Ford Edge – takiego „amerykańca” się nie spodziewałem

Ford Edge ledwie dotarł do Europy, a już przeszedł facelifting. I tak jak Mustang stał się nieco bardziej europejski. Czy i w tym wypadku to się sprawdzi?

Ford Edge – dobrze znany w Ameryce Północnej i niezbyt popularny w Europie. To dlatego, że jeszcze do niedawna pozostawał całkowicie poza europejską dystrybucją. Dopiero trzy lata temu został wprowadzony na nasz rynek i już po dwóch latach przeszedł facelifting.

A więc mamy świeży dla naszego rynku model, który staje się jeszcze świeższy. Czy nowy Ford Edge sprzeda się jak świeże bułeczki?

 

Dla nas duży, dla nich średni

Ford Edge to naprawdę duży samochód. Ma ponad 4,8 m długości, 1,93 m szerokości i 1,75 m wysokości. Jego rozmiar podkreśla prawie 20-centymetrowy prześwit i oczywiście stylistyka. Co trochę zabawne, my o Edge’u powiemy, że to naprawdę duży SUV, a w Stanach… to „mid-size”. Jak to mówią, w Ameryce wszystko jest większe.

Przód nabrał bardziej agresywnego charakteru – ma złe spojrzenie i mniejszy grill o innej fakturze. Z tyłu natomiast nie zobaczymy już świetlnej listwy łączącej obie lampy – Ford nie będzie już stał w jednym szeregu z Porsche i Audi.

Testowaliśmy nowego Forda Edge w wersji ST-Line, która wyróżnia się przede wszystkim dużymi kołami i tylnym zderzakiem z dość nietypowymi, rozciągniętymi w poziomie końcówkami układu wydechowego. Oczywiście pod nimi znajdują się mniejsze, prawdziwe rury.

 

Lepsze materiały i system, czyli jak zmienił się Ford Edge

Facelifting wniósł wiele dobrego do wnętrza. To przede wszystkim lepsze materiały. Na wykończenie amerykańskich samochodów zazwyczaj narzekamy z powodu dużych ilości twardego plastiku – tutaj znajdziemy go w zasadzie tylko w dolnej części deski rozdzielczej. Reszta to miękkie, miłe w dotyku tworzywa.

Jednak już przed liftingiem Ford Edge mógł się pochwalić kabiną w rozmiarze XXL. Jest tu na tyle szeroko, że wszystkich pięciu pasażerów może się rozsiąść i cieszyć podróżą. Nie ma mowy o tym, żeby kierowca i pasażer dotykali się ramionami. Nie ma też powodów by narzekać na przestrzeń na nogi.

Mimo sporych rozmiarów, Ford Edge występuje tylko w wersji 5-miejscowej, ale dzięki temu w bagażniku możemy przewieźć to, co tylko sobie wymarzymy. W końcu mieści 602 litry, a po złożeniu oparć kanapy nawet 1847 litrów.

Na środku konsoli zobaczymy ekran z systemem Sync 3. Wiele osób zraziło się do drugiej generacji tego systemu – nie wszystko wydawało się w nim logiczne, nie chodziło tak, jak powinno - zapewne każdy użytkownik ma do niego swoje zastrzeżenia. Sync 3 jest o wiele bardziej dopracowany.

Obsługa tego systemu miała być podobna do obsługi smartfona – to też dlatego mamy tu ekrany z aplikacjami i ekran pojemnościowy, który rozpoznaje kilka punktów dotyku naraz. Dzięki temu możemy powiększać mapę, zsuwając lub rozsuwając palce. Jednak system ten ma też w całości zastępować smartfona. Po połączeniu, możemy dotykowo lub za pomocą komend głosowych wybierać numery lub kontakty, a jeśli dostaniemy SMS-a – system może go przeczytać i zaproponować do wyboru jedną z kilku odpowiedzi typu „Prowadzę, odpiszę później”.

Po faceliftingu, do Edge’a możemy też zamówić modem PassConnect, dzięki któremu zdobędziemy informacje na żywo o ruchu drogowym, ale który pozwala też na pobieranie aktualizacji „w locie”. Po prostu pojawia się komunikat, potwierdzamy i już.

 

Zza kierownicy Ford Edge wydaje się jeszcze większy

Nie mamy wątpliwości, że Ford Edge to duży samochód, ale też bez przesady – są większe, jak BMW X5 Mercedes GLS.

A jednak takie X5 jest łatwiej wyczuć na drodze. Nowy Edge wydaje się wręcz nieprzyzwoicie szeroki. Myślę, że winą należałoby obarczyć mocno pochyloną przednią szybę i daleko odsuniętą deskę rozdzielczą.

Pewną nerwowość wprowadza tutaj też adaptacyjny układ kierowniczy. Pomiędzy skrajnymi położeniami możemy tu wykonać zaledwie 2 obroty, ale przełożenie jest zmienne. Kiedy jeździmy wolniej, mniejszy ruch przekłada się na szybsze skręcanie kół, a przy wyższych prędkościach wolniejsze.

Podczas omijania przeszkody nie zawsze więc ten sam ruch przełoży się na taką samą reakcję, ale z drugiej strony – przez znaczną większość czasu możemy jeździć Edgem, nie odrywając rąk od kierownicy. W trakcie tygodniowego testu nie przyzwyczailiśmy się do tego, ale po dłuższym kontakcie może byłoby lepiej.

Testowy Ford Edge otrzymał mocniejszy silnik Diesla, który osiąga 238 KM i 500 Nm, i 8-biegowy automat. Ten zestaw pozwala na dynamiczne rozpędzanie, choć wydaje się, że samochód powinien być szybszy – sprint do 100 km/h zajmuje mu aż 9,6 sekundy.

Należy za to winić przede wszystkim masę – aż 2116 kg. Masa nie pomaga też podczas hamowania – jeśli musimy mocno zwolnić, czujemy opór rozpędzonych dwóch ton.

Ale są i plusy – 20-calowe koła z oponami Michelin o niskim profilu i sportowe zawieszenie wersji ST-Line. Takiego zestawu kompletnie nie spodziewałem się w samochodzie z kraju, w którym auta to zazwyczaj kanapy na kołach.

W ST-Line jest twardo. Nawet bardzo, jak na SUV-a. Dzięki temu jednak na krętych trasach nowy Edge świetnie się prowadzi i prawie w ogóle nie przechyla w zakrętach. Trakcja jest zaskakująco dobra, a stabilność poprawia jeszcze przecież napęd na cztery koła.

Nie ma się jednak co oszukiwać – jeśli decydujecie się na SUV-a, bo często podróżujecie po drogach gorszej kategorii, to zapomnijcie o wersji ST-Line, a przynajmniej o tych największych kołach. To zestaw na lepsze drogi i autostrady.

Nowy Ford Edge wyróżnia się więc bardzo sportowym, jak na SUV-a, prowadzeniem, ale też czymś jeszcze. To standardowy układ aktywnej redukcji hałasu. W kabinie znajdują się trzy mikrofony, które zbierają dźwięk tła. Ten dźwięk jest w czasie rzeczywistym odwracany w fazie i odtwarzany z głośników. Efektem jest mocna redukcja hałasu z zewnątrz.

W teorii taki system działa tylko na jednostajny hałas – nie jest w stanie „wyczyścić” impulsów. Układ głośników musi być też bardzo dokładnie pod tym względem rozmieszczony – w innym wypadku nastąpi przesunięcie fazy i nici z efektu. Okazuje się jednak, że w Edge’u wszystkie założenia teoretyczne zostały spełnione, bo cisza, jaka w nim panuje, robi wrażenie.

 

Amerykański duch, europejskie maniery – nowy Ford Edge łączy dwa światy

Chociaż to Stany Zjednoczone zostały założone przez Europejczyków, osadnicy szybko zapomnieli o ojczyźnie. Kiedy w Anglii czy Francji dbano o etykietę, maniery i wygląd, twórcy Nowego Świata musieli walczyć o przetrwanie w nieznanym sobie terenie. Przedkładali więc praktyczność nad styl.

Te różnice widać do dzisiaj – przeciętny Amerykanin w swoim ubiorze szuka przede wszystkim praktyczności, a Europejczycy lubią jakość, styl i zwyczajnie przykładają większą uwagę do swojego ubioru.

Nowy Ford Edge łączy te dwa światy. Z jednej strony – świetnie wygląda, ale z drugiej jest praktycznie duży. Prowadzi się tak, by dawać przyjemność na europejskich, krętych drogach, ale też dostojnie potrafi snuć się na wprost. Amerykanie stali się jednak liderem, jeśli chodzi o technologię i z tego też czerpie Edge – ma mnóstwo zaawansowanych systemów bezpieczeństwa i rozrywki.

Amerykańskie samochody są zazwyczaj tańsze niż europejskie – ale do tej pory oznaczało to gorszą jakość wykończenia. Tutaj wykończenie jest na naprawdę dobrym poziomie, a cena nadal jest niezła. Zaczyna się od 171 260 zł – tyle zapłacimy za Forda Edge ze 190-konnym silnikiem Diesla. Przeanalizowaliśmy cenniki konkurencji i musimy przyznać, że konkurencyjne modele są albo mniejsze, albo gorzej wyposażone podstawowo.

Minusem oferty nowego Forda Edge będzie na pewno brak wersji 7-miejscowej, ale jeśli szukacie dużego SUV-a, który rzuca się w oczy i dobrze się prowadzi, to być może właśnie go znaleźliście?

Dodano: 5 lat temu,
autor: Mateusz Raczyński,
zdjęcia: Mateusz Raczyński
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .