Punkt piękności - Fiat Punto Evo

Fiat wydaje się być wciąż na wznoszącej fali. Przynajmniej jeżeli chodzi o technologie i stylistykę aut. Obecna generacja Fiata Punto wchodząc na rynek wyróżniała się dynamicznym, sportowym wyglądem ze sporą dozą elegancji w stylu retro. Przy modernizacji Fiat był więc w dość komfortowej sytuacji - to co najważniejsze, bo najtrudniejsze do zmiany czyli linia nadwozia wciąż jest atrakcyjna. Mógł się więc poświęcić detalom i zrobił to na tyle mocno, aby podkreślić zmiany dodatkiem Evo w nazwie.

Czterometrowe nadwozie ma dynamiczny kształt z dość długą maską, co daje wrażenie sportowego stylu. Szerokość auta to 168,7 cm, wysokość 149 cm, a rozstaw osi 251 cm. Z zewnątrz najbardziej zmienił się przedni pas, na którym duża atrapa chłodnicy została zmieniona. Ma teraz nieco inny kształt, przecięty czarnym „odbijaczem”, a w górnej części zderzaka nieco charakteru retro dodaje chromowany pas z logo Fiata pośrodku. Reflektory mają kształt taki jak poprzednio, ale zmienione wnętrze, w którym wykorzystano grafitowe tworzywa, doskonale korespondujące z grafitową barwą szprychowych felg z lekkich stopów. Z tyłu także jest czarna nakładka na lakierowanym w kolorze nadwozia zderzaku, ale najciekawszym elementem wydają się tylne światła z linią długich migaczy, biegnących wzdłuż zewnętrznych krawędzi lancetowatych kloszy.

Bardzo ciekawie prezentuje się wnętrze. Deska rozdzielcza jest podzielona na trzy części przez zdającą się wypływać spod górnej środkową warstwę wykonaną z nieco bardziej miękkiego i miłego w dotyku tworzywa, przypominającego perforowaną skórę. W testowanym aucie ta warstwa była czerwona. Wyraźniej więc odcinały się na niej lakierowane, błyszczące elementy centralnej konsoli. Najwyższy mieści kratki nawiewu systemu wentylacyjnego, malutki zamykany schowek i gniazdo do zamontowania stopki dla systemu nawigacyjnego TomTom. Służy ona nie tylko do podtrzymania niewielkiego ekranu, ale także umożliwia włączenie go do systemu elektrycznego, więc nie ma kabla wiszącego między gniazdkiem a urządzeniem nawigacyjnym. Niżej znajduje się panel radia, na którym znajduje się też kilka przycisków sterowania, np. wyłącznik układów Start/Stop i ASR, a także świateł awaryjnych. Poniżej, już pod warstwą czerwieni znajduje się panel dwustrefowej klimatyzacji, już nie tak elegancki i wysmakowany jak radio. Jest natomiast bardzo czytelny, z prostą obsługą poprzez wyraźne, duże przyciski i dwa pokrętła regulacji temperatury.

Na tunelu, przed drążkiem zmiany biegów jest uchwyt na kubek lub przenośną popielniczkę w kształcie kubka oraz gniazdo USB, pozwalające włączyć do systemu audio przenośny odtwarzacz MP3 czy dysk flash z plikami muzycznymi. Za drążkiem jest niewielka półka, której funkcjonalność ogranicza umieszczona nad nią dźwignia hamulca ręcznego. W sumie jak dla takiego bałaganiarza jak ja trochę mało. Sytuację ratuje nieco elastyczna siatka umieszczona z boku konsoli na tunelu, po stronie pasażera. Kieszenie na drzwiach też nie rozpieszczają wielkością, choć umieszczono w nich półki na niewielkie butelki. Tapicerka drzwi, podobnie jak centralna konsola jest wykonana w stylistyce przenikających się płaszczyzn pokrytych tworzywem i tkaniną. Ciekawym elementem stylistycznym jest blade światło sączące się po zmroku ze szczeliny pod poduszką powietrzną pasażera. Szkoda, że nie zdecydowano się podkreślić w ten sposób całej linii dzielącej górną część z czarnego tworzyw i położony niżej pas czerwieni.

Przednie fotele miały ciekawą tapicerkę. Centralne części siedziska i oparcia były szare, w krawędzie czarna. Na szarej części tapicerki umieszczono poziome, czerwone pasy z gumy. Przednie fotele były dość wygodne. Kierowca miał do dyspozycji elektryczną regulację podparcia lędźwiowej części. Sterujący nią przycisk umieszczono na podstawie podłokietnika między przednimi fotelami. Z tyłu dla wysokich pasażerów już nieco brakowało miejsca. W ściankach tylnej części kabiny są niewielkie półki i uchwyty na kubki. Za składaną tylną kanapą jest bagażnik, którego podstawowa pojemność to 275 l.

Testowe auto napędzał stupięciokonny silnik 1,4 MultiAir, dysponujący maksymalnym momentem obrotowym na poziomie 130 Nm. Według danych fabrycznych jego przyspieszenie od 0 do 100km/h wynosi 10,8 sekundy, maksymalna prędkość to 185 km/h, a średnie spalanie wynosi 5,7 l/100 km. W zasadzie dynamika jest wystarczająca, ale po sportowej stylizacji samochodu spodziewałem się więcej. Niedosyt powstawał podczas wyprzedzania z większymi prędkościami. W ruchu miejskim auto spisywało się bardzo dobrze, m.in. dzięki skutecznemu systemowi Start/Stop, który wydawał się być dla kierowcy bardzo wyrozumiały. Czasami miałem wrażenie, że nie tyle system wyłączył silnik, co ja go zdusiłem, bo nie zawsze po zgaśnięciu silnika zapalała się kontrolka systemu, ale po wciśnięciu sprzęgła jednostka napędowa budziła się i mogłem jechać dalej. Gruba kierownicy z odpowiednio ukształtowanymi miejscami na kciuki przy zalecanym przez instruktorów nauki jazdy ułożeniu rąk w pozycji „za dziesięć druga” dawała pewny chwyt i wrażenie panowania nad samochodem. Sekundowało jej w tym wspomaganie kierownicy, które przyciskiem w desce rozdzielczej można było przełączyć w tryb miejski, kiedy kierownica obracała się lekko, a koła szybko reagowały na jej ruch. To cechy przydatna podczas jazdy z małymi prędkościami, przy większych lepiej czuć delikatny opór, aby manewry nie były zbyt gwałtowne. Sztywne zawieszenie i szerokie, niskoprofilowe opony bardzo dobrze spisywały się podczas szybkiej jazdy, ale starałem się jej unikać, bo liczne dziury, jakie zrobiły w nawierzchniach mrozy były dla tego typu ogumienia dużym zagrożeniem, a w samochodzie nie było koła zapasowego, tylko zestaw naprawczy.

Plusy

Dopracowana stylistyka

Ciekawa kolorystyka wnętrza

Pewne zachowanie na drodze

Minusy

Ograniczona funkcjonalność wnętrza

Dodano: 13 lat temu,
autor: Piotr Myszor
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .