Przymusowe urlopy i ograniczanie wynagrodzeń - tak koronawirus wpływa na branżę motoryzacyjną
Dla koronawirusa nie ma znaczenia wielkość firmy czy gałąź gospodarki. Coraz częściej do zwalniania pracowników lub oddelegowywania ich na przymusowe urlopy zmuszone są nie tylko mikrofirmy, ale także przemysłowi giganci.
Renault poinformowało, że w związku ze wstrzymaniem taśm montażowych oraz spowolnieniem produkcji, nie ma podstaw, aby wymagać od pracowników pełnego zaangażowania. Komunikat dotyczy głównie osób, które zajmowały się pracą biurową i którą bez większych problemów mogą wykonywać we własnych domach. Niestety, niesie to za sobą również przykre konsekwencje. Do tej pory pracownicy biurowi wykonywali swoje obowiązki w pełnym wymiarze godzin, za co otrzymywali pełne wynagrodzenie. „W tej sytuacji to zbyteczny wydatek” - do takiego wniosku doszły władze francuskiego koncernu, ograniczając obowiązki pracowników, a co za tym idzie - również ich wynagrodzenie, które jest przecież proporcjonalne do wymiaru czasu pracy.
Podjęta decyzja dotyczy nawet 2 tys. osób, które teraz będą wykonywać swoją pracę wyłącznie do południa. Niestety Renault, jak większość firm, nie ma innego wyjścia w tym trudnym okresie. Pracownicy, choć będą musieli przeżyć za połowę swojego dotychczasowego wynagrodzenia, mają o tyle komfortowe położenie, że gdy sytuacja się unormuje, powrócą do dawnego trybu pracy.
Aston Martin również musiał podjąć podobne decyzje. W tym przypadku jednak dodatkowy wpływ na aktualną sytuację finansową firmy mają dość chude ostatnie lata. Zatrudnieni w brytyjskim przedsiębiorstwie zostali wysłani na przymusowy urlop, a ich pensja w tym czasie będzie sięgała 80 procent dotychczasowego wynagrodzenia.
FCA podjęło jeszcze inne decyzje. Postanowiło obciąć pensje o 20 proc. wszystkim pracownikom, począwszy od kwietnia do końca czerwca. Większość członków zarządu ograniczyło swoje wynagrodzenia o 30 proc., a szef koncernu Mike Manley - aż o 50 proc. Przedstawiciele FCA nie owijają w bawełnę, potwierdzając, że cięcia pensji są niezbędne, by zminimalizować ryzyko zwolnień.
Póki co na horyzoncie nie widać, aby sytuacja w motoryzacji miała ulec zmianie. Fiat początkowo chciał wznowić działanie fabryk we Włoszech po 3 kwietnia, natomiast wszystko wskazuje na to, że nie będzie takiej możliwości. W niedzielę minister Francesco Boccia powiedział, że "rząd nieuchronnie przedłuży zaostrzone przepisy po 3 kwietnia.", które zakazują działalności biznesowej. Toyota również postanowiła przedłużyć przestój w swoich europejskich fabrykach do co najmniej 20 kwietnia. Niewykluczone, że pozostali producenci także podejmą decyzję o tak znaczącym wydłużeniu dotychczasowych terminów.