Rząd wycofał się z projektu ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych, która zakładała podwyżkę opłaty paliwowej o 20 groszy na litrze. Uzyskane w ten sposób środki miały zostać przeznaczone na finansowanie modernizacji i remontów dróg samorządowych.
Zgodnie z planami utworzony Fundusz Dróg Samorządowych miał przede wszystkim zajmować się pozyskiwaniem środków na utrzymywanie w zadowalającym stanie sieci dróg lokalnych, które nie są finansowane ze środków budżetu państwa. 20-groszowa podwyżka opłaty paliwowej, po uwzględnieniu jeszcze podatku VAT, miała oznaczać wyższe o ok. 25 groszy ceny paliw na stacjach benzynowych.
Dzięki tej ustawie roczne wpływy z wyższej opłaty paliwowej miały wynieść od 4 do 5 mld zł i być w połowie przeznaczone na FDS, a reszta miała trafić do Krajowego Funduszu Drogowego. Uzyskane środki w części przeznaczone na FDS miały być wykorzystane na remonty dróg gminnych, powiatowych oraz wojewódzkich, a także mostów w ich ciągu. Dodatkowo z tych pieniędzy finansowana miała być przebudowa dróg, zwłaszcza w miejscach najbardziej niebezpiecznych. Według posła wnioskodawcy, Zbigniewa Dolata, nowa ustawa pozwoliłaby na wyremontowanie i zmodernizowanie ok. 6 tys. km dróg lokalnych każdego roku.
Nową ustawę krytykowała opozycja, ale również różne organizacje, w tym np. Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. Podwyżki cen paliw w dłuższym okresie miałyby się przełożyć na wzrost cen wszystkich produktów, a więc dotknęłyby wszystkich Polaków. Co ciekawe, prezes PKN Orlen stwierdził natomiast, że wzrost opłaty paliwowej w takiej wysokości nie musi się przełożyć wcale na wzrost cen paliw. Wysokość cen jest bowiem uzależniona od wielu czynników makroekonomicznych, na które państwo polskie nie ma żadnego wpływu.
Czy wycofanie się PiS-u z nowej ustawy oznacza, że drogi lokalne pozostaną w obecnym, dość kiepskim stanie, wyłącznie na utrzymaniu samorządów? Jak zapowiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości, rząd będzie szukał innych środków niezbędnych na remonty i modernizacje dróg samorządowych.