Mercedes GLC – szybko korony nie odda

Hit segmentu premium – Mercedes GLC – został niedawno odświeżony. Co dokładnie się zmieniło? Czy teraz będzie kupowany jeszcze chętniej? 

Polacy lubią premium, lubią Mercedesa i lubią SUV-y. Nie dziwi więc fakt, że GLC stał się najpopularniejszym SUV-em klasy premium nad Wisłą. Aż co czwarty sprzedawany w Polsce Mercedes to właśnie GLC.

Widać więc, że w przeciwieństwie do Mercedesa GLE, GLC potrzebował teraz jedynie faceliftingu. Trzeba mu tylko trochę pomóc, by przez kolejne lata sprzedawał się równie dobrze. Jak?

Przednie światła zmieniły się nieznacznie, inny jest chyba tylko kształt pasków LED wewnątrz. Mamy jednak zupełnie nowy grill, tylny zderzak i tylne lampy LED. Te, zamiast poziomych linii, mają teraz kwadraty, co nawiązuje i do nowego GLE, i GLS-a.

Nowy Mercedes GLC już w najtańszych konfiguracjach będzie miał lampy LED, z czego na pewno ucieszą się ci, którzy planują taki samochód wypożyczyć. W zderzaku widzimy chromowane końcówki układu wydechowego, ale to oczywiście atrapy.

 

A jakie zmiany zaszły we wnętrzu Mercedesa GLC?

We wnętrzu zmiany są nawet nie tyle kosmetyczne, co multimedialne. Na konsoli centralnej pojawił się większy ekran (w topowej wersji), o przekątnej 10,25”. Przed kierowcą jest drugi, jeszcze większy ekran o przekątnej 12,3”, ale jeśli cenimy sobie klasykę, to za taki ekran trzeba dopłacić. W standardzie są zegary analogowe.

System można konfigurować na sporo sposobów, już samych motywów wyświetlania jest trzy: klasyczny, sportowy i progresywny. Niektóre widoki są naprawdę kosmiczne, ale chyba po to kupujemy cyfrowy wyświetlacz, żeby patrzeć na coś nowocześniejszego niż płaski obrazek z analogowymi zegarami.

W Mercedesie GLC pojawiła się nowa kierownica, która debiutowała w Klasie E – z dwoma „gładzikami” do obsługi lewego i prawego ekranu. System GLC to zresztą MBUX, a więc poza obsługą z kierownicy i pokrętła na tunelu centralnym, możemy go obsługiwać też głosowo, naturalną mową.

Do obsługi systemu multimedialnego trzeba się chwilę przyzwyczajać, jeśli przesiadamy się z innej marki, podobnie jak do dźwigni zmiany biegów zamontowanej za kierownicą. Jeśli się już przyzwyczaimy, to nie będziemy chcieli wracać do tradycyjnych rozwązań – bardzo szybko można w ten sposób np. nawracać „na trzy” lub parkować równolegle, jeśli wymaga to jakichś poprawek.

Po liftingu Mercedesa GLC wszystkie porty USB wymieniono na nowszy standard – USB-C. Dzięki temu szybciej naładujecie sprzęt, a same porty zabierają mniej miejsca, ale z drugiej strony trzeba zaopatrzyć się w nowe kable albo adaptery.

Nadal przeszkadza mi jednak jakość wykończenia. Te wszystkie plastikowe ramki skrzypią pod naciskiem. To jednak tylko takie dziennikarskie zrzędzenie – klienci często pytają nas, o co nam chodzi, skoro nikt w trakcie jazdy nie będzie tego w ten sposób testował. Wyjaśniam – jeśli skrzypi to teraz, to nie wiemy, czy nie będzie skrzypiało bardziej za parę lat. Z drugiej strony, wtedy to będzie raczej problem kolejnego właściciela. BMW też ma plastik, ale uważam, że staranniej dobierają materiały i składają je we wnętrzach.

 

Roszady w silnikach Mercedesa GLC

W 2020 roku nie dość, że nowe samochody będą musiały spełniać normę Euro 6d, to jeszcze wejdzie nowy pomiar zużycia paliwa RDE – w trakcie realnej jazdy w warunkach drogowych. W gamie silników Mercedesa GLC zaszły więc zmiany mające je na te nowe przepisy przygotować.

Jest na przykład zupełnie nowy diesel o oznaczeniu OM653, który trafia do wersji 200d (163 KM), 220d (194 KM) i 300d (245 KM). W wersjach GLC 200 (197 KM) i 300 (258 KM) za napęd odpowiada dwulitrowy silnik benzynowy.

W obu odmianach skorzystamy z EQ Boost, czyli 48-woltowej instalacji elektrycznej i rozrusznika-prądnicy, które tworzą tzw. układ „miękkiej hybrydy”. Dzięki temu silnik spalinowy może być wyłączany częściej, odpalany płynniej, także do wysokich obrotów, a chwilowy moment obrotowy powinien być trochę wyższy. Z tego wszystkiego niższe powinno być też zużycie paliwa, ale realnie nawet tych oszczędności nie zauważymy. Główną zaletą jest tu to płynne działanie rozrusznika.

Testowaliśmy wersję Mercedesa GLC 200 4MATIC o mocy 197 KM, z 14-konnym silnikiem elektrycznym. Maksymalny moment obrotowy w tej wersji to 320 Nm w szerokim zakresie od 1650 do 4000 obr./min. To całkiem solidne wartości, które pozwolą na dość dynamiczną jazdę. Przyspieszenie do 100 km/h zajmuje 7 sekund.

W standardzie mamy 9-biegowy automat, który sprawia wrażenie trochę ospałego w spokojnej jeździe. Takie programy skrzyni biegów obserwujemy jednak w coraz większej ilości samochodów - ewidentnie mają pomagać w zdawaniu testów emisji, ale nie zawsze zdają testy przyjemności używania. Dla kogoś, kto chce płynnych zmian biegów, które nie zaburzają mu relaksującego tempa jazdy – jak znalazł. Tym bardziej, że kabina jest naprawdę nieźle wyciszona.

Mercedes GLC nie jest jednak opasłym leniuchem. Bardzo dobrze odnajduje się na zakrętach. Nie przechyla się, nie jest zbyt podsterowny. Można się pobawić. W wersjach 4MATIC można się też pobawić w terenie, bo GLC niejedno tam potrafi. Wiadomo, że nie jest to samochód do rajdów terenowych, ale jeśli znajdziemy się gdzieś daleko od asfaltu, to mamy spore szanse, że na asfalt wrócimy o własnych siłach.

Zużycie paliwa, dzięki tej 9-biegowej skrzyni, jest bardzo niskie. Przy dość spokojnej jeździe można osiągnąć 8,5-9 l/100 km średnio, co przy 1800 kg masy własnej, sporych rozmiarach i prawie 200 KM mocy wypada całkiem dobrze.

 

Przede wszystkim technologie

Nie jest tajemnicą, że dzisiaj jednym z najważniejszych czynników, które decydują o „premium” lub „nie-premium”, jest technologia. To samochody, które oferują więcej gadżetów, są uznawane za wyższą klasę i kupowane chętniej.

Lifting Mercedesa GLC dał nam więc nowe zabawki, z MBUX i „Hej, Mercedes!” na czele. Samochód wygląda teraz też nieco lepiej i oczywiście nadal oferuje mnóstwo możliwości konfiguracji – 11 lakierów, 25 rodzajów tapicerki czy 7 wariantów samych przednich foteli.

Testowy egzemplarz kosztował około 250 tysięcy złotych, więc miał 60 tys. zł w dodatkach, ale taki cały urok segmentu premium. Jak chcesz i masz pieniądze, możesz dobierać i dobierać.

Dodano: 4 lata temu,
autor: Mateusz Raczyński,
zdjęcia: Mateusz Raczyński
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .