Jaguar XE. W końcu wyszło dobrze?

Z jednej strony, całą siłą Jaguara XE jest to, że jest mniej popularny niż niemiecka konkurencja. Bardziej wyjątkowy. Z drugiej, Jaguar chciałby sprzedawać więcej egzemplarzy modelu XE. To jak będzie po faceliftingu?

Dlaczego Jaguar XE – samochód z bardzo popularnego segmentu – nie sprzedaje się tak, jak chciałby producent? Być może dlatego, że wybierając samochód klasy średniej wyższej, najpierw jednym tchem wymieniamy BMW, Audi i Mercedesa, a dopiero później przypominamy sobie, że jest też coś takiego, jak Lexus czy Jaguar.

Jaguar XE wyglądał jednak bardzo atrakcyjnie, nawet w porównaniu do konkurencji. Patrząc na niego, mamy od razu przed oczami reklamę F-Type’a – „It’s good to be bad”, w której Tom Hiddleston wylicza, dlaczego to Brytyjczycy grają najlepsze czarne charaktery. Jaguar XE wygląda i brytyjsko, i jak czarny charakter – słowem: idealnie.

Zaprojektowano go jednak już 4 lata temu, więc żeby pobudzić sprzedaż, trzeba było zdecydowanie odświeżyć wygląd. Nowy Jaguar XE niby nie zmienił bryły, ale nowe spojrzenie z reflektorami LED w kształcie litery J i nowe tylne lampy – również LED – nadały mu drugą młodość. Wygląda po prostu świetnie.

Tylko, że do wyglądu Jaguara XE akurat nikt wcześniej nie miał zastrzeżeń…

 

Problem był we wnętrzu Jaguara XE

No właśnie, to do wnętrza było najwięcej zastrzeżeń – słusznych. Rozumiem dwie strony tego „sporu”. Jaguar uznawał, że wprowadzając w tamtym czasie najtańszy model, który będzie niejako bramą do marki, może zaoferować więcej tańszych materiałów – bo przecież to bazowy model. Z drugiej strony, klienci mówili „ale przecież to Jaguar!” i nie godzili się na takie wykończenie.

A że klient ma zawsze rację, to Jaguar tę rację przyznaje i w odświeżonym Jaguarze XE praktycznie nie ma się już do czego przyczepić. Wszędzie jest skóra, miękkie i przyjemne w dotyku tworzywa i plastiki. Oczywiście, nie jest to jeszcze XJ, ale zdecydowanie bliżej mu już do BMW Serii 3. W zasadzie to jest już na poziomie Serii 3, bo tam też widać, że projektanci mogli mieć parę gorszych chwil.

W Jaguarze XE taką gorszą chwilą jest na przykład listwa na tunelu centralnym, o którą obijamy się lekko na wybojach kolanem, a ta została trochę źle złożona – może tylko w tym egzemplarzu – i stuka o elementy pod spodem.

Nie jestem też fanem podłokietników. Nie wiem, co poszło nie tak, ale obydwa są dość twarde. Pierwszy raz też spotykam się z tak toporną, tak ciężko działającą regulacją kolumny kierownicy. Poza tym, naprawdę nie jestem jednak w stanie narzekać na wnętrze Jaguara XE.

Jaguar mądrze zrezygnował z efektownego pokrętła wyboru trybu skrzyni biegów – jak pokazują historie niektórych właścicieli, spalony silniczek w mechanizmie wysuwania tego pokrętła sprawiał, że samochód był już unieruchomiony. Rzadki przypadek, ale jednak.

Koncepcja obsługi samochodu i multimediów jest podobna do tej znanej z Range Rovera. Mamy duży, ponad 10-calowy ekran u góry i ponad 5-calowy u dołu. Górny służy do obsługi multimediów, dolny do obsługi samochodu jako takiego – za jego pomocą sterujemy klimatyzacją, fotelami, trybami jazdy itp. Są też pokrętła-ekrany, które potrafią jednocześnie służyć do regulacji temperatury, jak i stopnia ogrzewania foteli czy wyboru trybu jazdy. Bardzo to efektowne, ale i przydatne.

Przy okazji liftingu Jaguara XE model ten dostał nowsze multimedia. Mamy też Apple CarPlay i łączność z Internetem, więc jeśli po drodze przyzwyczailiśmy się do tych dobrodziejstw w innej marce, to w XE nie będzie nam ich brakować.

Fotele są wygodne nawet w dłuższych trasach, ale warto też zaznaczyć, że miejsca z tyłu również nie brakuje. Podczas testu „siedzenia sam za sobą” (a mam 1,86 m wzrostu) moje kolana nawet nie dotykały fotela z przodu. Aha, pozycja za kierownicą jest bardzo niska, prawie jak w samochodach sportowych.

Sporym plusem jest też wyciszenie kabiny i zestaw audio Meridian. W nim subwoofer może doprowadzić lusterko do stanu, w którym nic w nim nie widać – wszystko jest rozmyte.

Bagażnik Jaguara XE mieści 291 litrów na sucho i 410 litrów na mokro. Brzmi śmiesznie, ale Jaguar podaje po prostu pojemność według dwóch metod. Niższą wartość uzyskano w teście VDA, czyli wypełniając bagażnik pudełkami w rozmiarze 20 x 5 x 10 cm. Test na mokro to mało realna symulacja licząca, ile cieczy zmieściłoby się w bagażniku, gdyby wypełniła każdą szparę.

 

Jaguar XE jeździ tak, jak wygląda?

Skoro Jaguar XE tak „szybko” wygląda, to czy tak też jeździ? Zależy o jakich aspektach mówimy.

Silnik wydaje się wystaraczająco mocny. To benzynowa, czterocylindrowa dwulitrówka, która w tej wersji osiąga 250 KM (jest jeszcze 300 KM). Maksymalny moment obrotowy wynosi 365 Nm i to już przy 1200 obr./min.! To pozwala Jaguarowi rozpędzać się do 100 km/h w 6,5 sekundy i maksymalnie pojechać 250 km/h.

Wyniki podobne do BMW 330i z napędem xDrive – a przecież tutaj mamy napęd na tylną oś. Jednak tak, jak niektóre samochody są wolniejsze na papierze, a w trakcie jazdy wydają się szybsze, tak tutaj często mamy odwrotne wrażenie. Jaguar XE nie jeździ, jakby miał 250 KM – już tłumaczę dlaczego.

8-biegowy automat (nie ma tu w ogóle skrzyń manualnych) w trybie normalnym stara się trzymać silnik na jakichś ekstremalnie niskich obrotach. Przez to nigdy nie dostajemy szybkiej reakcji na gaz, dosłownie każde małe przyspieszenie wymaga redukcji. Na dłuższą metę takie zachowanie bardzo irytuje, więc najlepiej szybko przełączyć się w tryb sportowy. Wtedy dopiero Jaguar XE jeździ tak, jak powinien w trybie normalnym.

Ale tu pojawia się drugi problem, czyli opóźnienie tej reakcji na gaz. Jaguar XE jeździ trochę jak na gumie. Wciskamy mocno gaz, on zaczyna się rozpędzać, puszczamy, a samochód jeszcze trochę „ciągnie” naprzód.

Stąd bierze się też dość duże zużycie paliwa, bo w trakcie testu nie widziałem wartości mniejszej niż 11l/100 km w cyklu mieszanym. W trybie normalnym biegi są zazwyczaj tak niskie, że nie ma mowy o hamowaniu silnikiem i przejeżdżaniu tych odcinków „za darmo”. Trzeba przechodzić na łopatki – które oferowane są jako standard tylko w testowanej wersji R-Dynamic. Sterowanie z łopatek też nie jest bardzo szybkie.

Czyli mamy nie do końca zgraną skrzynię biegów z silnikiem. To w czym właściwie Jaguar XE jest dobry? W prowadzeniu. Tylny napęd daje Jaguarowi zwinność, a świetnie skalibrowane zawieszenie oferuje przy tym mnóstwo stabilności. Układ kierowniczy jest trochę sztuczny, ale na pewno precyzyjny, więc Jaguar XE zawsze jedzie tam, gdzie chcesz. A kiedy zrozumiecie się już z tym silnikiem i skrzynią, to okazuje się, że XE jest naprawdę szybkie, i to nie tylko w jeździe na wprost.

 

Chcesz, choć nie powinieneś

Nowy Jaguar XE to przepaść w porównaniu do poprzednika. Wygląda jeszcze lepiej, jeździ jeszcze lepiej i jest doskonale wykończony. Niemniej nie jest wolny od wad, a nawet ma ich całkiem sporo.

Tylko, że jest to samochód na tyle wyjątkowy, który w dodatku roztacza wokół siebie jakąś specyficzną aurę, że mimo tego, co nam w nim przeszkadza, jesteśmy gotowi wędrować do salonu. Ma cechy, które mocno mnie w nim irytowały, a jednak i tak wsiadałem i wysiadałem z uśmiechem na twarzy.

Cena Jaguara XE wydaje się dość wysoka, bo zaczyna się dopiero od 186 tys. zł, ale najsłabszy silnik ma tu 180 KM, a przy bliższym porównaniu z konkurencją ceny konfiguracji wychodzą podobne. Jaguar ma po prostu więcej w standardzie.

Dodano: 4 lata temu,
autor: Mateusz Raczyński,
zdjęcia: Mateusz Raczyński
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .