Renault Captur - przewodnik po rynku małych crossoverów, cz. 6
Do trzech razy sztuka - tak można w skrócie opisać próby Renault zawładnięcia segmentem pseudo-terenówek. Pierwsza próba miała miejsce w 2000 roku, kiedy to zadebiutował Scenic RX4. Choć koncepcja minivana ubranego w off-roadowe szaty i zaopatrzonego w napęd 4x4 wzbudzała zainteresowanie, nabywców było jak na lekarstwo. Drugi raz Renault spróbowało swoich sił w 2006 roku, prezentując światu Koleosa. W przeciwieństwie do nieco przekombinowanego RX4, nowy model był już tradycyjnym, pełnoprawnym SUV-em, jednak i on pełnił (i pełni) na rynku rolę statysty. W tym roku przyszła pora na próbę numer 3.
Tym razem Francuzi postanowili odrobić lekcje, sprawdzając przyczyny swoich dotychczasowych porażek oraz powody sukcesów konkurencji, a przy okazji dopasowując koncepcję nowego produktu do najświeższych trendów w klasie “uterenowionych” aut. I tak właśnie powstał Renault Captur, w którym na pierwszym miejscu postawiono atrakcyjny wygląd, na drugim kompromis pomiędzy gabarytami nadwozia a praktycznością wnętrza, na trzecim brak niemal nikomu nie potrzebnego napędu 4x4, a na czwartym rozsądną cenę zakupu. Auto zbudowano na platformie znanej z Clio czy Nissana Juke, pokazano po raz pierwszy na marcowych targach w Genewie, a do sprzedaży wprowadzono tuż po premierze.
Pod względem stylistycznym Captur jest rozwinięciem prototypu o tej samej nazwie, który zadebiutował w 2011 roku. Seryjny model został zresztą na tyle odważnie naszkicowany, że… sam w sobie prezentuje się jak auto studyjne. Na 4122 mm długości, 1778 mm szerokości oraz 1566 mm wysokości francuskim projektantom udało się skupić mnóstwo stylistycznej awangardy, dzięki czemu nadwozie z każdej strony przyciąga wzrok jak magnes. Jest nie tylko nowoczesne i eleganckie, ale - jak przystało na crossovera - potrafi też wzbudzać respekt.
Silniki - co znajdziemy pod maską?
Bazowy motor stosowany w małym Renault garściami korzysta z dobroci downsizingu - ma zaledwie 0,9 litra pojemności i 3 cylindry, ale za sprawą turbodoładowania rozwija 90 KM (przy 5250 obr./min.) i 135 Nm (przy 2500 obr./min). W aucie ważącym 1101 kg wartości te wydają się niewystarczające, ale do codziennej jazdy po mieście powinny wystarczyć. W trasie we znaki daje się już jednak przyspieszenie do “setki” sięgające 12,9 sekundy, prędkość maksymalna wynosząca 171 km/h oraz ręczna skrzynia bez 6. biegu. Średnie spalanie benzynowego silniczka producent ustalił na skromne 4,9 litra.
Głodnym lepszych osiągów Renault Captur podsuwa kolejną małą, ale wysiloną jednostkę napędową. Turbodoładowany silnik 1.2 TCe generuje 120 koni przy 4900 obr./min oraz 190 niutonometrów przy 2000 obr./min, a radzić musi sobie z 1180-kilogramowym pojazdem. I radziłby sobie pewnie bardzo dobrze, gdyby nie jedyna oferowana z tym motorem 6-biegowa, automatyczna przekładnia. Szybkość działania nie jest jej najmocniejszą stroną, przez co sprint 0-100 km/h wynosi aż 10,9 sekundy (prędkość maksymalna to z kolei 192 km/h). Co do zużycia paliwa, obiecane przez Renault 5,4 l/100 km niestety wyraźnie mija się z prawdą.
Trzecią opcją silnikową Captura jest 1,5-litrowy, 8-zaworowy diesel ze znaczkiem dCi. Jednostka ta, sprzężona z 5-stopniową manualną skrzynią, oferuje we francuskim crossoverze 90 KM (przy 4000 obr./min) oraz 220 Nm (przy 1750 obr./min). To wystarcza, aby 1170-kilogramowe auto rozpędzić do “setki” w 13,1 sekundy, a przestać przyspieszać przy 171 km/h. Nie są to szczególnie kuszące wyniki, ale na elastyczność motoru nie można narzekać, a zużycie oleju napędowego okazuje się bardzo niskie - katalogowe 3,6 litra może trudno uzyskać, ale i tak na stacjach paliw pojawiamy się rzadko.
Wyposażenie - co dostaniemy w serii, a za co musimy dopłacać?
Wachlarz odmian wyposażeniowych pseudo-terenowego Renault obejmuje trzy opcje. Ta najtańsza nosi nazwę Life, dostępna jest w dwóch 90-konnych wariantach silnikowych, a na jej pokładzie znalazły się przednie i boczne poduszki powietrzne, układ stabilizacji toru jazdy sprzężony z ASR, system wspomagający ruszanie pod wzniesienie, elektrycznie regulowane szyby wszystkich drzwi bocznych, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka, tempomat, komputer pokładowy, ekologiczny tryb pracy układu napędowego, zestaw naprawczy, diody do jazdy w dzień oraz 16-calowe stalowe koła.
Niemiła niespodzianka spotka tych, którzy w seryjnym wyposażeniu modelu Renault Captur spodziewają się systemu audio czy klimatyzacji. Ten pierwszy, obejmujący 4 głośniki, radioodtwarzacz CD, porty USB i AUX, system Bluetooth oraz zintegrowany wyświetlacz, został wyceniony na 1000 złotych. Za manualną “klimę” przyjdzie nam natomiast dopłacić 2000 złotych. Do pozostałych opcji dostępnych w Life zaliczymy niemetalizowany lakier ze specjalnej gamy kolorów (za 850 złotych), lakier metalizowany (1900 złotych), reflektory przeciwmgłowe (500 złotych), instalację umożliwiającą montaż alarmu (300 złotych) i dojazdowe koło zapasowe (310 złotych).
Przechodząc do listy elementów dostępnych w drugiej specyfikacji wyposażeniowej, dowiadujemy się, że dopiero w niej otrzymujemy obudowy lusterek i zewnętrzne klamki lakierowane w kolorze nadwozia, jak również garść chromowanych detali zewnętrznych. W wersji Zen (oferowanej ze wszystkimi silnikami) nie musimy już dopłacać za podstawowy zestaw audio, ręczną klimatyzację i światła przeciwmgłowe, a poza tym dostajemy pakiet multimedialny MEDIA NAV z 7-calowym ekranem dotykowym i nawigacją GPS, kartę Renault hands free, kierownicę obszytą skórą, dwustronną podłogę bagażnika, czujniki cofania i 16-calowe alufelgi.
Bogato prezentuje się lista opcjonalnego wyposażenia odmiany Zen. Oprócz dwóch opcji lakieru, instalacji do montażu alarmu oraz “dojazdówki”, które dostępne są także w Life, do dyspozycji mamy elektryczne składanie lusterek (w cenie 500 złotych), (2000 złotych), rozszerzoną mapę Europy (430 złotych), zdejmowaną tapicerkę (500 złotych), przyciemniane szyby tylne (300 złotych), 16-calowe alufelgi w kolorze czarnym (300 złotych), 17-calowe alufelgi w barwie czarnej, pomarańczowej lub kolorze kości słoniowej (1800 złotych), specjalny lakier metalizowany (2100 złotych) lub dwutonową kolorystykę nadwozia (1000 złotych).
Ostatnim wariantem wyposażenia, jaki ma w zanadrzu Renault Captur, jest Intens (dostępny z wszystkimi trzema jednostkami napędowymi). W przeciwieństwie do Zen, bez dopłaty proponuje on zdejmowaną tapicerkę i dwukolorowe nadwozie, a ponadto może pochwalić się automatyczną klimatyzacją, wskaźnikiem pokazującym, czy jedziemy ekonomicznie, czujnikami zmierzchu i deszczu, funkcją doświetlania zakrętów oraz 17-calowymi aluminiowymi kołami w standardowym wzorze.
Lista dodatków wariantu Intens po części pokrywa się z tą dostępną w Life - i tu klient zamówić może jeden z trzech niestandardowych lakierów, instalację do montażu alarmu, dojazdowe koło zapasowe, a także elektrycznie sterowane składanie lusterek, rozszerzoną wersję europejskiej mapy oraz specjalne 17-calowe obręcze (przy czym ostatni z dodatków kosztuje nie 1800, a 300 złotych). Dodatkowo Intens oferuje podgrzewanie foteli za 1000 złotych, kamerę cofania za 500 złotych oraz paczkę multimedialną R-LINK w cenie 2200 złotych. Ta ostatnia zawiera radioodtwarzacz, system dźwięku przestrzennego sygnowanego przez Arkamys, wejścia USB i AUX, system Bluetooth, nawigację TomTom, 7-calowy ekran dotykowy, dostęp do usług on-line oraz - po dopłacie 600 złotych - możliwość korzystania z usług interaktywnych.
Opisując wyposażenie francuskiego crossovera, grzechem byłoby nie wspomnieć o możliwościach jego personalizacji i zamówienia dodatkowych akcesoriów. Indywidualiści mogą dopasować wygląd zewnętrzny i wewnętrzny Captura do swoich osobistych upodobań, nadając poszczególnym elementom nadwozia i wnętrza pieczołowicie wybrane kolory czy wzory.
Ceny, gwarancja, wyniki crash-testu
- 0.9 TCe/90 KM, 5MT - 53.900 zł za wersję Life, 58.900 zł za wersję Zen, 63.900 zł za wersję Intens;
- 1.2 TCe/120 KM, EDC - 67.400 zł za wersję Zen, 72.400 zł za wersję Intens;
- 1.5 dCi/90 KM, 5MT - 61.650 zł za wersję Life, 66.650 zł za wersję Zen, 71.650 zł za wersję Intens.
Ochrona gwarancyjna Renault Captur to 2 lata gwarancji mechanicznej oraz 12 lat gwarancji perforacyjnej. Renault od lat znane jest z produkcji bezpiecznych samochodów, 5-gwiazdkowy wynik Captura w crash-testach EuroNCAP nie powinien więc dziwić - dokładnie rzecz biorąc, auto dostało 88 % punktów za protekcję dorosłych, 79 % za ochronę dzieci, 61 % za bezpieczeństwo pieszych oraz 81 % za systemy wspomagające kierowcę.
Podsumowanie - po którą wersję sięgnąć?
Decydując się na benzynową odmianę “uterenowionego” Renault, nad wyborem silnika nie trzeba długo główkować. Jeżeli jeździmy niemal wyłącznie w mieście, powinniśmy sięgnąć po motor 0.9 TCe - w warunkach miejskiej dżungli okazuje się wystarczająco żwawy, nie spala nadmiernych ilości paliwa, a na dodatek pozwala zaoszczędzić nieco pieniędzy przy zakupie. Jeśli nierzadko wybieramy się w trasę, musimy niestety zdecydować się na wariant 1.2 TCe - niestety, bo w połączeniu z jedyną dostępną skrzynią automatyczną silnik gwarantuje ledwie przyzwoite osiągi, a spala przy tym spore ilości benzyny.
Tym, którzy właśnie zużycie paliwa stawiają na pierwszym miejscu, polecamy zdecydowanie trzecią jednostkę napędową - 1,5-litrowego diesla. Silnik ten jest nie tylko bardzo ekonomiczny, ale również elastyczny i - dla spokojnie jeżdżących kierowców - wystarczająco dynamiczny. W odróżnieniu od nowoczesnych, mocno wysilonych “benzyniaków”, wysokoprężny motor jest sprawdzoną konstrukcją, stosowaną od dłuższego czasu nie tylko w Renault.
Jak to zwykle bywa, najrozsądniejszą opcją wśród odmian wyposażeniowych jest ta stojąca pośrodku stawki. Wersja Zen - bo o niej mowa - dostępna jest z wszystkimi silnikami, jej standard obejmuje niemal wszystko, czego potrzeba przeciętnemu użytkownikowi auta, a w razie potrzeby pozwala skorzystać z pokaźnej oferty dodatków. Topowej wersji Intens nie należy jednak skreślać - co prawda jest kilka tysięcy złotych droższa od Zen, ale tylko w niej Renault Captur oferuje wiele przyjemnych dodatków, włącznie z seryjną automatyczną “klimą”.