SEAT Leon X-Perience - liczy się uniwersalność
Przez wzrost popularności samochodów typu kombi o podwyższonym zawieszeniu, przybywa też producentów gotowych urwać kawałek udziałów na tym rynku. Co kusi klientów?
Na początek trochę historii. Wiecie skąd wziął się termin „crossover”? W 1987 roku Chrysler kupił American Motors Company, który „przy okazji” od 1970 roku był także właścicielem marki Jeep. Ruch ten nie nosił znamion przypadkowego. Miał zapewnić ugruntowaną pozycję na rynku ówcześnie „tak zwanych” crossoverów, które plasowały się gdzieś pomiędzy samochodami osobowymi a terenowymi. Przy okazji tej transakcji, do opisu tego typu pojazdów użyto właśnie słowa „crossover”. Nieco wcześniej, bo od 1979 roku, rozpoczęto produkcję bezpośredniego prekursora dzisiejszych terenowych kombi, czyli AMC Eagle. Był to też jedyny samochód osobowy z napędem na obie osie, jaki można było wtedy kupić w USA. Koncept pozostawał prosty - zapewnić funkcjonalność i prowadzenie samochodu osobowego przy zachowaniu części zdolności terenowych. Przy tej okazji nastąpiło odejście od konstrukcji ramowej, a w jej miejsce zaproponowano rozwiązania nadwozia samonośnego. Próby stworzenia podobnego samochodu odbywały się jednak już wcześniej, przy czym jednym z ciekawszych modeli był radziecki GAZ-M-72. To terenowa wersja znanej nam Warszawy, która mimo mocno limitowanej produkcji (4677 egzemplarzy) zapisała się na kartach historii jako pierwowzór dzisiejszych crossoverów. Wracając do AMC Eagle - to właśnie ten model przyczynił się do rozwoju segmentu, do którego należy SEAT Leon X-Perience. Na jego przykładzie zastanowimy się, czego szukają klienci zorientowani na tę część rynku motoryzacyjnego.
Pomimo zmiany w ostatnich latach znaczenia słowa „crossover”, a właściwie zdefiniowania, czym taki samochód właściwie jest oraz przez wzgląd na model AMC, na potrzeby artykułu możemy używać tego terminu do kategoryzowania nowego SEAT-a jednym słowem. „Uterenowione kombi” lepiej obrazuje jego pozycję na dzisiejszej scenie, ale koniec końców - możemy stosować te wyrażenia wymiennie.
Przejdźmy do sedna. Czego szukać w tego typu autach? Proces poznawczy rozpoczyna się od wzroku, to też i od niego zaczniemy. Części osób być może zależy na oryginalnym wyglądzie. Na naszych drogach widzimy coraz więcej Leonów, także w ładnej wersji FR, to też za kierownicą jednego z nich będziemy się coraz mniej wyróżniać. Odpowiedzią może być więc X-Perience. Od standardowej wersji ST różnią go przede wszystkim osłony. Miejsca, które nawet w lekkim terenie mogą się zarysować, zostały pokryte plastikiem, by ich kontakt z roślinnością lub kamieniami bolał mniej. Tego typu materiał jest bardziej odporny na zarysowania, ale i dłużej zachowa odpowiedni wygląd. Wszak jedyne, co może się tu zedrzeć, to kolejne powłoki plastiku. W ten sposób zostały zmienione zderzaki, progi i nadkola, budując bardziej masywny wygląd.
Drugi aspekt zewnętrzny. Prześwit został podniesiony o 15 mm w stosunku do wersji ST. Co z tego mamy? Oczywiście nieco większe możliwości terenowe, które przekładają się także na jazdę w mieście. Możemy w ten sposób zaparkować, wjeżdżając na trochę wyższy krawężnik, i wolni od trosk pokonywać progi zwalniające. Podwyższona sylwetka to również coś w rodzaju manifestacji siły. Siedząc wyżej, niż inni kierowcy, możemy poczuć się trochę „lepsi”. Owszem, w kolosie pokroju Forda F-150 Raptor górowalibyśmy nad wszystkim, ale to półtora centymetra zawsze stanowi jakąś różnicę.
W pakiecie z wyższym zawieszeniem otrzymujemy i większe koła, które mają nadawać charakter. W standardzie otrzymamy 17-tki zaprojektowane specjalnie do X-Perience, choć za dopłatą 1 763 zł otrzymamy również dedykowane felgi 18-calowe. Czy warto dopłacać? Tak, bo dobrze wyglądają, ale jeśli faktycznie zamierzasz czasem opuszczać asfalt, to lepiej wybrać koła z oponą o większym profilu. Na 18-tkach nawet krótki żwirowy odcinek przyprawia nas o dreszcze i sprawia, że obieramy tor jazdy, który zakłada ominięcie wszystkich większych kamieni. W tym miejscu należałoby jednak wrócić do korzeni. SUV to skrót od określenia „Sport-Utility Vehicle”, czyli po polsku „pojazd sportowo-użytkowy”. Nikt nie określa jednak, ile sportu, a ile użytkowości taki samochód ma zawierać - a crossovery to przecież gałąź SUV-om bardzo bliska. Wybierając felgi, możemy więc ten stosunek niejako określić. Mniejsze koła oznaczać będą większą wszechstronność, z kolei 18-tki - i większe - z niskim profilem opony zapewnią lepsze właściwości na asfalcie.
Skoro jesteśmy przy właściwościach jezdnych… W niektórych przypadkach, tak jak to ma miejsce w Seacie, zakup uterenowionego kombi to jedyna możliwość wyposażenia swojego auta w napęd na cztery koła. O zaletach takiego rozwiązania nie trzeba chyba dużo pisać. Wystarczy podkreślić fakt, że taki napęd jest bardziej odporny na zmienne warunki pogodowe. Kiedy jedno koło wpadnie w poślizg, pozostałe trzy mają jeszcze szanse zachować trakcję. Haldex piątej generacji na asfalcie spisuje się bardzo dobrze, podobnie jak i na luźniejszych nawierzchniach, ale nie należy traktować samochodów pokroju X-Perience jako faktycznych wszędołazów. Są to raczej pojazdy o nieco większej wszechstronności. „Nieco”, nie „znacznie”.
Podsumowując, klienci wybierający auta z dopiskiem Cross Country, Allroad, Alltrack, Scout czy właśnie X-Perience, stoją gdzieś pomiędzy zakupem SUV-a i zwykłej osobówki. To samochody dla tych, którzy zauważają, że pełne właściwości terenówki nie są im do niczego potrzebne. Wystarczy napęd na cztery koła, komfort podróżowania i prześwit, który pozwoli zachować spokój, gdy nieznane ścieżki zaprowadzą zbyt daleko od szosy. Ci klienci na narty lub nad jezioro wybierają się raptem kilka razy do roku, więc po co im duży samochód na co dzień? Przewaga nad większym segmentem? Prowadzenie rodem z typowej osobówki. W Leonie X-Perience można było poczuć sporo emocji - i to całkiem innych, niż te z dwutonowych SUV-ów.
Kto więc ma rację? I fani SUV-ów, i crossoverów. Na rynku jest miejsce na wszystko. Nawet, jeśli potrzebę wykreowali marketingowcy, a my im tylko ulegliśmy.
Redaktor