SsangYong Musso – koreański twardziel i totalne zaskoczenie!

SsangYong Musso zadebiutował raptem kilka miesięcy temu podczas Salonu Samochodowego w Genewie. Niemniej teraz, w lipcu, podczas krótkiej prezentacji w Polsce model ten totalnie mnie zaskoczył. 

Gdy zobaczyłem przygotowane do testów potężne pickupy, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że coś tutaj nie pasuje... Odkąd sięgam pamięcią, Musso (również jako model Daewoo) kojarzyłem z sporym samochodem terenowym na wzór Jeepa. Zupełnie zapomniałem o pierwszym spotkaniu w Genewie i nowej wizji koncernu, dotyczącej tego modelu.

Nowy SsangYong Musso kontynuuje stylistyczną przemianę marki. To kolejny dowód na to, że na więcej kontrowersyjnych projektów nie ma już miejsca. Przód samochodu, jak i tył, a nawet cała bryła jest typowa dla samochodów typu pickup i praktycznie niczym nie wyróżnia się na tle konkurencji. Jedynym elementem charakterystycznym jest logo marki.

Musso zbudowany jest na potężnej ramie, która ma zapewnić trwałość w ekstremalnych warunkach, a nadwozie liczy ponad 5 metrów długości. Jego wymiary zewnętrzne sugerują, że dobrze znanym w Polsce pickupom od Mitsubishi czy Nissana wyrasta solidna konkurencja.

Do pracy zabrali się nie tylko księgowi, ale również inżynierowie. By odnieść sukces, SsangYong musiał nie tylko rozsądnie skalkulować cenę i zadbać o zadowalający poziom wyposażenia, ale również pomyśleć o możliwościach transportowych – na tę ostatnią cechę zwraca przecież uwagę większość klientów, decydujących się na samochody tego typu. Efekt końcowy jest co najmniej zadowalający.

Musso ma wiele elementów wspólnych z topowym modelem marki o nazwie Rexton. Koreańczykom udało się dosyć dobrze połączyć pięciomiejscową obszerna kabinę ze sporej wielkości skrzynią ładunkową. Pomimo tego, że w środku poczujemy się jak w zwykłym samochodzie osobowym, a wyposażenie z zakresu komfortu i bezpieczeństwa (dla testowanej wersji Quartz) wręcz powala na kolana, nie można wymazać z pamięci prawdziwego przeznaczenia tego samochodu.

Wygodny fotel kierowcy i pasażera, sporo przestrzeni na tylnej kanapie i ładny projekt deski rozdzielczej pozwalają jednak na chwilę zapomnieć, że mamy do czynienia z surowym pickupem. Deska rozdzielcza wykonana jest z dobrej jakości materiałów, a wkomponowane w nią liczne srebrne elementy (jak choćby panel klimatyzacji) mają dodatkowo wzmacniać pozytywne wrażenie. Solidne podstawy z zakresu ergonomii psuje nieco mocno rozbudowany panel centralny, który jest po prostu przeładowany przyciskami.

Po zajęciu miejsca za kierownicą i prawidłowym ustawieniu fotela mamy wrażenie, że siedzimy naprawdę wysoko. Zajęcie miejsca na tylnej kanapie nie należy do najłatwiejszych (w pewnym stopniu ułatwia je wygodnie umiejscowiona rączka). Sama kanapa jest nieźle wyprofilowana i jestem przekonany, że zapewni optymalny komfort pasażerom, którzy z niej korzystają. Gdy z tyłu podróżują dwie osoby, mogą skorzystać z wygodnego podłokietnika, który – jak w wielu samochodach osobowych – wysuwa się z oparcia kanapy.

Mocną stroną Musso jest dobrze rozplanowane wnętrze, a przede wszystkim pojemne kieszenie w drzwiach, które ułatwią zachowanie należytego porządku w kabinie. Delikatne problemy z dostaniem się do środka są potwierdzeniem danych technicznych, dotyczących bardzo wysokiego prześwitu. Docenimy go jednak szczególnie przy wjeździe w trudniejszy teren.

Nie ma co ukrywać, zadaniem tego samochodu będzie ciężka praca. I trzeba przyznać, że do tej roli przygotowany jest idealnie. Wymiary skrzyni ładunkowej, jej pojemność wynosząca 1850 litrów, maksymalna ładowność przekraczająca tonę w połączeniu z dobrymi parametrami technicznymi, jak minimalny prześwit, który wynosi 215 mm i z dołączanym napędem na cztery koła sprawiają, że samochód ma szanse znaleźć wielu nabywców.

Dla tych niezdecydowanych skutecznym argumentem przemawiającym za Musso będzie wysoki poziom wyposażenia. Już podstawowa wersja o nazwie Crystal zapewnia niemal wszystko, co niezbędne. Znajdziemy tu nie tylko zaawansowany zestaw audio z systemem głośnomówiącym bluetooth, tempomat czy czujniki parkowania z tyłu, ale także światła przeciwmgielne, elektryczne szyby czy automatyczne światła dzienne. Wszystko to zostało naprawdę rozsądnie skalkulowane. Cena wyjściowa tej wersji wyposażenia wynosi zaledwie 109 900 zł.

Pod maską testowanego SsangYonga znalazł się mocny diesel z serii e-XDi o pojemności 2.2 l i mocy 181 KM. Jest to jak na razie jedyna jednostka dostępna w tym modelu. Połączenie jej z 6-stopniową automatyczną skrzynią biegów robiło podczas prezentacji całkiem dobre wrażenie. Tradycyjna skrzynia biegów płynnie zmieniała przełożenia. Nisko umieszczony maksymalny moment obrotowy, wynoszący 400 Nm (dostępny w zakresie 1400-2800 obr./min.), sprawiał, że Musso nie można było nazwać mało dynamicznym pickupem. Pomimo masy własnej – przekraczającej 2000 kg – samochód ochoczo nabierał prędkości.

Największą zaletą tej jednostki jest jednak bardzo niskie spalanie. 7 litrów na każde 100 km to wynik, który naprawdę cieszy. Jak dodamy do tego duży, 75-litrowy bak, to otrzymujemy zasięg wynoszący niemal 1000 km. To kolejny bardzo dobry wynik Musso.

Samochód świetnie radzi sobie nie tylko w terenie, ale również podczas całkiem dynamicznej jazdy asfaltem. W sytuacjach kryzysowych dołączany jest napęd na przód, który wyraźnie poprawia sytuację. By ograniczyć zużycie paliwa przy spokojnej jeździe, Musso korzysta wyłącznie z napędu na tylne koła.

Niestety, ograniczony mocno czas testu nie pozwolił mi poznać wszystkich zalet samochodu, a także jego możliwości. Niemniej krótki dzień prasowy spędzony z SsangYong Musso tylko pobudził mój apetyt. Pomimo początkowych wątpliwości, teraz wiem, że chciałbym lepiej poznać ten samochód.

Jako jeden z argumentów przemawiających na plus za tym autem, jest znakomity stosunek poziomu wyposażenia do ceny. Jak wspomniałem wyżej, za wersję podstawową z manualną skrzynią biegów zapłacimy 109 900 zł. To najlepsza oferta na rynku. W zamian otrzymujemy prawdziwego koreańskiego pracusia o imponujących możliwościach transportowych. Jeśli natomiast zależy nam na całkiem sprawnym automacie oraz niemal kompletnym wyposażeniu, warto spojrzeć na wersję o nazwie Quartz. Samochód w takiej właśnie konfiguracji był przygotowany do jazd testowych. I trzeba przyznać, że pomimo bardzo bogatego wyposażenia, cena samochodu w dalszym ciągu jest atrakcyjna – wynosi 153 900 zł.

Czy SssangYong podbije serca miłośników pickupów i będzie w stanie nawiązać równorzędną walkę z modelami konkurencyjnych marek? Czas pokaże. Ja natomiast po tym krótkim teście wiem, że ten samochód ma wszystko, by tak się stało.

Dodano: 5 lat temu,
autor: Paweł Oblizajek,
zdjęcia: Paweł Oblizajek
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .