białych elementów stanowi stonowana deska rozdzielcza, która pochodzi wprost z podstawowych Fabii. Z tym, że dekor imituje karbon. Przednie, sportowe fotele ze zintegrowanymi zagłówkami mają wystarczająco długie oparcie, by wpasowała się w nie osoba mierząca ponad 1,8 metra.
Co poza tym? Czym jest Skoda Fabia hatchback? Małym kompaktem, mówiąc przewrotnie, kuzynem Volkswagena Polo i Seata Ibizy. Miejsca z przodu raczej nie brakuje, ale kosztem tego z tyłu. Spasowanie deski rozdzielczej stoi na przyzwoitym poziomie, choć nie doszukamy się tu wodotrysków. Jest praktycznie i w miarę przyjemnie, ale na tyle, na ile pozwala budżet w aucie tej klasy. I wymiary. Bagażnik mieści, wedle danych producenta, 330 litrów przy wymiarach podłogi 95,8 na 71,6 cm.
Nie możemy Fabii odmówić zwinności. Silnik 1.2 TSI wytwarza moc 110 KM i 175 Nm momentu obrotowego, w zakresie od 1400 do 4000 obr/min. Do setki ma rozpędzić się w 9,4 s. W osiągnięciu takiego wyniku pomaga precyzyjna manualna skrzynia biegów. Do tego stopnia, że DSG w teorii nie poprawia tego wyniku. W praktyce może być różnie. W wersji obsługiwanej samodzielnie, mistrzostwo osiągniemy jedynie przez wiele prób, podczas gdy wyniki DSG będą zawsze bardziej powtarzalne. Tylko, po co kierowca 110-konnej Fabii ma to sprawdzać z dokładnością to dziesiątej części sekundy?
Wystarcza więc powiedzieć, że mimo niepozornych danych technicznych, Skoda Fabia jest względnie szybka. Przyjemność prowadzenia zdecydowanie podnosi opcjonalne sportowe zawieszenie. Nie jest na szczęście wybitnie drogie, bo kosztuje jedynie 550 zł. Z takim podwoziem jazda jest ciekawsza, ale też mniej komfortowa - jest niżej i sztywniej.
Czeski hatchback nie wykazuje zbyt dużej chęci do nadsterowności. W rasowych hot hatchach lubimy, kiedy po dodaniu gazu, samochód wyjeżdża przodem, ale po ujęciu natychmiast koryguje to uślizgiem tylnej osi. Fabia Monte Carlo ze sportowym zawieszeniem prowadzi się trochę bardziej stabilnie, ale nadal podobnie do podstawowej wersji.
Najwyżej w cenniku
Skoda Fabia z wyposażeniem Monte Carlo to najdroższa odmiana w katalogu - plasuje się wyżej, niż Style. To przede wszystkim szereg, mniej lub bardziej, niestandardowych dodatków, ale jako opcja pojawiają się też na niższych szczeblach. Jeśli np. chcemy sportowe fotele i zawieszenie, wystarczy zaznaczyć dwie opcje, pierwsza za 850 zł, druga za 550 zł. Edycja Monte Carlo jest droższa od Style o 3 700 zł, więc kosztuje minimum 53 330 zł - z silnikiem 1.0 MPI. W przypadku mocniejszych silników, różnica staje się mniejsza. Testowy egzemplarz kosztował podstawowo 57 830 zł, ale dodatki wyniosły 11 350 zł.
Czy warto? Jeśli patrzysz głównie na wygląd - raczej tak, na pewno jest ciekawiej. Zewnętrzną prezencję możemy jednak urozmaicić na inne sposoby, dostępne już od najniższej wersji wyposażenia. Kwestia wyboru Monte Carlo staje się więc sensowna dopiero wtedy, gdy zdecydujesz się na najbogatsze Style, bo różnica cenie nie jest duża. Poniżej tego poziomu lepiej zastanawiać się nad wyborem dodatków.
Redaktor