Citroen C4 Cactus Rip Curl - samochód na fali

Idea sprzedawania samochodu dla surferów w krajach, gdzie fale miewają maksymalnie 5 metrów, mija się z celem. Citroen zdecydował się jednak na taką współpracę i pokazuje nam Cactusa, który ma być jeszcze fajniejszy. Czy w edycji Rip Curl znajdziemy coś, co mogłoby nas przekonać do zakupu?

Rip Curl. Co oznacza ta nazwa? Kompletnie nic. Doug Warbrick, jeden z założycieli marki napisał kiedyś na swojej desce surfingowej „Rip Curl Hot Dog”. Te słowa nie miały żadnego głębszego znaczenia, poza tym, że „zdzieranie loków” fal było wtedy fajne. Oni też chcieli być fajni. Tak powstała nazwa jednego z największych producentów pianek surfingowych i odzieży snowboardowej.

Teraz ta nazwa pojawia się przy Citroenie C4 Cactus. Czy znaczy tyle, co składające się na nią słowa, czy doda wartość, która idzie za osiągnięciami Rip Curl? Sprawdźmy.

Naklejki, więcej naklejek

Wykres opinii o naklejkach na samochody przypomina kształtem sinusoidę. Raz się podobają, innym razem nie. Zawsze jednak niosą za sobą jakieś przesłanie. Dwa paski dodają 5 KM. Płomienie na bokach wzbudzają respekt, ale sugerują, że właściciel lubi też „upalać”. „Dziecko w aucie” mówi o dziecku w aucie, ale też przyprawia o zawał, kiedy kierowca samochodu opatrzonego w taką naklejkę, wyprzedza na podwójnej ciągłej pod górkę. Są też naklejki dizajnerskie, jak te z DS 3, które mają zwyczajnie ożywić samochód i uczynić go jedynym w swoim rodzaju.

W Cactusie Rip Curl w okolicach błotników i słupków C lądują białe wzory z logo współpracującej marki. Na modelu testowym ze specjalnym perłowym lakierem Mother-of-Pearl giną na tle bieli, tworząc ciekawy i dość dyskretny detal. W ofercie znajdziemy jednak jeszcze cztery inne kolory, włącznie z ciekawym odcieniem niebieskiego o nazwie Baltic. Standardem są czarne Airbumpy, ale  w ofercie są jeszcze szare i czekoladowe. 

Ożywione wnętrze

Citroen C4 Cactus wyróżnia się nietypowymi liniami. Może też wyróżniać się wyrazistymi kolorami. We wnętrzu, poza tym, że znajdziemy w nim sporo ciekawych i nietuzinkowych rozwiązań, było jednak trochę smutno. Ciemno, może za prosto. Wersja Rip Curl to szansa na ożywienie. Oprawy głośników i pasy bezpieczeństwa wykończono bowiem iście energetyzującym kolorem Pulp Orange. Ten sam kolor znajdziemy też w postaci przeszyć i jako „metka” na dywanikach.

Pomarańcz dobrze komponuje się to ze standardową, szarą tapicerką materiałową i opcjonalną tapicerką skórzano-materiałową w kolorze czarnym. 

Bagażnik nadal mieści 350 litrów pojemności, co przewyższa możliwości przewozowe takiego Nissana Juke’a aż o 130 litrów. Po złożeniu kanapy zmieścimy 1170 litrów bagażu. Deska surfingowa może nie wejdzie, ale przecież mamy relingi dachowe w standardzie.

Z imitacją szpery

W przypadku samochodów z otwartym dyferencjałem, utrata przyczepności jednego koła prowadzi do przeniesienia całego momentu na to koło. Efekt jest taki, że stoimy w miejscu, a jedno koło kręci się zbyt szybko. Możemy tu sobie jednak pomóc elektroniką. Wystarczy system kontrolujący poślizg wzdłużny kół. Jeśli taki system zauważy zbyt szybkie obroty, przyhamuje koło z mniejszą przyczepnością, przez co, już mechanicznie, trochę momentu zostanie pokierowane na drugą stronę. 

Citroen, czy raczej grupa PSA, postanowiła uczynić to swoją przewagą. Opracowali oni bowiem system kontroli trakcji z odpowiednimi programami, które dopasowane są do określonych warunków drogowych - do jazdy na piachu, po śniegu, po błocie i tak dalej. W niektórych sytuacjach, jak na przykład podczas jazdy po piachu, nie możemy mówić o przyczepności, więc chcemy, by oba koła kręciły się z tą samą prędkością, w lekkim poślizgu. Dzięki temu jesteśmy w stanie brnąć naprzód. W takiej też sytuacji sprawdza się system Grip Control, który jest standardem w edycji Rip Curl. Testowaliśmy ten system w piaszczystym terenie i trzeba przyznać, że to działa. Razem z Grip Control dostajemy opony całoroczne Goodyear Vector 4Seasons. Ten model opon zdobywa pochlebne opinie, a większy bieżnik na pewno sprawdza się lepiej w „terenie”, niż zwykłe opony letnie.

Testowany Citroen C4 Cactus napędzany jest przez silnik Diesla 1.6 BlueHDi o mocy 100 KM. Grip Control dostaniemy jedynie z tym silnikiem lub z benzynowym 1.2 PureTech o mocy 110 KM. Tylko z manualną skrzynią biegów.

Silnik testowanego Cactusa rozwija 254 Nm momentu obrotowego, co pozwala mu przyspieszać do „setki” w rozsądne 10,7 s. Prędkość maksymalna to 188 km/h. Lepsze wrażenie robi jednak zużycie paliwa - 3,8 l/100 km w mieście, 3,2 l/100 km poza miastem i 3,4 l/100 km średnio Wyniki rewelacyjne, ale to też zasługa bardzo niskiej masy własnej wynoszącej zaledwie 1070 kg.

Dla „odkrywców”

 
Nie trzeba wybitnie lubić samochodów, żeby lubić nimi jeździć. Wolność, kontrola, czasem adrenalina. Prawie każdy uzna to za przyjemne. Citroen C4 Cactus Rip Curl pozwala poczuć tę przyjemność, ale też może wzbudzić w nas odkrywczego ducha. Odkrywczy duch ma jednak to do siebie, że może nas zapędzić w miejsce, z którego tak łatwo nie wyjedziemy. Cactus z systemem Grip Control ma o kilka, może kilkanaście, procent większe szanse wyjechać z opresji bez pomocy saperki. To nadal miejski samochód z napędem na przednią oś, ale Grip Control pozwala bardziej efektywnie wykorzystać ten rodzaj napędu. Zaletą w jeździe poza asfaltem na pewno będzie też niska masa.

Ta edycja kosztuje minimum 72 590 zł, ale bazuje na najwyższym poziomie wyposażenia. Rip Curl będzie więc miał w standardzie automatyczną klimatyzację, czyjniki parkowania z tyłu, automatyczne światła i wycieraczki, nawigację, przyciemniane szyby i system audio z sześcioma głośnikami.

Jeśli więc zakochaliście się w Cactusie, ale chcielibyście by był choć odrobinę bardziej „terenowy”, Rip Curl was zadowoli. Jeśli chcieliście, żeby wyglądał jeszcze ciekawiej i był lepiej wyposażony - również.

  
Dodano: 7 lat temu,
autor: Mateusz Raczyński
Zobacz inne artykuły
Bezpieczeństwo w Mazda CX-60 – czyli systemy wspomagające i ochrona
Chcesz poczuć się jak właściciel ponad 3000 aut, których nie musisz naprawiać ani ubezpieczać? Takie rzeczy tylko w Traficarze
Okazje ze Stanów mogą być pułapką, ale nie muszą. Oto, jak sobie z nimi radzić
Informujemy, iż w naszych serwisach internetowych korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Dalsze korzystanie z naszych serwisów, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje Politykę prywatności .