Audi 80 B3 - jak wino
"Beczka", "jajo". Niezbyt trafiony, a już na pewno niezbyt czarujący przydomek dla auta. Bynajmniej dobrze się nie kojarzy, a to stosunkowo dziwne w przypadku "tej" konstrukcji. Bo jakby nie patrzeć, Audi 80 w odmianie B3, bo o tym aucie mowa, to samochód nadal elegancki i nadal doskonale sprawdzający się w roli mało problematycznego towarzysza podróży.
Co to nietanie przecież auto, za które jeszcze nie tak dawno trzeba było zapłacić o jakieś 30% więcej, niż za równolatka z Francji czy Japonii, ma w sobie, że nadal przyciąga uwagę?
We współczesnym świecie nic nie liczy się tak, jak dobry marketing, bo w zasadzie niemal wszystko kupujemy zmysłami. Wzrok, smak, słuch, zapach, dotyk – na podstawie tych pięciu zmysłów dokonujemy 99% naszych życiowych decyzji. Podobnie wizerunek – to przepotężne narzędzie, którym można zdziałać o wiele więcej, niż nam się wydaje. Wiedzą o tym m.in. konstruktorzy aut i skrzętnie ten fenomen wykorzystują.
Audi o ten aspekt swojej egzystencji jakoś nigdy nie musiało się specjalnie troszczyć. Samochody z czterema pierścieniami na masce zawsze uchodziły za wzór wykonania, bardzo często dla innych niedościgniony wzór wykonania. Szczególna w tym zasługa opisywanego modelu „80”, który legendarną niezawodnością fizycznie współtworzył wizerunek marki Audi. Ale czy ten wizerunek faktycznie jest aż tak idealny, czy tylko sztucznie wyidealizowany?
W 2011 roku minęło dokładnie 25 lat od debiutu legendarnego już modelu. Gdy inne auta tego segmentu i tej klasy kosztują 2 – 3 tys. PLN, za Audi 80 B3 trzeba zapłacić 4 – 5 tys. PLN. Ceny, choć nadal biorąc pod uwagę wiek konstrukcji są wysokie, to jednak obecnie nie balansują już na granicy absurdu. A przyznać należy, że jeszcze nie tak dawno o cenie modelu można było mówić tylko w kategoriach abstrakcyjnych. Zresztą nie bez powodu auto zyskało miano „Volkswagena w cenie Mercedesa”.
O nadwoziu można powiedzieć wiele i w większości będą to bardzo pozytywne komentarze. Obustronnie ocynkowana karoseria nie poddaje się korozji, a stonowana linia nadwozia z wolna się starzeje. Wnętrze, mimo, że wykonane z dobrych materiałów wykończeniowych i zgodnie z duchem Audi, niestety nosi wyraźne zmarszczki nieubłaganego czasu. Przestronność także do najmocniejszych stron modelu nie należy. O ile pasażerowie przednich siedzeń na deficyt centymetrów narzekać nie powinni, o tyle pasażerowie tylnej kanapy z pewnością uraczą współpodróżnych kąśliwymi uwagami pod kątem przestrzeni na nogi i kończyny górne. Szczególnie, gdy na tylnej kanapie zasiądą trzej pasażerowie.
Teoretycznie za wysoką ceną zakupu powinno stać bogate wyposażenie. No cóż, teoretycznie ze wzrostem inflacji powinien iść wzrost płac… Można by tak długo balansować na granicy pseudoparodii, ale jaki w tym sens? Jeśli ktoś spodziewał się, że wysoka cena zakupu wynika z bogatego wyposażenia, może się szczerze rozczarować. Audi 80 B3 bynajmniej poziomem wyposażenia nie rozpieszcza, a już na pewno nie przewyższa klasowych, tańszych rywali. Co więcej, bardzo często „osiemdziesiątka” stoi w ich cieniu.
Wybór jednostek napędowych był doprawdy okazały: od najmniejszego i zupełnie niepasującego mocą do charakteru auta silnika benzynowego 1.6 l generującego zaledwie 75 KM, do najmocniejszej 170-konnej widlastej „szóstki” montowanej w odmianie Coupe. Także dla liczących każdy grosz znalazło się coś w ofercie – trzy jednostki wysokoprężne, w tym jedna turbodoładowana o pojemności 1.6 l i mocy 80 KM.
Bez wątpienia największą zaletą „osiemdziesiątki” jest niezawodność. Legendarna wręcz niezawodność, która stała się fundamentem współczesnego wizerunku marki z Ingolstadt. Gdy inne auta odchodzą w zapomnienie i starzeją się bardzo szybko, „osiemdziesiątka” dumnie i majestatycznie schodzi ze sceny przeświadczona o przeogromnym jej wpływie na dzieje marki Audi. Nie bez powodu – takich aut już się prawie nie produkuje. Nawet w Ingolstadt…