TOP 10| Limuzyny z drugiego rzędu
Rynek limuzyn został zdominowany przez niemieckie samochody, ale zarówno teraz, jak i w niedawnej przeszłości, można było znaleźć świetne sedany innej proweniencji.
Oto dziesięć samochodów, które nigdy nie dobiły do wyników sprzedaży Mercedesa klasy S, Audi A8 czy BMW serii 7, a były ciekawymi limuzynami. Nie zabraknie też akcentu retro.
1. Lexus LS 400
Europejskie wyniki sprzedaży Lexusa nie są porażające w porównaniu do niemieckiej konkurencji, ale auto od samego początku dobrze przyjęło się w USA i Azji, gdzie czasem radzi sobie lepiej niż np. Audi A8.
Lexus LS 400 to pierwszy samochód luksusowej marki założonej przez Toyotę. Firma rozpoczęła na nim pracę w 1983 roku z założeniem, by stworzyć limuzynę doskonałą – wyciszoną, przestronną i przystosowaną do jazdy na długich dystansach, ze znaczną prędkością. Jako, że nie były to pierwsze kroki inżynierów Toyoty w produkcji limuzyn, Lexus LS 400 okazał się doskonałym samochodem, co docenili szczególnie Amerykanie.
2. Maserati Quattroporte
Po niezawodnej, japońskiej maszynie, przyszła kolei na włoskie szaleństwo. Czterodrzwiowe Maserati zawsze było niszową propozycja dla osób szukających szybkiego, zadziornego samochodu. Najnowsza generacja stara się być nieco bardziej cywilizowana, ale i tak będzie rywalizowała z Porsche Panamerą, a nie Mercedesem S. Można ją zamówić z 3-litrowym dieslem, ale oferta jednostek benzynowych nadal jest konkretna – Quattroporte może być zasilane silnikami V6 i V8 z Ferrari, co gwarantuje znakomite osiągi.
Koncern Fiata chce znacznie zwiększyć sprzedaż swoich samochodów. Z 15 000, które osiągano w 2013 roku do 50 000 egzemplarzy w 2015 roku. Kto wie, może dzięki nieco rozsądniejszemu Quattroporte uda się zbliżyć do tego wyniku, bo o realizację planu będzie ciężko.
3. Kia K9 (Quoris)
Choć Europejczycy nie kojarzą Kii z luksusowymi samochodami, to w innych częściach świata koreański koncern eksploruje również segmenty zarezerwowane dla bardziej nobliwych producentów. Kia K9 to świeża konstrukcja – jest w produkcji zaledwie od 2012 roku, ale Hyundai, z którym Kia jest związana, produkuje auta segmentu F od 1999 roku.
Kia K9, znana w USA jako K900, a na innych rynkach sprzedawana pod nazwą Quoris, to naprawdę duży samochód. Mierzy ponad 5 metrów, ma atrakcyjnie zaprojektowane nadwozie i mocne silniki V6 o pojemności 3,3 i 3,8-litra pochodzące z Hyundaia lub dostępny w USA V8 o pojemności 5-litrów i mocy 425 KM. Marketingowcy pracujący w amerykańskim oddziale przekonują, że auto jest cichsze i lepiej prowadzi się niż BMW 750i czy Lexus LS 460. Jak łatwo się domyślić, producent konkuruje głównie ceną, która musi zrekompensować brak prestiżowego znaczka. Cennik rozpoczyna się od niecałych 60 tys. dolarów. Lexus, BMW czy Audi kosztują po 70 - 80 tys. dolarów.
Poza USA, auto jest dostępne również w Kanadzie, Rosji, na Bliskim Wschodzie i w Kolumbii.
4. Fisker Karma
Hybrydy w segmencie F nie są niczym niezwykłym, ale Fisker Karma to samochód budujący cały marketing na tym, że jest ekologiczny. Energia znajdująca się w ogniwach pozwalał na pokonanie 51 km, a większy zasięg (ok. 370 km) zapewnia tradycyjny silnik benzynowy 2.0 T, który ładuje baterie.
Mimo blisko 5 metrów długości, Fisker Karma nie rozpieszcza przestrzenią. Przez środek prowadzony jest wysoki tunel, w którym ukryto baterie. Oznacza to, że auto jest jedynie czteroosobowe. Nie to jest największym problemem Karmy, która była produkowana tylko w latach 2011 – 2012. Sprzedaż nie szła najlepiej, bo Fisker miał problemy wizerunkowe i techniczne. Już w grudniu 2011 roku zwołano akcję przywoławczą związaną z zagrożeniem zapłonu baterii, a zdjęcie spalonych samochodów nie zwiększały sprzedaży. Fikser Automotive zbankrutował w 2013 roku, ale został wykupiony przez chińską firmę Wanxiang Group i auto ma wrócić do produkcji na pod koniec tego roku, albo na początku 2015 r.
5. Tesla Model S
O ile nie można mówić o sukcesie Fiskera, o tyle Tesla Model S go osiągnęła. W odróżnieniu od Karmy, Tesla Model S nie posiada silnika spalinowego, ale ogniwa pozwalają na jazdę nawet na dystansie 480 km. W podstawowej wersji Tesla ma zasięg ok. 370 km. Mimo, że prędkość maksymalna rzędu 200 km/h nie może zaskoczyć, to błyskawicznie przyspieszanie w ciszy to coś, co może urzec miłośników komfortu i dynamiki. Tesla Model S w wersji Performance może osiągnąć 100 km/h nawet w 4,2 sekundy.
Tesla Model S w podstawowej wersji kosztuje równowartość 70 tys. dolarów, a cennik może wzrosnąć do 93,400 dolarów. Samochód sprzedaje się znakomicie, w USA był w stanie przebić Mercedesa S, BMW serii 7 czy Audi A8 w ostatnim kwartale ubiegłego roku. Tesla dobrze radzi sobie również w Europie, a w Polsce jest co najmniej 5 egzemplarzy. Nie mniej, to nadal auto, które na pozycję niemieckiej konkurencji musi popracować. Dla wielu to ciekawostka, a nie realna propozycja przy wyborze limuzyny.
6. SsangYong Chairman W
SsangYong Chairman, znany w Polsce jako Daewoo Chairman był dostępny w czasach gdy żerańską fabryką rządził koreański koncern. Wówczas był to samochód bazujący na technologii Mercedesa W124. Od 2008 roku produkowana jest nowa generacja samochodu, która w 2011 roku przeszła modernizację. Samochód również wykorzystuje podzespoły Mercedesa: silniki V6 i V8, skrzynię biegów 7G Tronic, a w przypadku wersji z napędem na cztery koła, stosowane jest rozwiązane 4Matic.
W podstawowej wersji samochód ma 5,135 m. długości, ale można zamówić również auto przedłużone do 5,435 m.
Ssangyong sprzedaje swoją flagową limuzynę na rodzimym rynku, auto jest dostępne w Chinach pod markę Roewe 850, ale europejscy, australijscy czy azjatyccy dealerzy nie proponują Chairmana W w swoich salonach. Może się to zmienić w najbliższym czasie, bo producent ma plan dużych inwestycji, które pozwolą na pojawienie się na kilku rynkach, w tym amerykańskim. Planem jest zwiększenie sprzedaży koncernu z ok. 145 tys. sztuk w 2013 do 300 tys. w 2016 roku. Nie można jednak liczyć, że za taki wzrost będzie odpowiadała flagowa limuzyna. Potencjał modelu jest umiarkowany, biorąc pod uwagę jak silna jest konkurencja.
7. Jaguar XJ
Przez dziesięciolecia Jaguar XJ nie zmieniał się prawie wcale. Był niski, miał prosto poprowadzoną linię boczną i okrągłe reflektory. Jaguar był retro i wybierali go miłośnicy angielskiej elegancji. Najnowsza generacja zrywa z dawnym wyglądem. Przez wysoko poprowadzoną linię drzwi, samochód sprawia wrażenie znacznie większego i cięższego niż poprzednik, choć w rzeczywistości przyrost masy był niewielki - sięgał maksymalnie kilkudziesięciu kilogramów. Nowoczesny wygląd zainteresował i poprawił wyniki sprzedaży, ale XJ nadal jest ciekawostką w kontynentalnej Europie.
8. Volkswagen Phaeton
Volkswagen Phaeton powstał na życzenie Ferdinanda Piecha, który chciał stworzyć limuzynę doskonałą, zdolną do bardzo szybkiej jazdy. O klasie auta świadczy fakt, że to właśnie na platformie Phaetona (D1) zbudowane są Bentleye Conintental GT i Continental Flying Spur.
Zaawansowanie technologiczne, komfort i nowinki w wyposażeniu miały rekompensować braki w prestiżu. Auto nie zdobyło popularności i sprzedawało się kiepsko. Dopiero facelifting w 2010 roku pomógł poprawić znacznie sprzedaż, ale to nadal auto małoseryjne, a sprzedaż generuje rynek chiński.
Volkswagen najprawdopodobniej pracuje nad drugą generacją Phaetona, jednak koncern ma zejść o segment niżej. Zamiast podgryzać klientów BMW serii 7 czy Mercedesowi klasy S, ma zetrzeć się z serią 5 i E-klasą. Szczególnie ważny jest amerykański rynek, na którym stary Phaeton nie radził sobie zupełnie, a nowy będzie mógł podgryzać klientów Acurze, Infiniti czy amerykańskim sedanom.
9. Lincoln Town Car
Rozpoczynamy kącik amerykańskiej myśli motoryzacyjnej, w którym pokażemy limuzyny, które na europejskim gruncie nigdy nie rywalizowały z niemieckim producentami, a ale w ojczyźnie radziły sobie całkiem nieźle. Zaczynamy od Lincolna Town Car, najpopularniejszej limuzyny na swoim rynku. Samochód doczekał się trzech generacji, z których największym sukcesem okazała się druga, produkowana w latach 1990 - 1997.
To właśnie jej przyszło konkurować z Mercedesem W140 czy BMW serii 7 E38, czyli bezsprzecznie - niezwykle udanymi i zaawansowanymi limuzynami. Lincoln z pewnością taki nie był, bowiem bliżej mu było do Forda Crown Victorii (wykorzystywanego jako radiowóz i taksówka w USA) niż europejskich konkurentów. Lincoln kusił za to niską ceną. Gdy za Mercedesa klasy S z 3,2-litrowym silnikiem benzynowym trzeba było zapłacić ponad 55 tys. dolarów, on kosztował 34 tys. dolarów (1997).
Produkcja Lincolna Town Car zakończyła się w 2011. W przeciwieństwie do wielu konstrukcji znajdujących się w tym rankingu, Town Car znalazł pokaźną rzeszę użytkowników, ale jedynie na terenie Ameryki Północnej.
10. Cadillac de Ville
Cadillac to synonim luksusu w amerykańskim wydaniu, a de Ville to kawał historii motoryzacji. Tej monstrualnych rozmiarów.
Historia modelu zaczęła się w 1958 roku i trwała do 2006, gdy DeVille stał się modelem DTS, ale prawdziwy de Ville kojarzy się z samochodami z końca lat sześćdziesiątych i pierwszej połowy lat siedemdziesiątych. To właśnie te wielkie krążowniki szos zbudowały legendę amerykańskim limuzyn.