Tesla Motors - przyszłość motoryzacji z Iron Manem za sterami
Obecnie to ponoć najważniejsza i najmocniej perspektywiczna samochodowa marka na świecie. A jej szef i założyciel jest dziś najbardziej fascynującą postacią świata nowych technologii. Żadna zagadka: chodzi o Tesla Motors i Elona Muska.
Musk – mózg technologiczny
Jeśli, jak mówią psychologowie, w dzisiejszym świecie podstawą sukcesu w każdej dziedzinie jest triada: pieniądze-wizerunek-sława, Musk i jego marka funkcjonują tak, jakby sami sformułowali tę regułę. Elon Musk, urodzony w Republice Południowej Afryki (rocznik 1971), pierwszych 500 dolarów zarobił jako 12-latek, pisząc grę komputerową Blastar, kupioną później przez magazyn „PC and Office Technology”. Już jako pełnoletni młodzieniec uciekł z RPA do Kanady, by uniknąć powołania do wojska. Później zdobył gruntowne wykształcenie w Stanach Zjednoczonych, zaś jego kolejne przedsięwzięcia biznesowe zapewniły mu nie tylko wielkie pieniądze (jego oprogramowanie dla serwisów informacyjnych Zip2 zostało kupione za 341 mln dol.; za PayPal – system płatności online eBay zapłacił 1,5 mld dol.), ale i zainteresowanie amerykańskich mediów, od zawsze rozkochanych w młodocianych wizjonerach startujących od zera i podbijających świat.
To drugie jest domeną Muska, a styl jego działania ma niezmiennie spektakularny charakter. Jego firma SpaceX pracuje nad 100-krotnym obniżeniem misji kosmicznych oraz wysłaniem załogowej misji na Marsa. Równie futurystyczne jest przedsięwzięcie Hyperloop – stworzenie tunelów transportowych, w których kapsuły wiozłyby pasażerów z prędkością zdecydowanie przekraczającą prędkość najszybszych pociągów (mówi się o 1220 km/h). Internet? Za miliard dolarów Musk wysyła na orbitę małe satelity, które mają gwarantować globalne połączenie z siecią i najlepszą jakość sygnału. Jest jeszcze inicjatywa o nazwie SolarCity, polegająca na produkcji ogniw fotowoltaicznych. Nic dziwnego, że Elona chętnie porównuje się do największych wynalazców w dziejach ludzkości: od tych współczesnych, pokroju Steve’a Jobsa, aż po historyczne ikony – Edisona, Einsteina czy Teslę. Nieprzypadkowo to właśnie Musk został wybrany jako główna inspiracja przez twórców filmów z serii „Iron Man”. Wizjoner z RPA był pierwowzorem postaci Tony’ego Starka granego przez Roberta Downeya Juniora.
„Dotknij deski rozdzielczej”
Zestawienie Muska z Teslą ma oczywiście podwójne znaczenie. Po pierwsze, parcie ku innowacyjności i otwieranie kolejnych zaryglowanych drzwi na drodze do postępu. Po drugie, to bardziej oczywiste, właśnie serbski wynalazca jest patronem marki motoryzacyjnej, na czele której stoi Elon Musk. Dodajmy tylko, że jedna z wielu apokryficznych historii związanych z Nikolą Teslą głosi, że pochodzący z małej wioski Smiljan geniusz skonstruował samochód, napędzany silnikiem elektrycznym (rozwijał ponoć prędkość 60 mil na godzinę), który energię miał czerpać z darmowego, niezidentyfikowanego źródła.
To, co (prawdopodobnie) nie udało się Tesli, udaje się Tesla Motors. Przyznać trzeba, że firmę z nazwiskiem słynnego wynalazcy założył nie Musk, a Martin Eberhard oraz Marc Tarpenning. Ten pierwszy był też pomysłodawcą premierowego modelu i jednej głównych idei do dziś przyświecających marce Tesla: tworzenia elektrycznych samochodów, które osiągami nie ustępują tradycyjnym sportowym autom spalinowym. Jest taka anegdota związana z prototypem Roadstera, pierwszego pojazdu firmowanego przez Tesla Motors: Eberhard zabrał na przejażdżkę swoim eksperymentalnym modelem tzero znajomego projektanta, Malcolma Smitha. Ten, nieco sceptyczny wobec entuzjastycznych wywodów kolegi o nadchodzących przełomowych innowacjach w motoryzacji, potrzebował ledwie kilku sekund, by przekonać się, że Eberhard nie żartuje. „Dotknij deski rozdzielczej” – powiedział do Smitha podczas jazdy. Gdy ten wyciągnął rękę, Eberhard wcisnął gaz do dechy. Smitha wcisnęło w fotel. Niedługo potem został jednym z pierwszych 20 pracowników Tesla Motors.
Roadster w produkcyjnej wersji powstawał już pod dyktando Muska, który w 2004 roku przejął kontrolę nad firmą. Gdy cztery lata później wchodził na rynek, był pierwszym samochodem sportowym na świecie napędzanym wyłącznie energią elektryczną. Na jednym ładowaniu pozwalał przebyć dystans 320 km, z maksymalną prędkością 201 km/h. Dla Muska Roadster był jednak swoistym etapem przejściowym przed uzyskaniem pełnej samodzielności – auto oparto przecież o część rozwiązań zastosowanych wcześniej w Lotusie Elise. Ponadto, co było później zarzutem wobec Tesla Motors, Roadster nie okazał się wcale przystępnym, tanim samochodem elektrycznym. Z ceną bliską 100 tys. dolarów stanowił raczej produkt adresowany do wąskiej bogatych koneserów, których zupełnie nie dotykają wahania cen paliw.
Następcy Forda
Pieniądze-wizerunek-sława? Jeśli chodzi o wizerunek, Tesla Motors już niedługo po premierze Roadstera mogła uchodzić za niepowtarzalny fenomen. Gdy w ubiegłym roku firma tradycyjnie notowała straty, Morgan Stanley, jeden z największych na świecie banków inwestycyjnych, określił Teslę mianem „najważniejszej marki samochodowej na świecie”. Również w zeszłorocznych, ogólnoamerykańskich badaniach wyszło, że Model S (drugi w katalogu firmy) to „najbardziej ulubione auto w USA”. Są też tacy, którzy twierdzą, że Tesla jest drugą amerykańską marką motoryzacyjną, która podbije świat. Tą pierwszą był Ford. Dziś, gdy o zakupach, również samochodów, silniej niż kiedykolwiek decydują emocje, wizerunek Tesla Motors jest kapitałem równie cennym jak mózg Elona Muska.
Model S, jego flagowe dzieło trafiło na rynek w 2012 roku. Jeśli Roadster był Muska przetarciem, „S” odbija znacznie pełniejszą wizję, jaką Tesla Motors snuje na przyszłość motoryzacji. Abstrahując nawet od znakomitego wyglądu auta, warto wspomnieć choćby o jego ponad 400-kilometrowym zasięgu bez ładowania, o większej żywotności baterii czy szybszym ładowaniu (sieć tzw. superchargerów w USA gwarantuje uzupełnienie zapasu energii w ciągu niecałej godziny). Na niesłabnącej fali entuzjazmu, Musk ogłosił rychłą premierę premierowego SUV-a marki Tesla, a także opracowanie pierwszego prawdziwie taniego, rodzinnego auta elektrycznego, którego cena kształtowałaby się na poziomie ok. 30 tys. dolarów. I jeszcze jeden pomysł – auta z automatycznym pilotem, które zupełnie wywróciłyby do góry nogami rynek transportowy na świecie (Tesla nie jest oczywiście jedyną firmą, która nad tym pracuje).
Co dalej? iCar?
Jest jeszcze jeden ważny aspekt, który decyduje o przyszłości Tesla Motors i, oprócz kwestii wizerunkowych, może wpływać choćby na popularność firmy, którą niektórzy ekonomiści ostrożnie nazywają spekulacyjną bańką (markę DeLorean też wszyscy kochali, ale nie zapobiegło to jej upadkowi w ciągu 7 lat). Nie tak dawno przedstawiciele marki oraz władz New Jersey otwierali setną stację ładowania pojazdów elektrycznych, w których ładowanie jest darmowe, bowiem zasila je energia słoneczna. „Nawet jeśli zaatakują nas zombie, ty nadal będziesz mógł jeździć” – żartuje Musk. „Za kilka lat ludzie będą patrzeć na auta spalinowe jak my na maszyny parowe. Stwierdzą z rozrzewnieniem: to były piękne czasy, ale minęły i już nigdy nie wrócą” – stwierdza biznesmen w wywiadzie z „Süddeutsche Zeitung”.
Łatwo sobie wyobrazić, że Tesla, dzięki swojej strategii, może na przykład zmonopolizować produkcję stacji do samochodów elektrycznych, podobnie jak wytwarzanie kluczowych części, jak silniki czy baterie. Z drugiej jednak strony, Musk szokuje konkurencję, gdy ogłasza, że udostępnia swoje samochodowe patenty za darmo, by inne firmy mogły nadążyć za rewolucją technologiczno-ekologiczną w motoryzacji. Czy w niedalekiej przyszłości tę rewolucję Tesla Motors będzie wzniecać wspólnie z koncernem Apple? O możliwej fuzji technologicznych gigantów huczy od dawna. Czy jej konsekwencją będzie kiedyś iCar opracowany przez Elona Muska?