Mercedes-Benz S 63 AMG - magiczna limuzyna
S-Klasse to kwintesencja luksusowego samochodu. Patrząc na historię tych limuzyn szybko dochodzimy do wniosku, że wiele nowinek jakie zastosowano w topowym Mercedesie po dekadzie zawędrowało do samochodów niższej klasy. Klasa S to jednak nie tylko masa elektroniki, ale również moc. Potężna moc ukryta w dwutonowej maszynie. Już podstawowe silniki V6 są dynamiczne, jednak prawdziwy potwór drzemie w modelach S500 czy S600. Symbolem najmocniejszych Mercedesów są trzy magiczne dla miłośnika motoryzacji litery - AMG. To właśnie Mercedes-Benz S 63 AMG jest niemal najpotężniejszym sedanem oferowanym seryjnie przez tego niemieckiego producenta. Potężny, ośmiocylindrowy silnik generuje 571 koni, a jednocześnie jest ekologiczny. Taki właśnie jest nowy motor montowany w S 63 roku modelowego 2011.
W ramach projektu AMG Performance 2015 limuzyna uzyskała nowe serce – w miejsce bezsprężarkowej jednostki 6208 cm3 o mocy 525 KM pojawił się motor V8 Biturbo o pojemności skokowej 5461 cm3 (nazwa fabryczna: M157). Jak podają informacje prasowe Mercedesa: „po raz pierwszy AMG wykorzystuje zalety wtrysku bezpośredniego ze spalaniem strumieniowym i wtryskiwaczami piezoelektrycznymi". Silnik współpracuje z siedmiobiegową przekładnią AMG Speedshift MCT. W miejsce tradycyjnego sprzęgła, zastosowano tzw. mokre sprzęgło, co w połączeniu z funkcją Start&Stop pozwala na zmniejszenie zużycia paliwa.
S63 ze starym, ponad sześciolitrowym silnikiem zapewniał przyspieszenie do setki w 4,6 s. Prędkość maksymalna jest oczywiście ograniczona elektronicznie do 250 km/h. Potężna jednostka żwawo napędzała dwutonowy pojazd, jednak ze sporym apetytem na paliwo – średnie spalanie wynosiło 14,4 litra, a w mieście ponad 22. Oczywiście to dane książkowe, więc nietrudno jest uzyskać średnie spalanie na poziomie 18 czy 20 litrów. Nowy model jest jednak oszczędniejszy – spala średnio zaledwie 10,5 litra mimo tego, że jest mocniejszy o 19 koni mechanicznych. S 63 z V8 Biturbo przyspiesza do setki w 4,5 s., a po zastosowaniu opcjonalnego pakietu AMG (prawie 43 tys. zł) jest jeszcze szybszy – sprint zajmie mu 4,4 s., a prędkość maksymalna zostanie ograniczona do 300 km/h.
Cena podstawowego modelu S 63 AMG wynosi kosmicznie 657 tys. zł. W wyposażeniu standardowym są dziewiętnastocalowe felgi AMG. W opcji odnaleźć można „dwudziestki". Mercedes-Benz S 63 AMG jest więc samochodem niesamowicie drogi. Niektórych może więc ciekawić do czego należy dopłacić.
Za dach szklany sterowany elektrycznie należy zapłacić 6,8 tys. zł, za klimatyzowaną kanapę tylną należy wydać niespełna 6 tys. zł. Klimatyzacja automatyczna z tyłu to również podobny wydatek. Za rolety przeciwsłoneczne w tylnych drzwiach należy dopłacić 3,5 tys. zł. Nawet za lodóweczkę w podłokietniku tylnym trzeba dać ekstra 6 tysięcy, a za wygodniejsze zagłówki – 2 tysiaki. Jeśli chcielibyśmy aby na komputer pamiętał ustawienia tylnej kanapy znów będziemy musieli sięgnąć do portfela. Okazuje się więc, że samochód dla prezesa, by mógł stać się jeszcze bardziej przyjazny dla osoby podróżującej w tyle musi kosztować co najmniej o 25 tysięcy więcej. Oczywiście dla bogatej osoby kupującej samochód z logiem AMG nie jest to zapewne ogromny wydatek, ale mimo wszystko szkoda, że Mercedes aż tak bardzo chce zarobić na dodatkach w swojej topowej klasie. Tytułem zakończenia – trochę dziwne jest, że nawet za kamerę cofania należy zapłacić ekstra. Przecież to samochód za grubo ponad pół miliona złotych…