Kia Picanto – pikantny mieszczuch

Segment A prężnie się rozwija. Miejskie auta są najlepszym rozwiązaniem, jeśli przemieszczamy się głównie w pojedynkę i rzadko jeździmy w trasę. Badania pokazują, że aż jedna trzecia osób, posiadających w domu tylko jedno auto, decyduje się właśnie na przedstawiciela najmniejszego segmentu aut miejskich. Szeregi małych mieszczuchów zasiliła właśnie zupełnie nowa, trzecia generacja Kii Picanto.

Pierwsza generacja Kii Picanto zadebiutowała w 2003 roku. Patrząc na auta z tamtych czasów i na ich współczesne odpowiedniki, można mieć wrażenie, że pochodzą z dwóch całkowicie różnych epok, a nie, że dzieli je 14 lat. Wówczas były to autka pocieszne i nie grzeszące urodą. Współczesna moda motoryzacyjna wprowadza coraz więcej ostrych kształtów, przetłoczeń, agresywnych reflektorów, dzięki czemu nawet małe i niepozorne auta przestały być bezpłciowe.

Ze względu na to, że aż 89% egzemplarzy poprzedniej generacji Kii Picanto stanowiły warianty 5-drzwiowe, najnowsza odsłona najmniejszego Koreańczyka nie przewiduje trzydrzwiowego nadwozia. Za to w przyszłym roku do „cywilnego” Picanto i jego wersji GT Line dołączy także odmiana X-Line. Jesteście sobie w stanie wyobrazić uterenowione Picanto? My też nie. Ale pożyjemy, zobaczymy.

 

Mały, ale wariat

Patrząc na przód najmniejszej „kijanki”, łatwo dostrzec podobieństwo do większych braci. Od pewnego czasu panuje moda na ujednolicanie stylistyki pojazdów w obrębie jednej firmy. Wobec tego w przodzie małego Picanto możemy dostrzec detale z modelu Rio, a nawet Sportage. Wszystko za sprawą charakterystycznej osłony chłodnicy, nazwanej „tigernose grill” i wyrazistymi LED-owymi lampami, zachodzącymi nieco ku górze.

Ciekawostką jest, że Picanto występuje w wersji wyposażenia GT Line, inspirowanej usportowionymi wariantami Ceeda czy Optimy. Przód Picanto GT Line może pochwalić się dużą osłoną chłodnicy i pionowymi wlotami powietrza po bokach zderzaka. Trzeba przyznać, że z przodu dzieje się sporo! Trudno oderwać wzrok od groźnej miny Picanto, które zdaje się mówić: tylko nie mów do mnie „mały”! Czego jak czego, ale pewności siebie temu mieszczuchowi odmówić nie można.

Boczna linia Picanto nie jest już tak „ekscytująca” jak front. Malutkie nadwozie w wersji pięciodrzwiowej może być albo ładne, albo praktyczne. Koreańska marka postawiła na wygodę pasażerów – wsiadając do środka, nie trzeba się gimnastykować. Mimo że autko rozmiarem przypomina pudełko zapałek, łatwo zająć miejsce zarówno za kierownicą, jak i w drugim rzędzie siedzeń. Dodatkowo konstruktorzy obniżyli linię okien, przez co znacznie poprawiła się widoczność z wnętrza pojazdu. Jednak po bardzo interesującym froncie trudno wzdychać z zachwytu nad profilem. Honoru w wersji GT Line bronią jednak 16-calowe aluminiowe felgi, które przy tak kompaktowym nadwoziu wydają się naprawdę duże.

Z tyłu też nie jest nudno. W wersji GT Line pod tylnym zderzakiem znajdziemy wielką (jak na gabaryty samego Picanto) chromowaną podwójną końcówkę układu wydechowego. Tylne lampy również zostały wykonane w technologii LED (od wersji wyposażenia M) i mają kształt litery C, co przywodzi nieco na myśl niektóre kombi.

 

Wio!

Rozstaw osi nowej generacji Picanto wydłużono o 15 mm w stosunku do poprzednika, uzyskując równie 2,4 metra. Na dodatek skrócono o 25 mm przedni zwis, przez co koła są umieszczone nieledwie na rogach pojazdu. Dzięki temu czuć, że mimo filigranowych rozmiarów, Picanto prowadzi się pewnie i nie boi się nawet dynamicznych zakrętów. Dodatkowo, dzięki zastosowaniu nowej platformy „K”, udało się odchudzić ją o 28 kilogramów. Nie bez znaczenia w tej kwestii jest także użycie aż 53% zaawansowanej stali o podwyższonej wytrzymałości i mniejszej masie. Zrezygnowano także z dużej ilości spawów i zgrzewów na rzecz… kleju. Połączenia klejone w nowej generacji Kii Picanto mają łączną długość aż 67 metrów! Dla porównania w poprzedniku było to skromne 7,8 metra.

Dzięki optycznym trickom i zastosowaniu poziomych linii i przetłoczeń, nowe Picanto wydaje się dłuższe od poprzednika, Mierzy jednak dokładnie tyle samo – niecałe 3,6 metra (3 595 mm). Nowe Picanto jest dostępne aż w 11 kolorach nadwozia, z pięcioma konfiguracjami wnętrza. Standardowo najmniejsza Kia będzie poruszać się na 14-calowych stalowych obręczach kół. Możemy jednak wybrać jeden z dwóch wzorów wariantów aluminiowych o średnicy 15 lub 16 cali.

Trudno wyobrazić sobie, aby ktokolwiek miał problem z zaparkowaniem tak małego autka, jakim jest Picanto. Jeśli jednak komuś brakuje w tej kwestii pewności, w wersji wyposażenia GT Line dostępne są czujniki parkowania tyłem.

 

Ciasny, ale własny?

Nie do końca można tak powiedzieć o nowej, trzeciej generacji Kii Picanto, ponieważ w środku wcale nie jest ciasno. Oczywiście, jeśli podejmiemy próbę usadzenia w środku pięciu rosłych mężczyzn, możemy zmienić zdanie. Jednak podróżując w dwie lub trzy osoby, nie powinniśmy narzekać na brak miejsca. Nawet wysocy kierowcy bez problemu znajdą dla siebie wygodną pozycję za kierownicą, a w drugim rzędzie siedzeń nadal zostanie trochę miejsca na kolana pasażerów. Kierownicę podniesiono o 15 mm, dzięki czemu kierowca ma więcej miejsca na nogi. Został jednak niewielki zakres regulacji w płaszczyźnie góra-dół. Nieco brakuje możliwości przesuwania koła kierownicy do przodu i do tyłu.

Dzięki poziomym liniom wnętrze wydaje się dość szerokie i przestronne. Faktycznie w pierwszym rzędzie siedzeń trzeba się mocno postarać, by kierowca i pasażer szturchali się łokciami. Materiały użyte do wykończenia wnętrza są porządne, jednak daleko im do perskich dywanów. W większości dominuje twardy plastik, który znajdziemy przede wszystkim na desce rozdzielczej i boczkach drzwi. Czuć, że autko jest nieco „budżetowe” w środku, jednak należy pamiętać o jego cenie i przeznaczeniu. Segment A nigdy nie ocieka złotem i pluszem.

 

Nowoczesny mieszczuch

Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy zaraz po otwarciu drzwi, to duży 7-calowy ekran dotykowy, umieszczony na środku deski rozdzielczej. Został on wyposażony w system Apple Car Play i Android Auto. Poniżej znalazł się prosty panel do obsługi klimatyzacji (wyglądający nieco jak pad do X Boxa), który do złudzenia przypomina ten z modelu Rio. Jeszcze niżej znajdziemy schowek ze składanymi uchwytami na napoje oraz… miejsce do bezprzewodowego ładowania smartfona. Dodatkowo kierowca ma do dyspozycji typową dla nowych modeli Kii wielofunkcyjną kierownicę. Niestety jest na niej dość dużo przycisków, przez co obsługa nie jest zbyt intuicyjna. Innym rarytasem są elektrycznie sterowane wszystkie szyby (w podstawowej wersji wyposażenia M – tylko przednie).

W wersji GT Line fotele zostały obszyte ekologiczną skórzaną tapicerką z czerwonymi wstawkami. Co ważne, są bardzo wygodne i nie przyprawiają o ból kręgosłupa, nawet po dłuższej jeździe. Ciekawostką jest fakt, że fotele są takie same dla wszystkich wersji wyposażenia (poza obszyciem). Nie ma więc ryzyka, że w podstawowej wersji zastaniemy niewygodne, obszyte materiałem taborety. Motyw czerwonego przeszycia w wersji GT Line przewija się przez całe wnętrze – od kierownicy, przez podłokietnik i boczki drzwi, aż po mieszek dźwigni zmiany biegów. Jakby sportowego pazura było mało, Kia Picanto GT Line otrzymała także aluminiowe nakładki na pedały.

Jeżdżąc głównie po mieście, rzadko potrzebujemy bardzo przestronnego bagażnika. Jednak do nowego Picanto uda nam się zmieścić kilka siatek z zakupami. Poprzednia wersja mogła pochwalić się skromnym kuferkiem o objętości zaledwie 200 litrów. Nowe Picanto dysponuje bagażnikiem o pojemności 255 litrów, który po złożeniu tylnej kanapy (w proporcjach 60:40), wzrasta do astronomicznych 1010 litrów! A jak to wygląda w praktyce? Podróżując w trzy osoby, do bagażnika małej „kijanki” z trudem udało nam się zmieścić trzy kabinowe walizki.

 

Małe jest piękne?

Kia Picanto to drobne autko, któremu do napędu nie trzeba wiele. W ofercie znajdziemy dwa wolnossące silniki benzynowe: trzycylindrowy 1.0 MPI o skromnej mocy 67 koni mechanicznych oraz ciut większy, już „czterogarnkowy” 1.25 MPI, który może pochwalić się nieco większą mocą 84 KM. Jego maksymalna moc jest dostępna dopiero przy 6000 obrotów na minutę, przez co aby zmusić leciutkie Picanto do dynamicznego przyspieszenia lub wyprzedzenia innego auta, trzeba potraktować pedał gazu dość brutalnie. Jednak mała masa 864 kilogramów umożliwia bardzo żwawe przemieszczanie się po mieście. A pięciobiegowa manualna skrzynia biegów jest zestrojona pod typowo miejskie wycieczki (wariant 1.2 jest także dostępny z 4-biegową skrzynią automatyczną).

Na rynku europejskim będzie dostępna jeszcze jedna jednostka benzynowa. Mowa o turbodoładowanym trzycylindrowym silniku 1.0 T-GDI o niemałej mocy 100 koni mechanicznych i maksymalnym momencie obrotowym wynoszącym aż 172 Nm. Niestety silnik ten (podobnie jak w przypadku modelu Rio), nie będzie oferowany w Polsce. Badania polskiego rynku motoryzacyjnego pokazały, że taka konfiguracja pojazdu nie znajdzie nabywców wśród naszych rodaków. Wobec tego musimy zadowolić się mniejszymi motorkami.

 

Kto da więcej?

Na koniec zostaje kwestia ceny. Najtańszą Kię Picanto, czyli 1.0 MPI w wersji wyposażenia M, kupimy już za 39 900 zł. W tej cenie otrzymamy już bardzo przyzwoite wyposażenie. Na pokładzie znajdziemy m. in. klimatyzację, radio MP3/USB, wielofunkcyjną kierownicę, złącze Bluetooth, elektryczne przednie szyby i centralny zamek z alarmem. Wyższa wersja wyposażenia L (od 43 990 zł) oferuje już przednie reflektory oraz tylne światła wykonane w technologii LED, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka, komplet elektrycznych szyb oraz tarczowe hamulce tylne.

Najbardziej wybajerzone Picanto nie jest już tak okazyjne cenowo. Za wersję, którą testowaliśmy, czyli z silnikiem 1.2 o mocy 84 KM, w wyposażeniu GT Line, trzeba zapłacić 54 990 zł (58 990 zł za wersję z czterobiegowym automatem). Za tą kwotę otrzymujemy małego mieszczucha odzianego w pstre sportowe piórka – zderzaki o sportowej stylistyce, dyfuzor tylnego zderzaka czy nakładki progowe.

 

Co na to reszta?

Porównując ceny z konkurencją, Picanto w zasadzie wypada najlepiej. Oczywiście znajdziemy wiele tańszych propozycji, jak choćby Toyota Aygo, bliźniaki Citigo i Up!, czy francuskie propozycje C1 i Twingo. Jednak zestawiając ze sobą podstawowe wersje małych mieszczuchów, Picanto wypada najlepiej w kwestii stosunku wyposażenia standardowego do ceny. Przede wszystkim jest autem w pełni pięciomiejscowym (w standardzie pochwalić się tym może jedynie Hyundai i10). Poza tym jako jedyny z konkurencji posiada wielofunkcyjną kierownicę, złącze Bluetooth i pełnowymiarowe koło zapasowe - wszystko w podstawowej wersji wyposażenia.

Koreańska marka zaczyna zachowywać się jak lodowiec. Powoli brnie naprzód w różnych segmentach motoryzacyjnych. I wszystko wskazuje na to, że nie zamierza się zatrzymywać. Najpierw światu ukazał się kompaktowy hybrydowy crossover Niro, który narobił niemałego zamieszania. W segmencie C ostatnio pojawiła się nowa Kia Rio, będąca mocną konkurencją dla kompaktowych hatchbacków. Poza tym jest oczywiście podnoszący temperaturę Stinger, a niedługo zobaczymy również odświeżoną Optimę. Wygląda na to, że Koreańczycy rozstawiają swoje pionki we wszystkich partiach planszy, by niedługo ze spokojem powiedzieć: szach mat!



 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Dodano: 7 lat temu,
autor: Zuzanna Krzyczkowska,
zdjęcia: Zuzanna Krzyczkowska
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .