Land Rover Discovery – piąte wcielenie legendy
Marka Land Rover zawsze wzbudzała niemałe emocje. To auta, które przedzierały się przez bezdroża i niejednokrotnie odnosiły sukcesy w rajdach terenowych. Czasy się jednak zmieniają i dziś terenówka nie może już być tak surowa i ascetyczna jak kiedyś. Odpowiedzią na potrzeby przyzwyczajonych do wygody kierowców jest jednak nowa, piąta generacja modelu Discovery.
Historia brytyjskiej marki Land Rover sięga 1947 roku, jednak pierwszy Discovery wyjechał na drogi (i nie tylko) w 1989. W tym roku model obchodzi 28. urodziny i z tej okazji marka zaprezentowała piątą generację wszędobylskiego SUV’a. Niestety, większość współcześnie produkowanych samochodów tego typu tylko udaje auta terenowe. W praktyce zabranie ich gdziekolwiek dalej niż na szutrową leśną drogę, najprawdopodobniej skończyłoby się wzywaniem traktora bądź Assistance. „Disko” nigdy nie był tak nieprzezwyciężony jak jego większy brat, Defender, niemniej zawsze był „umiastowionym” autem terenowym, a nie odwrotnie. Czy nowa, piąta generacja zachowała te geny?
Patrząc na sylwetkę nowego Discovery, nie sposób się nie zachwycić. To kawał auta, które wcale nie zamierza ukrywać swoich gabarytów. Mimo rozmiarów małego czołgu, samochód prezentuje się bardzo nowocześnie. LED-owe reflektory i chromowana osłona chłodnicy nadają mu współczesnego pazura. Przyglądając się sylwetce, nie widzimy wielu modnych ostatnio ostrych przetłoczeń – samochód jest masywny, napompowany i optycznie ciężki.
Z tyłu znajdziemy dość mocno podkasany zderzak, który optycznie „pogrubia zadek" nowego Land Rovera. W poprzednikach boczne umiejscowienie tablicy rejestracyjnej było uzasadnione obecnością koła zapasowego na tylnej klapie. Podobnie jest w przypadku najnowszego dziecka marki, choć próżno tam szukać piątego koła.
Wszyscy się zmieszczą!
Jak łatwo się domyślić, wnętrze Land Rovera Discovery przypomina nieduży pokój. Pierwszy rząd siedzeń oferuje aż nadto przestrzeni dla kierowcy i pasażera. Dość wysoko poprowadzony tunel środkowy sprawia, że siedzimy nieco niżej, otuleni elementami wnętrza. W drugim rzędzie siedzeń także nikt nie powinien narzekać na brak miejsca, nawet jeśli posadzimy obok siebie trzy dorosłe osoby. Niezadowolony może być jedynie pasażer siedzący pośrodku, ale nie z powodu braku przestrzeni, a dość twardego siedziska.
Nowy Land Rover Discovery występuje w wariancie siedmioosobowym. I faktycznie „w bagażniku” znajdziemy dwa pełnowymiarowe fotele. I nie mam tu na myśli małych krzesełek, albo fotelików dla dzieci, ale bardzo wygodne fotele normalnych rozmiarów. O dziwo jest tam też całkiem sporo miejsca na kolana, a mężczyzna o wzroście 186 centymetrów bez problemu zajął tam wygodną pozycję. Jedynym problemem jest dostanie się do tych miejsc. Oparcia drugiego rzędu siedzeń składają się elektrycznie, dając dostęp do tylnej części auta. Siedzisko tylnej kanapy musimy jednak przesunąć do przodu manualnie. Nawet po takim przemeblowaniu, otwór zapraszający pasażerów do trzeciego rzędu siedzeń przypomina rozmiarami dziurkę od klucza. W praktyce musimy wykonać długi krok pomiędzy oparciem kanapy a słupkiem C, które układają się w kształt litery V. Nijak nie da się tego zrobić szybko, a tym bardziej z gracją.
Decydując się na podróżowanie w siedem osób, niemal całkowicie pozbawiamy się przestrzeni bagażowej. Do dyspozycji zostaje nam bowiem jedynie 258 litrów. Chcąc jednak przetransformować Discovery z luksusowego SUV’a w auto o niemałej przestrzeni ładunkowej, wystarczy złożyć wszystkie fotele. Składają się elektrycznie i łącznie zajmuje im to 14 sekund. Wówczas otrzymujemy aż 2500 litrów przestrzeni bagażowej! Na dodatek, dzięki odpowiedniej aplikacji, możemy składać fotele zdalnie przy użyciu smartfona. Jeszcze będąc w sklepie czy w domu, możemy „kazać” Land Roverowi złożyć fotele, by po powrocie do auta od razu zająć się pakowaniem bagaży.
Skoro jesteśmy już przy bagażniku, warto wspomnieć o dodatkowej klapie, którą tam znajdziemy. Pionowa „półka” nie tylko zabezpiecza bagaże przed przesuwaniem się, ale także może posłużyć nam jako ławeczka, choćby przy zakładaniu butów. Jej nośność wynosi 300 kilogramów, więc spokojnie możemy usiąść na niej we trzy lub nawet cztery osoby.
Piąta generacja Land Rovera Discovery to nie tylko luksus i właściwości terenowe, ale także praktyczność. We wnętrzu znajdziemy wiele przemyślanych miejsc do przechowywania, między innymi podwójny schowek przed siedzeniem pasażera, lodówkę w podłokietniku, dość duży schowek pod uchwytami na napoje oraz niedużą skrytkę, ukrytą pod panelem klimatyzacji.
Od przybytku głowa… boli?
Zasiadając za kierownicą nowego Discovery, w pierwszej chwili trudno się odnaleźć. Koło kierownicy jest duże, masywne, wyposażone w całą masę przycisków, których przeznaczenie czasem trudno jest odgadnąć. Interfejs komputera pokładowego nie jest zbyt intuicyjny i trzeba poświęcić sporo uwagi, by odnaleźć interesujące nas funkcje. Trzeba jednak przyznać, że skórzane wnętrze. utrzymane w czarno-kremowej tonacji, prezentuje się naprawdę elegancko. Pozostaje tylko pytanie, czy będzie ono równie „glamour”, jeśli po terenowych wojażach wsiądziemy do niego w zabłoconych butach.
Limuzyną w teren
Mówi się, że jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Stworzenie wręcz nieprzyzwoicie luksusowego auta, które nie przestraszy się błota i piachu, mogłoby wydawać się niemożliwe. A jednak… Takim połączeniem jest właśnie Land Rover Discovery. Wewnątrz luksusowy, wygodny i perfekcyjnie wykonany, a mimo to dowiezie nas, gdzie tylko dusza zapragnie. Nawet jeśli podróż będzie wiązała się z pokonywaniem błotnistych szlaków czy rzek. Głębokość brodzenia nowego Discovery wynosi aż 900 mm! To prawie metr zanurzenia. Dzięki temu możemy tym autem zapuścić się naprawdę daleko w głąb lasu i mokradeł.
Regulacja wysokości
Prześwit piątej generacji Discovery w wersji „daily” wynosi 283 mm przy zawieszeniu pneumatycznym (220 mm przy zawieszeniu konwencjonalnym). Jednak zmienia się on samoczynnie podczas eksploatacji auta. Gdy zaparkujemy, samochód sam obniży prześwit o 40 mm, ułatwiając wsiadanie i wysiadanie, a powróci do pierwotnej wysokości po uruchomieniu silnika. Auta wyposażone w elektronicznie sterowane zawieszenie pneumatyczne obniżają się także o 13 mm podczas szybkiej jazdy. Ma to zmniejszyć opory przy dużych prędkościach. Możemy również manualnie zmusić Discovery do "stanięcia na palcach". Regulacja wysokości zawieszenia jest możliwa w zakresie aż 500 mm. W najwyższym położeniu niskie osoby mogą napotkać niemałe trudności, próbując wdrapać się do kabiny pasażerskiej.
Wilk o gołębim sercu
Podczas jazd testowych na pierwszy ogień wybraliśmy dwulitrowego diesla o mocy 180 koni mechanicznych i maksymalnym momencie obrotowym, wynoszącym 430 Nm. Choć parametry te wyglądają obiecująco, niezbyt dobrze radzą sobie z rozpędzaniem ważącego aż 2174 kilogramy SUV'a. Teoretycznie trudno zarzucić mu ślamazarność, ale dynamika nie jest jego najmocniejszą stroną. Czuć, że silnik się męczy, szczególnie przy dynamicznym przyspieszaniu lub pokonywaniu wzniesień.
Zupełnie inaczej wygląda sprawa w przypadku trzylitrowej V-szóstki, również zasilanej olejem napędowym. Sześciocylindrowy motor o mało skromnej mocy 258 koni mechanicznych, popędzanych przez okrągłe 600 Nm maksymalnego momentu obrotowego sprawia, że ciężkie auto zyskuje na zrywności. Jednak masa robi swoje, co szczególnie odczujemy podczas hamowania.
Układ kierowniczy pracuje miękko - kusi, by powiedzieć, że wręcz leniwie. Mimo to auto jest dość łatwe do wyczucia i nie sprawia problemów w kwestii prowadzenia. Jedynie parkowanie tego małego czołgu może czasem przysporzyć kłopotów. Na pokładzie znalazła się jednak kamera cofania oraz czujniki dookoła pojazdu, dzięki którym zaparkujemy w zasadzie wszędzie. Dodatkowo auto zostało wyposażone w system monitorowania ruchu poprzecznego za pojazdem, który ostrzeże kierowcę o innych autach podczas wyjeżdżania tyłem z prostopadłego miejsca parkingowego.
Wodoodporny
Land Rover Discovery jest autem dla osób aktywnych. Przysłowiowi „nudziarze”, którzy jeżdżą tylko z pracy do domu i z domu do pracy, raczej nie będą nim zainteresowani. Ale zupełnie inaczej sprawa wygląda w przypadku amatorów sportów, wspinaczki, wędkarstwa i w zasadzie wszystkiego, co wymaga od nas opuszczenia domowego zacisza i udania się w nieznane.
Ile razy byliście na kajakach, rowerze wodnym, tratwie, czymkolwiek, co wiąże się z przebywaniem na wodzie? Wówczas powraca stały problem – co zrobić z telefonem, portfelem itp.? Najprościej zostawić w samochodzie. Wówczas ryzykujemy „tylko” utopienie kluczyka od auta. 10-15 lat temu, gdy kluczyki samochodowe były równie skomplikowane co drewniany kołek, było to faktycznie najlepsze rozwiązanie. Dziś te niepozorne kluczyki noszą w sobie więcej elektroniki niż niejeden telefon. W związku z tym zamoczenie ich nie jest wskazane. Ciekawym rozwiązaniem w Land Roverze Discovery jest wodoodporna bransoletka, która przejmuje funkcje kluczyka. Zakładając ją, kluczyk zostaje dezaktywowany i możemy swobodnie zostawić go w aucie, ponieważ jego wszystkie funkcje przejmuje czarna silikonowa bransoletka. Choć perspektywa zostawiania kluczyka w aucie jest nieco niepokojąca, rozwiązanie to wydaje się bardzo praktyczne z punktu widzenia windsufringowców i wszystkich, którzy lubią spędzać wolny czas nad wodą.
Jaka cena?
Na koniec zostaje kwestia ceny. A nowy Discovery raczej do tanich aut nie należy. Za podstawową wersję z dwulitrowym dieslem o mocy 180 KM zapłacimy 236 200 zł. Topowa odmiana z trzylitrową benzynową V-szóstką o mocy 340 KM to już wydatek 395 900 zł. Nie są to małe sumy. Jednak jeśli zastanowimy się i przeanalizujemy obecną sytuację na rynku motoryzacyjnym, nie znajdziemy auta jednocześnie równie luksusowego i terenowego. Przecież błota Disco się nie boi, a plebiscytu na najbardziej luksusowe auto pola campingowego tym bardziej. W obu kwestiach wygraną ma w kieszeni.