Audi 100 C4 - ostatni z rodu
Niełatwo jest stworzyć produkt, który sprosta wymaganiom wielu milionów użytkowników jednocześnie. Szczególnie trudno zadanie to ma się w kontekście samochodów. Długa i płaska maska, a może krótka z subtelnymi przetłoczeniami? Światła owalne, okrągłe, prostokątne, kwadratowe czy może łezkowate? Sportowo opadająca linia dachu kosztem miejsca nad głowami, czy też wysoko poprowadzona, praktyczna, ale o aerodynamice lokomotywy?
Istnieje wiele pytań, na które projektanci muszą znaleźć odpowiedź na etapie projektowania samochodu. Trafione decyzje przesądzają o milionowych zyskach, chybione… no cóż, zwykle skutkują przetasowaniami na stanowiskach kierowniczych.
Niemal wszystkim producentom w tej materii jest niełatwo, ale istnieje kilku producentów, którym doświadczenia z przeszłości nieco ułatwiają zadanie. Z racji wypracowanego przez lata prestiżu i klasy stylistyka tych pojazdów nie musi aż tak porywać i urzekać, by i tak spotkać się z uznaniem odbiorców.
Jednym z takich producentów - szczęściarzy bez wątpienia jest Audi. Producent z Ingolstadt od lat kultywuje tradycyjnej linii nadwozia i mało porywającej, w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu, stylistyce. Każdy kolejny model koncernu jest uosobieniem tradycji marki i stonowanej nowoczesności. Zresztą nie inaczej było w 1990 roku, kiedy światło dzienne ujrzała ostatnia odmiana limuzyny Audi z serii „100”, przed nastaniem ery „a-czwórek, a-szóstek i a-ósemek”.
Długi na niemal 5 m (dokładnie 4.8 m) sedan odznacza się wyjątkowo elegancką sylwetką, która nawet po ponad 20 latach od debiutu nie prezentuje się nazbyt archaicznie. Subtelne wyoblenie kształtów, dumne wypuklenie znaku firmowego na atrapie chłodnicy, długa i pozbawiona nachalnych przetłoczeń maska, zmyślnie wyeksponowane błotniki – wszystkie te elementy, z osobna nieszczególnie intrygujące i zwracające uwagę, razem sprawiają, że Audi 100 czwartej generacji nadal prezentuje się wystarczająco świeżo i elegancko. Z pewnością brakuje jej pierwiastka nowoczesności i „stylistycznego pazura”, ale w latach swojej świetności „setka” uchodziła za jedno z najbardziej eleganckich aut na rynku.
O ile karoseria dość dzielnie opiera się mackom bezlitosnego czasu (ocynkowane nadwozie niemal nie koroduje), o tyle wnętrze wyraźnie zdradza wiek konstrukcji. Przede wszystkim chodzi tu o rozstaw osi – 268 cm to wartość obecnie typowa dla aut… kompaktowych. Ilość miejsca w środku jest wystarczająca, choć zważywszy na wymiary zewnętrzne auta, nie rekordowa. Pasażerowie przednich siedzeń raczej na deficyt przestrzeni nie powinni narzekać, no chyba, że już wychodzą z takiego założenia, że zawsze warto trochę ponarzekać. Za to pasażerowie tylnej kanapy, szczególnie osoba siedząca pośrodku tejże loży, ma jak najbardziej uzasadnione prawo do „marudzenia” – niewielka szerokość auta (178 cm) sprawia, że trojgu może tam być trochę ciasno. Na nogi miejsca nie powinno brakować, ale na szerokość owszem. No chyba, że pasażerami są niewyrośnięci młodzieńcy w wieku szkolnym – wówczas jest ok.
Przestrzeń bagażowa w wersji sedan wynosi imponujące 510 l, za to do praktyczniejszej, z założenia, wersji Avant (kombi) spakujemy… tylko 390 l! Slogan „praktyczne kombi” pasuje w tym przypadku, jak osoba Michaiła Chodorkowskiego do kremlowskiej filozofii demokracji.
Proste w formie zegary i ergonomiczne rozplanowanie deski rozdzielczej sprzyja łatwości obsługi auta i prezentuje się całkiem przyzwoicie. Także materiały wykończeniowe, tradycyjnie już dla Audi, zachwycają świeżym wyglądem i przyjemną fakturą.
Pod maską „setki” pracować mogły zarówno nowoczesne i dynamiczne jednostki napędowe, jak i te o nieco bardziej wiekowej metryce. Paleta jednostek benzynowych obejmowała silniki o pojemnościach 2.0 – 2.8 l i mocach 101 KM (2.0 l) – 174 KM (2.8 V6). Najsłabsza jednostka napędowa zapewniała „setce” mizerne osiągi (13 s do 100 km/h), za to wersja 2.8 V6 rozpędzała kolosa do 100 km/h w czasie zaledwie 8 s. Wśród jednostek wysokoprężnych warto wymienić starego, wolnossącego diesla o pojemności 2.4 l i mocy 82 KM oraz nowszego, 2.5 TDI, o mocy 115 KM. Audi 100 ze 115-konnym dieslem pod maską było dość żwawym i oszczędnym autem, które na trasie potrafiło spalić mniej niż 6 l oleju napędowego na każde 100 km. A że motor 2.5 TDI to stara i banalnie prosta konstrukcja, to i koszty eksploatacji nie były przesadnie wysokie. De facto, Audi właśnie z tą jednostką napędową pod maską zbiera najbardziej pozytywne opinie wśród użytkowników. Motorom benzynowym zarzuca się paliwożerność, która w wersji 2.8 V6 może wręcz przerazić – w ruchu miejskim 14 – 16 l to niemal norma. Zresztą ceny części do jednostki V6 także do najniższych nie należą.
Kiedyś marzenie niemal każdego kierowcy – potężna, elegancko wyglądająca limuzyna z czterema pierścieniami na masce. Audi 100 C4 – dzisiaj już nieco zapomniany model, który i tak w odpowiednich rękach nadal doskonale się trzyma. A zważywszy na imponującą metrykę – nadal przyzwoicie jeździ i wygląda.