Kia Sportage – lifting dał niewiele

Kia Sportage poprzedniej generacji była jednym z najpopularniejszych samochodów w segmencie. Teraz konkurencja jest o wiele większa, ale Sportage nadal ma czym walczyć. Czym dokładnie?

Kia Sportage została zaprezentowana z końcem 2015 roku i do tej pory doczekała się dopiero jednego liftingu. I to niedużego, bo samochód sprzedaje się całkiem nieźle. W końcu klienci z całego świata kupują średnio 38 tys. egzemplarzy Kii Sportage miesięcznie.

Co więc musiało się zmienić, by dodatkowo pobudzić sprzedaż?

Z zewnątrz prawie nic. Kia Sportage wyglądała oryginalnie już wcześniej, chociaż niektórzy doszukiwali się podobieństw do Porsche Macana. Po faceliftingu dodano przede wszystkim pełne oświetlenie LED - w wersji GT-line jest w standardzie, w wersji L wchodzi w skład pakietu Business Line za 7 tys. zł.

Z bardziej kosmetycznych zmian - grill ma delikatnie inny kształt, podobnie, jak zderzaki - i to tyle. Pojawiły się jednak jeszcze nowe kolory. Jest ich teraz 11, a w tym też ciekawsze kolory, jak czerwony, niebieski i… pomarańczowy.

I tutaj należy się uznanie dla Kii. Wszyscy wokół kupują samochody w odcieniach szarości, żeby było je łatwiej sprzedać, ale przecież konfigurujemy samochód dla siebie i mamy prawo zaszaleć, a martwić się dopiero później. Wielu producentów idzie jednak za wynikami sprzedaży i na niektórych rynkach ogranicza wybór kolorów. Zwróćcie uwagę na przykład na Golfa R – w Stanach, Kanadzie czy w Niemczech można go kupić w limonkowym lub pomarańczowym kolorze, a u nas najbardziej szalonym jest złoty. Wątpię, żeby pomarańczowa Kia była królem sprzedaży, ale ważne jest, że mamy wybór.

 

Kia Sportage – nadal ostrożnie ze zmianami

A więc z zewnątrz nie ma zbyt wielu zmian. I podobnie jest w środku.

Deska rozdzielcza Kii Sportage wygląda więc mniej więcej tak samo jak wcześniej – jest prosta i funkcjonalna. Zmieniły się tylko trochę kratki nawiewów. Obsługa wszystkich funkcji jest intuicyjna, nie jesteśmy przytłoczeni dużą liczbą przycisków.

Na szczycie deski rozdzielczej znajduje się ekran nowego systemu multimedialnego z Apple CarPlay i Android Auto. Przekątna mierzy podstawowo 7 cali, ale jest też wersja 8-calowa, prawie pozbawiona ramek. Ta bardziej zaawansowana wersja dostępna jest w pakiecie Premium za 7000 zł – razem z lepszą kamerą cofania.

Nowe w Kii Sportage są też zegary, kierownica i jeden rodzaj tapicerki: czarno-szary. Poza tym, mamy tapicerkę czarną i karmelową.

Sportage to nadal praktyczny i całkiem wygodny samochód. We wnętrzu nie narzekamy na ilość miejsca na szerokość, ani w osi wzdłużnej, bo z tyłu raczej nie dotykamy kolanami do oparcia fotela. 5 dorosłych osób może się tu lekko ściskać, ale 4 lub 2 + 3 dzieci będą podróżować komfortowo. Bagażnik mieści 491 litrów, więc wystarczy praktycznie na wszystko.

Do tego bagażnika możemy się dostać bez pomocy rąk ani nóg. Wystarczy stanąć na 3 sekundy przy klapie. I o ile jest to wygodne, tak, jak nie chcesz otwierać bagażnika, ale akurat znajdujesz się w tej strefie, po usłyszeniu pierwszego piknięcia, zaczynasz uciekać od samochodu. Po prostu nie zawsze stanie przy bagażniku jest intencją jego otwarcia – można to jeszcze dopracować.

Materiały we wnętrzu Kii Stinger nie wydają się lepsze po faceliftingu. Są miękkie i przyjemniejsze w dotyku tam, gdzie sięgamy częściej. To, co ma funkcje czysto estetyczne, jest raczej twarde.

 

1.6 CRDI – najczystszy diesel Kii

Dużo mówi się o „trujących” dieslach, ale w obecnej ich formie są to jedne z najczystszych jednostek napędowych. Dbają o to te wszystkie filtry i AdBlue. Normy Euro 6d wymogły na producentach jeszcze większe przywiązanie do tego aspektu.

To też dlatego zamiast silnika 1.7 CRDI pojawił się 1.6 CRDI, który Kia nazywa najczystszym silnikiem, jaki kiedykolwiek stworzyła.

Silnik 1.6 CRDI występuje w dwóch wariantach mocy – 115 i 136 KM. Testowaliśmy mocniejszą wersję. Osiąga ona 320 Nm momentu obrotowego w wąskim zakresie od 2000 do 2250 obr./min. W testowym egzemplarzu mieliśmy 7-biegowy, dwusprzęgłowy automat i napęd na przednią oś, chociaż można też do tej wersji zamówić napęd na cztery koła.

Według wszelkich kryteriów, nie jest to demon prędkości. Maksymalnie rozpędza się do 180 km/h, a pierwsze 100 km/h pojawia się dopiero po 11,8 sekundy. Oczywiście uczucie przyspieszania jest niezłe za sprawą sporego momentu, ale w praktyce ten moment dostępny jest dosłownie przez chwilę.

Skrzynia biegów zdaje się też pomagać w uzyskaniu odpowiednio niskich wartości emisji spalin, przez co działa nieco ospale. Układ kierowniczy jest dość precyzyjny i pozwala wyczuć samochód, ale czujemy przez to pojawiającą się zaskakująco wcześnie podsterowność.

Jest o niebo lepiej niż w poprzedniej Kii Sportage, ale nadal ten samochód mógłby się prowadzić trochę lepiej. Ewidentnie dostrojono go tak, by jeździł jak najbardziej komfortowo. Kiedy jednak nieco szybciej meldujemy się w zakrętach, zaczyna łapać zadyszkę – przechyla się i zaczyna zwiększać promień skrętu.

W zamian dostajemy jednak niskie zużycie paliwa, bo jeśli będziemy jeździć spokojnie, to osiągniemy wynik nawet poniżej 7 l/100 km w mieście.

Jeśli chcielibyśmy czegoś mocniejszego, to po faceliftingu Kii Sportage pojawił się też silnik 2.0 CRDi 185 KM z tzw. „Miękką hybrydą”. To 48-woltowa instalacja elektryczna oraz układ zintegrowanego alternatora i rozrusznika wpiętego bezpośrednio w rozrząd. Dzięki temu system start-stop działa o wiele płynniej, a podczas przyspieszania na niskich obrotach możemy poczuć lekki zastrzyk mocy.

 

Coś za coś – Kia Sportage po faceliftingu

Facelifting zmienił w Kii Sportage naprawdę niewiele. System, jakaś tam kosmetyka, trochę wyposażenia. To są rzeczy, które pozwolą jej lepiej walczyć o klientów, ale nie zadecydują o zakupie.

To jednak całkiem ciekawy samochód. Ceny Kii Sportage zaczynają się od 79 990 zł.

Sportage daje bardzo dobre wyposażenie, ale mam wrażenie, że kosztem prowadzenia. Jeździ dobrze, ale trochę brakuje mu do większości konkurencyjnych modeli.

I to całkiem w porządku, bo tego typu auto to raczej samochód rodzinny do miasta. I w takim użytku nawet nie poczujecie tego, o czym pisałem :)

Dodano: 4 lata temu,
autor: Mateusz Raczyński,
zdjęcia: Mateusz Raczyński
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .